„Sto razy wolę starego cynika Millera, obliczalnego i gotowego do układania się w konkretnych sprawach niż fanatycznych neomarksistów z Razem”

PAP/Marcin Obara
PAP/Marcin Obara

Rozumiem doskonale pompowanie Partii Razem i jej faktycznego lidera Adriana Zandberga przez „Gazetę Wyborczą” i przez te kręgi, dla których wymarzonym wyborcą jest wielkomiejski leming-hipster, sączący w kawiarni w środku dnia sojowe latte nad swoim macbookiem w poszukiwaniu coraz bardziej szalonych pomysłów na uszczęśliwienie ludzkości. Ale – przyznaję – kompletnie nie rozumiem ciepłego przyjęcia, z jakim Zandberg i Razem spotkały się u niektórych po prawej stronie.

Głównym argumentem było, że to nareszcie „świeża lewica”, bez peerelowskich naleciałości. Ależ to właśnie największy problem, bo dokładnie z tego powodu neokomuniści z Razem są autentycznie niebezpieczni! Starzy postkomuniści w rodzaju Leszka Millera są cyniczni, ale i obliczalni. Również dlatego, że przez lata działania w polityce zrozumieli, jak działa państwo i społeczeństwo. Wiedzą, jakie są granice interwencji, wiedzą, jakich mechanizmów lepiej nie ruszać. Życie nauczyło ich pokory wobec rzeczywistości. No i – co z punktu widzenia prawej strony powinno być ich wielką zaletą – za sprawą swojego zużycia i wieku są mało atrakcyjni jako siła polityczna. Razem to zbieranina młodych kawiarnianych filozofów bez żadnego realnego doświadczenia w polityce, cóż dopiero mówić o kierowaniu choćby pobocznym urzędem. I dlatego ich pomysły nie są w żaden sposób ograniczone realiami, mogą więc być bezdennie głupie. Zarazem polor świeżości sprawia, że stają się atrakcyjni – jak widać, także dla naiwnych po prawej stronie, którzy witają ich z nadzieją.

Powiem szczerze: sto razy wolę starego cynika Millera, obliczalnego i gotowego do układania się w konkretnych sprawach niż fanatycznych neomarksistów z Razem.

Nie trzeba długo szukać, żeby stwierdzić, że Zandberg nie został opuszczony do studia TVP jak deus ex machina. Są w sieci jego zdjęcia w koszulce z Marksem, są jego wystąpienia na tle portretów komunistycznego zbrodniarza Guevary, są jego wywiady, w których mówi rzeczy daleko ostrzejsze niż podczas telewizyjnej debaty. Jego partyjni towarzysze i towarzyszki w kwestiach społecznych powielają najskrajniejsze postulaty rodem z Zielonych (z których się zresztą często wywodzą) i „Krytyki Politycznej”. Mamy więc przede wszystkim opętańczą wiarę w państwo (oczywiście rządzone według ich pomysłów), które ma się mieszać we wszystkie możliwe dziedziny życia. Mamy cały wachlarz postulatów dotyczących homoseksualistów, a także aborcji. Mamy autentyczną, nie udawaną, jak często w przypadku SLD, wrogość wobec Kościoła.

Kompletnym szaleństwem są „sprawiedliwe” propozycje podatkowe. Na projekcie Razem straciłby każdy, kto brutto zarabia powyżej 5150 złotych. Dla wielu to duże pieniądze, ale przecież nie gigantyczne. Taka zaś jest według Razem definicja „najbogatszych”: to każdy, kto zarabia ledwo powyżej 5 tys. brutto. Nie trzeba dodawać, że ci, którzy dzięki swojej ciężkiej pracy i nabytym umiejętnościom zarabiają więcej, straciliby też znacznie więcej, bo Razem postuluje całkiem szaleńczą progresję podatkową, w której już od 10 tys. brutto miesięcznie trzeba by oddawać państwu aż 44 proc. swoich pieniędzy!

Gdyby Razem mogło swoje postulaty realizować, oznaczałoby to posuniętą do absurdu urawniłowkę i domiary jak za komuny. No i oczywiście mnóstwo władzy w rękach urzędników, przez których ręce przechodziłyby gigantyczne pieniądze, ukradzione Polakom.

Czytałem już wiele argumentów: że to całkiem niegroźne, bo i tak nie zostanie zrealizowane, że lewica jest przecież potrzebna (nie rozumiem – a po co i niby dlaczego?), a przede wszystkim, że Razem ma głównie odebrać głosy Zjednoczonej Lewicy i na tym rola młodej partii ma się skończyć. Zadziwia mnie ta krótkowzroczność. Pompowanie Razem może bowiem spowodować, że ugrupowanie przekroczy próg 3 procent głosów, a to da mu już subwencje z budżetu. W subwencjami przez cztery lata można zrobić bardzo wiele. A Zandberg, choć fanatyk, sprawia niestety wrażenie człowieka bardzo inteligentnego. To niezwykle niebezpieczna kombinacja.

Jeden z zaangażowanych działaczy Razem pisze na swoim Facebooku:

Pamiętajcie, nie wybieracie rządu, ale opozycję, nie martwcie, się, że nie pasuje Wam jeden, czy dwa punkty z programu, które i tak nie będą zrealizowane. Piję do słynnych 75 proc. – to jest detal, tego Razem i tak w następnej kadencji nie zmieni, bo nie ma poparcia społecznego, ale śmieciówki możemy ostatecznie wysłać na śmietnik, Razem. […] Wystarczy, że Zandberg się pokazał w ogólnopolskiej TV, a poparcie skoczyło do 4 proc., wiecie co będzie, gdy Razem wejdzie do Sejmu? Za cztery lata Razem posprzątamy po PiS-ie.

Zatem 75 proc. na razie nie, ale jak będzie społeczne poparcie…

A za cztery lata – sprzątanie po PiS-ie.

Pytam moich znajomych z ogólnie pojmowanej prawicy: naprawdę uważacie, że Razem to niegroźni, sympatyczni młodzi ludzie? Naprawdę chcecie, żeby trafiły do nich nasze pieniądze z podatków (na razie jeszcze nie 44- czy 75-procentowych)? Naprawdę chcecie mieć za cztery czy osiem lat do czynienia w Polsce z fanatyczną, zapaterystowską, neomarksistowską siłą polityczną? Bo ja – nie. Dlatego wolę starego, doświadczonego cynika postkomunistę niż młodego, zapalczywego neokomunistę i neomarksistę, zarabiającego kasę w prywatnej uczelni.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.