Wybrane zagadnienia z techniki uruchamiania ministrów rządu Platformy Obywatelskiej

fot.PAP/Paweł Supernak
fot.PAP/Paweł Supernak

Jeśli chodzi o ministra Nowaka, to z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że został on uruchomiony za pomocą mechanizmu zegarkowego. Tym bardziej, że jak wiadomo powszechnie, Piotr Wawrzynowicz osobiście nabył bardzo drogi mechanizm, który potem podstępnie wręczył Nowakowi, jako prezent od rodziny. Technika prosta, żeby nie powiedzieć prymitywna.

Taśmy ujawnione przez TV Republika rzucają snop światła na prywatyzację Ciechu, zwłaszcza na techniki stosowane przez tak zwanych lobbystów. Piotr Wawrzynowicz, oficer największych nadziei polskiej myśli lobbingowej, upodobał sobie sposób „na niezależne forpoczty”:

Dwie niezależne forpoczty badały Włodka, czy on nie spęka przy podejmowaniu decyzji. Posłałem Stasiu Gawłowskiego, to jest sekretarz w Ministerstwie Ochrony Środowiska i Kaziu Plocke, sekretarz w Ministerstwie Rolnictwa, to jest jego kumpel.

Dzisiaj wiemy, że Włodek nie „spękał”. Niestety, w tej rozmowie nie dowiedzieliśmy się szczegółów technicznych, jak Wawrzynowicz uruchomił te swoje forpoczty w postaciach wyżej wymienionych Kazia i Stasia, wiceministrów z rządu Platformy. Być może dowiemy się z innych fragmentów taśm. Natomiast ów Tajemniczy Włodek jest przez media kojarzony z ministrem skarbu Karpińskim Włodzimierzem, nie wiadomo czy słusznie, ale na pewno logicznie.

Z rozmowy wynika niezbicie, że Tajemniczy Włodek w kwestii prywatyzacji Ciechu „dostał zielone światło” od premiera Donalda Tuska. Bez większego ryzyka można więc stwierdzić, że minister skarbu w rządach PO jest uruchamiany przyciskiem, po prostu. Metoda prosta, lecz skuteczna jak wspomniany mechanizm zegarkowy. Czasami banalne rozwiązanie dają doskonałe rezultaty. Taki prezes Kwiatkowski został wprawiony w ruch ujmującym sposobem bycia Kulczyka oraz polędwiczkami w sosie kurkowym. Niby proste danie, ale na niektórych działa jak afrodyzjak.

Z kolei minister Radosław Sikorski został uruchomiony osobiście przez Jana Kulczyka. W jego przypadku oligarcha zastosował metodę mieszaną - łagodnej perswazji połączonej z grą na uczuciach państwowca oraz mglistą obietnicą podarowania mu w dziedziczne władanie ukraińskiej energetyki:

Naprawdę, weźmy przejmujmy energetykę ukraińską. Ja ci to zrobię. Radek - ja ci to zrobię.

Niestety, Sikorski nie ma refleksu pana Zagłoby i nie zaofiarował Kulczykowi w zamian Niderlandów. Metoda mieszana jest już bardzo wyrafinowana i zaleca się ją do najtrudniejszych przypadków, w tym oczywiście do absolwentów ekskluzywnych uczelni zagranicznych.

Najmniejszą wiedzę, właściwie prawie żadną, mamy na temat sposobu uruchomienia w sprawie prywatyzacji Ciechu samego Donalda Tuska przez Jana Kulczyka. Musiała to być niezwykle perfekcyjna i misterna technika, niektórzy twierdzą, że specjalnie sprowadzona z zachodu. To by świadczyło, że Kulczyk był otwarty na innowacje światowe, podobnie zresztą jak Tusk. Można więc powiedzieć, że nie trafiła kosa na kamień, lecz dobrali się jak dwa ziarnka maku w korcu III RP.

Mamy tu bowiem znamienną zbieżność czasową, o której już kiedyś pisałem:

Kulczyk zabiegał o poparcie dla swoich biznesów nie tylko u Tuska, lecz również w Komisji Europejskiej, a także u wicekanclerza Niemiec i władz Ukrainy. W sprawie swoich inwestycji Kulczyk kręcił się po całej Europie,jak nie przymierzając kot z pęcherzem. Rozmowa Kulczyka z Tuskiem miała miejsce w pierwszej połowie 2014 roku. To uściślenie czasu jest ważne. Dokładnie w tym samym czasie premier Tusk wpadł na pomysł Unii Energetycznej również zaczął kręcić się po całej Europie, jak nie przymierzając kot z pęcherzem.

Zatem tu można dywagować, czy premier Tusk zabiegał o interes państwa, zwłaszcza że Unia Energetyczna była utopią od początku, co sam Tusk później przyznał. Natomiast nie można powątpiewać, że oligarcha załatwiał z Tuskiem swój prywatny biznes. Nie znamy tylko sposobu, jakiego użył Kulczyk do uruchomienia Tuska, ale może kiedyś poznamy.

Mamy natomiast absolutną pewność, dlaczego rządowi Platformy nie udało się przez osiem lat napisać ustawy o lobbingu. Ustawa z pewnością nie pozwoliłaby z taką łatwością traktować ministrów rządu jako forpoczty interesów oligarchy.


Najnowsza książka Wojciecha Sumlińskiego: „Czego nie powie Masa o polskiej mafii”.

Lektura dla ludzi myślących odważnie, trzeźwo i niezależnie! Pozycja w ciągłej sprzedaży „wSklepiku.pl”. Polecamy!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.