Prof. Nałęcz: Koniec Platformy? "Rządy PiS szybko doprowadzą do tego, że docenimy PO". Odszedł z polityki, założy kabaret?

Fot. wPolityce.pl/TVN24
Fot. wPolityce.pl/TVN24

Prof. Tomasz Nałęcz jest w stanie wykonać wiele umysłowych ćwiczeń, żeby tylko nie przyznać, że konkurencja polityczna zanotowała sukces. W rozmowie z Fakt24.pl były doradca Bronisława Komorowskiego był pytany, czy przyzna, że PiS zanotował historyczny sukces. Prof. Nałęcz nie przyznał…

Nie emocjonuję się tym wynikiem. Już parokrotnie w historii III RP bywały większe sukcesy. Jeśli chodzi o liczbę zdobytych głosów, to nie jest żaden rekord, to nawet nie jest złoto, ani medalowe miejsce

— tłumaczy. Ładne, prawda?

Dla Nałęcza, co może zrozumiałe, bardziej emocjonujący jest upadek lewicy.

Bardziej skonsternował mnie upadek lewicy. Tyle głosów zmarnowanych! Wiele osób nie ma dziś reprezentacji w Sejmie. (…) Współczuję kolegom z SLD, ale ostrzegałem ich, mówiłem: panowie, będziecie sobie pluć w brodę do końca życia! Wykrakałem

— wskazuje.

W jego ocenie „to koniec tej formuły”.

I dobrze! Po 25-latach funkcjonowania nowej Polski, lewica powinna mieć inny charakter

— uważa Nałęcz.

Pytany o to, co dzieje się w Platformie i czy ona jest również na drodze kryzysu, prof. Nałęcz przekonuje, że PO zyska szybko. Dlaczego?

Rządy PiS szybko doprowadzą do tego, że jeszcze docenimy Platformę

— mówi tęsknym głosem Nałęcz.

W jego ocenie Ewa Kopacz wcale się nie wypaliła, ale musiała się zmierzyć z garbem, jaki jej zostawił Donald Tusk.

Ale myślę, że gdyby kampanią pokierował Donald Tusk, wynik byłby gorszy. Ewa Kopacz zapłaciła za wiele zaniechań Donalda Tuska

— tłumaczy niczym adwokat Ewy Kopacz.

Kuriozalne są próby tłumaczenia partii rządzącej z braku działań ws. skompromitowanych polityków, nagranych przez „gang kelnerów”. W ocenie Nałęcza zaniechania w tej sprawie… są dla PO korzystne.

„Bohaterowie” afery obciążyli jej (E.Kopacz – red.) hipotekę. Ale aż takim samowładcą nie była, by pozbywać się ludzi, jak kukiełek w teatrze

— mówi był doradca prezydenta Komorowskiego. Jak widać kompromitacja ludzi władzy nie jest dla Nałęcza powodem, by kogokolwiek usuwać z polityki.

Nałęcz po obronie Ewy Kopacz płynnie przechodzi do krytyki… PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego.

Nie ma się co cieszyć, teraz już przed nim tylko schody. PiS będzie miał kłopot z wycofywaniem się z obietnic socjalnych

— mówi o Jarosławie Kaczyńskim Nałęcz. Wszystko po staremu. PiS jeszcze nie objął rządów, ale już jest krytykowany za to, co robi. Zabawne.

Na koniec Tomasz Nałęcz był pytany o to, jak zareagował Bronisław Komorowski na porażkę Platformy Obywatelskiej.

Liczył się z takim scenariuszem. Jest mu przykro, ale jak to w rodzinie. Gdy są kłopoty, nikt się nie cieszy. Nie sądzę jednak, by specjalnie to odchorował. Jest racjonalnym politykiem. Przyjął to ze spokojem

— tłumaczy Nałęcz. Dzielny ten były prezydent…

Były polityk lewicy jak lew broni na koniec Michała Kamińskiego. Pytany, czy „Misio” był gwoździem do trumny Platformy Nałęcz znów… atakuje PiS.

Nie dajmy się nabrać na tę czarną, PiS-owską propagandę. Oni nienawidzą Kamińskiego, bo świetnie zna ich wszystkie wady. Dorabiają mu straszliwą gębę. Ale ja jestem przekonany o jego talentach i uczciwości

— mówi Nałęcz. I dodaje na koniec:

Dziękuję Bogu, że nie było go po stronie PiS, bo dostaliby w wyborach ze 45 procent!

Zapewne w PiS-ie też się z tego cieszą…

wrp

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych