Jerzy Bielewicz: kawa na ławę. Morawiecki NIE!

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Sektor bankowy wpadł w nie lada kłopoty! Coraz to więcej polityków chce rozliczyć bankierów (banksterów) za kryzys finansowy pociągając indywidualnie do odpowiedzialności według zapisów kodeksu karnego. Takiej przypadłości ulegają zwłaszcza ci zagraniczni politycy, którzy w drodze wyborów ubiegają się o swoje stanowiska.

Przykładowo, wszyscy (!) - poza Hilary Clinton - kandydaci na urząd prezydenta USA z ramienia Partii Demokratycznej chcieliby widzieć banksterów winnych kryzysu za kratkami - czego dali wyraz podczas telewizyjnej debaty, ktorą obejrzało ponad 20 milionów Amerykanów. Można by machnąć ręką: no, tak politycy, jedno mówią, a co innego robią.

Jednak… sektor bankowy rzeczywiście sobie nagrabił i tu stawiam argumenty, by podeprzeć dramatyczny tytuł niniejszej notki.

Zatem, dlaczego Morawiecki NIE!? A tu perfidnie posłużę się autorytetem w świecie finansów. Pani Christine Lagarde, szefowa MFW w ostatni czwartek na zamkniętym odczycie w siedzibie FED w Nowym Jorku powiedziała:

„…individuals should be held accountable for ensuring ethical behavior inside banks, not only the firms that employ them and have paid penalties for wrongdoing.”

I dalej:

„…penalties for wrongdoing shouldn’t be limited to criminal liability.”

Przekonywała:

„“… reckless behavior was followed by episodes of misconduct that persisted well after the onset of the crisis (…) including the rigging of interest rates and foreign exchange rates.”

By podsumować:

“The financial industry’s most valuable asset—trust…was eroded.”

W wolnym tłumaczeniu:

„Bankowcy nie zmienili swoich nagannych zachowań pomimo kryzysu finansowego. Ustawianie stóp procentowych i kursów wymiany walut są tego najlepszym przykładem. Nie wystarczy, że banki płacą wielomiliardowe kary. Dopóki nie ukarzemy indywidualnie winnych tych nagannych praktyk, to kary dla instytucji finansowych będą traktowane jako koszt prowadzenia biznesu, a „nieetyczne” zachowania bankowców nie ustaną. I właśnie dlatego należy przykładnie ukarać winnych, by instytucje finansowe mogły odzyskać nadszarpniętą wiarygodność i reputację.”

I tu dotarliśmy do sedna sprawy. Jak to mówią kawa na ławę. Moim skromnym zdaniem „kredyty frankowe” w Polsce i kredyty „subprimes” w USA, to ta sama rodzina toksycznych instrumentów finansowych, które przenigdy nie powinny trafić do klientów banków, a które doprowadziły do wciąż trwającego kryzysu w światowych finansach. Za tę część szwindlu (przepraszam za wyrażenie), która miała miejsce na polskim rynku odpowiada między innymi prezes BZ WBK.

Na jego usprawiedliwienie można znaleźć jedno, jedyne godne tłumaczenie, co w istocie rzeczy czynią niektórzy koledzy na tym portalu. Otóż robił źle, by pozyskać środki na chwalebny cel. No, taki współczesny Kondrad Wallenrod. Jednak, Panowie, za tego typu zasługi nie należy się Ministerstwo Finansów - co najwyżej, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Jednak… Cóż to byłaby za wyższa Kultura kupiona z pieniędzy i opłacona nieszczęściami frankowiczów. Czyż nie świecidełka to, które - lecąc klasykiem - kupi ciemny lud. I proszę nie wymieniajcie kolejnych przedsięwzięć finansowanych przez BZ WBK. Lepiej może nie wiedzieć…


Polecamy wSklepiku.pl:„Kulisy kryzysu” - Artur Dmochowski.

Książka dla wszystkich, którzy poszukują niezależnych opinii, interesują się współczesną polityką gospodarczą i jej przyszłością oraz poszukają faktów, a nie kolejnych sensacji.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych