Powyborcza nawalanka trwa w najlepsze. Rostowski: Kopacz nie okazała się Margaret Thatcher. PO stała się architektem swojej klęski

Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

Jak to się mogło stać, że rząd z najlepszymi wynikami gospodarczymi w całej Europie (i w całym OECD) został upokorzony w wyborach przez partię, której lider budzi nieufność większości Polaków i której jeszcze rok temu nikt nie dawał szansy na tak szerokie przejęcie władzy?

— pyta w swoim tekście Jan Vincent Rostowski. Na łamach gazety Michnika analizuje sytuację powyborczą, przekonując, że PO nie zasłużyła na taki wynik.

Oczywiście wiadomo, że po jakimś czasie ludzie wszędzie na świecie chcą zmiany, szczególnie jeśli jedna partia rządzi osiem lat. Ta tendencja jest nasilona w krajach, w których demokracja jest stosunkowo młoda, życie polityczne, społeczne i ekonomiczne dopiero się porządkuje, a scena polityczna w każdej kadencji się zmienia. Donald Tusk i tak osiągnął bezprecedensowy sukces, będąc pierwszym premierem, który wygrał drugą kadencję

— zaznacza Rostowski.

Były minister finansów krytykuje dość chętnie Ewę Kopacz, podkopując jej pozycję w partii.

W miarę długości rządów silne osobowości zastępują słabsze. Tak się stało z wymianą Donalda Tuska na Ewę Kopacz i z wieloma innymi osobami zamienionymi na ich „substytuty”

— pisze Rostowski.

Przekonuje, że Polska rozwija się dobrze, ale Polacy tego nie dostrzegli.

W przypadku Polski specyficzne jest to, że przez ostatnie osiem lat powstał pewien dysonans poznawczy u Polaków. Przez ten okres skumulowany wzrost PKB wyniósł 24 proc., a w przeciwieństwie do bogatego Zachodu nierówności dochodowe się zmniejszyły i zatrudnienie znacząco wzrosło. (…) Transformacja Polski jest widoczna nie tylko w formie nowych autostrad, dróg lokalnych, lotnisk czy szpitali, ale także w postaci nowych lub odnowionych mieszkań i domów jednorodzinnych, supermarketów lub nowoczesnych fabryk. Warto dodać, że te zmiany nie odbyły się kosztem zadłużania przyszłych pokoleń. Mimo wspólnej w tej sprawie propagandy PiS i Leszka Balcerowicza Polska odnotowała czwarty najmniejszy wzrost długu publicznego w relacji do PKB w całej Europie

— przekonuje Rostowski, zaznaczając, jak wiele Polacy zawdzięczają PO.

Sugeruje, że PO przegrała, bowiem Polacy mają zbyt wysokie oczekiwania.

Wydaje się, że trudniej Polakom dzisiaj zaakceptować, że zarabiają jedną trzecią tego, co Niemcy, niż było osiem lat temu im przyjąć, że zarabiają jedynie jedną czwartą. Poprawa wyglądu „Polski za szybą” zadziałała nawet drażniąco. A odpowiedź Ewy Kopacz na ten problem w formie hasła „Silna gospodarka - wyższe płace” okazała się niewiarygodna

— atakuje Kopacz Rostowski.

Rostowski w spsób kuriozalny tłumaczy słaby wynik rządowej formacji.

Żeby wygrać wybory, politycy muszą adekwatnie opisać świat, w którym przyszło im działać. Rząd Tuska uparcie unikał przyznawania się do sukcesów. Donald Tusk chwalił samych Polaków za ich ciężką pracę, ale nie chciał przy okazji im wytłumaczyć, że bez stosownej polityki gospodarczej nawet ich najcięższa praca poszłaby na marne. Nawet nie myślał o tym, by przypomnieć rodakom, że to głównie dzięki trafnym decyzjom rządu tak dobrze sobie poradziliśmy podczas globalnego kryzysu, a przy konieczności sprzeciwienia się błędnym zaleceniom Komisji Europejskiej dla Polski te decyzje nie były ani oczywiste, ani łatwe

— wychwala Rostowski byłego premiera.

I opisuje istne pole minowe przez jakie PO musiała przejść.

Platforma objęła władzę jako partia prorynkowa. Światowy kryzys wymusił na niej pewną modyfikację zasad i podjęcie niektórych działań sprzecznych z liberalną ideologią gospodarczą (…) Problem w tym, że przymuszony kryzysem rząd był na tyle pragmatyczny, że niektórym wyborcom wydawał się pozbawiony wszelkich innych wartości. Brak narracji, która by uzasadniła konieczny pragmatyzm, wzmacniał tylko podejrzenie, że PO dba głównie o swoje własne interesy. Na dodatek od 2014 r. narracja partii stała się niekończącą się litanią już zrealizowanego socjalnego rozdawnictwa lub tego, którego realizację zapowiadała. Polacy nie mogli zinterpretować takiej narracji inaczej niż jako próbę kupienia ich głosów - i to w dodatku za ich własne pieniądze!

— pisze dalej były minister.

I znów uderza w Kopacz.

Momentem zwrotnym, w którym rozpoczął się zjazd poparcia dla Platformy Obywatelskiej, był przegrany strajk w Kompanii Węglowej, kiedy Ewa Kopacz nie okazała się Margaret Thatcher

— uważa Rostowski.

Dodaje, że „skutek był taki, że w kampanii wyborczej Platforma nie umiała przekonać wyborców do swojej odpowiedzialności finansowej, pomimo faktu, iż jej obietnice - mimo że liczne - w rzeczywistości były mało kosztowne (na pewno w porównaniu z obietnicami PiS)”.

Ewa Kopacz przegrała wybory, bo nie umiała adekwatnie określić linii podziału pomiędzy Platformą a PiS. Bez znaczenia okazał się fakt, że program opozycji był pozbawiony wszelkiej wiarygodności. PO już znacznie wcześniej stała się architektem swojej własnej klęski

— punktuje Kopacz.

Jak widać Rostowski zachwycony jest Donaldem Tuskiem i mocno krytykuje Ewę Kopacz oraz obecną PO. Czyżby szykował już miękki dywan dla Tuska?

wrp


Polecamy „wSklepiku.pl”:„Państwo Platformy. Bilans zamknięcia” - Andrzej Zybertowicz, Maciej Gurtowski, Radosław Sojak.

Książka podsumowuje działalność Platformy we wszystkich przestrzeniach zarządzania państwem.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.