Europejscy inaczej. Przedstawiciele lewactwa intelektualnego są wrogami własnej ojczyzny i cały wysiłek wkładają w obrzydzenie narodowi jego tradycji

Fot. Artur Andrzej/CC/Wikimedia Commons
Fot. Artur Andrzej/CC/Wikimedia Commons

Mało brakowało, a zostalibyśmy rozjechani przez „europejskość”, nową ideologię mającą za cel podporządkowanie krajów Unii Europejskiej brukselskiemu systemowi gospodarczemu, finansowemu, politycznemu, kulturalnemu i oczywiście obyczajowemu czyli brzmiącej niewinnie „integracji”.

U nas zaczęło się od tzw. transformacji, co oznaczało „europeizację” majątku narodowego, przemysłu i rolnictwa. Dobra narodowe znikały w atmosferze społecznego entuzjazmu wywołanego powstaniem zagranicznych supermarketów z zagranicznymi, europejskimi towarami i amerykańskimi, ale zeuropizowanymi hamburgerami. Ludzie się zachłysnęli możliwością wyboru między kaszanką i niemieckimi parówkami, między schabowym i zeuropeizowanym kebabem i poczuli się jacyś tacy zachodni, wręcz zagraniczni, czerpiąc wiedzę o tym świecie z propagandy sukcesu mediów, żerujących na kompleksach niższości postkomunistycznej Polski. O tym, jak wyglądał Zachód wiedzieli nieliczni obywatele, głównie robotnicy sezonowi zatrudnieni przy zbiorze warzyw w RFN.

Chcieliśmy do Europy czyli do Unii Europejskiej i się dostaliśmy w 2004 roku, a wtedy się zaczęło. Obok niewątpliwych korzyści z przynależności do UE, spadły na nasz naród problemy, których nie spodziewaliśmy się w najgorszych snach. Władzę przejęły elity okrągłostołowe w harmonijnej współpracy z komunistycznym betonem, który sprytnie zamienił się w demokratyczną lewicę. Dzieła dokończyła „gruba kreska” Tadeusza Mazowieckiego i w ten sposób wyruszyliśmy na podbój Europy, zachodniej, ma się rozumieć. Zarządzono podział narodu na Europejczyków i moherów. Ci pierwsi, to elity rządzące i i ich poplecznicy, ci drudzy to patrioci, przywiązani do tradycji, do historii i do religii. Starsze pokolenie, niepoprawne politycznie, któremu Tusk chciał odebrać prawa wyborcze pod hasłem „zabierz babci dowód”. Nie tylko według niego „polskość to nienormalność”, ten pogląd wyznawali i wyznają ludzie mediów związani z europejskim lewactwem, jak choćby „Gazeta Wyborcza” czy „Newsweek Polska”. Na autorytet moralny awansował niejaki Jan Tomasz Gross, autor publikacji emanujących pogardą i nienawiścią do narodu polskiego, z którego się wywodzi.

No i jesteśmy w Unii Europejskiej, bo w Europie byliśmy zawsze, od początku świata. Władcy dóbr i władcy dusz usiłowali wmówić Polakom, że do Europy weszliśmy dopiero dzięki ich edukacyjnej działalności, w przedszkolach, szkołach i na wyższych uczelniach. Jednego nie przewidzieli, a mianowicie otwarcia granic, za co należy się Brukseli wdzięczność i exodusu - dodajmy z biedy - młodych Polaków do demokratycznych krajów Zachodu. Cała, tak precyzyjnie konstruowana polityka wynarodowienia Polaków spaliła na panewce. Lewactwo, nie tylko to klasyczne ale tzw. liberalne, kierujące się polityczną poprawnością musiało skonfrontować się z doświadczeniami młodego pokolenia, które przekonało się, że patriotyzm jest w krajach zachodnich motorem rozwoju państwa i gwarantem niezawisłości narodu. Czy to w Anglii, czy to we Francji czy w malutkim Luksemburgu, gdzie wprowadzono z przyczyn patriotycznych własny „luksemburski” język, obok francuskiego i niemieckiego.

12
następna strona »

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.