Przyszedł w biały dzień, przed południem i zaczął strzelać do Marka Rosiaka, a gdy go zabił, usiłował jeszcze poderżnąć gardło Pawłowi Kowalskiemu. Potem tłumaczył, że chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego, ale nie mógł się do niego dostać. Poszedł więc do łódzkiego biura Prawa i Sprawiedliwości i tam zaatakował pierwszych napotkanych, nieznanych sobie ludzi.
Zabójca nie był szaleńcem, jakim wielu chciałoby go widzieć. Był zdrowy na umyśle i świadomy własnych czynów. Przygotował się starannie, atakował i zabijał z zimna krwią. I jasno to wytłumaczył, dlaczego zabijał. Zabijał, bo nienawidził.
Ryszard Cyba należał do PO, choć w chwili zbrodni już był z niej wypisany. Ziarno nienawiści do Prawa i Sprawiedliwości wykiełkowało w nim i rosło, nawożone pogarda i podlewane jadem, aż wydało zbrodniczy plon. Czy siewcy tej nienawiści jeszcze to pamiętają?
Ależ skąd! Oni niczego nie siali, niczego nie podlewali, a jeśli już, to miłość, tolerancję i przyjaźń między narodami. Jak można im przypisywać nienawiść, przecież oni z takim zapałem te nienawiść zwalczali i do dziś ja zwalczają. Ówczesny prezydent i premier na miejscu śmierci Marka Rosiaka ukradkiem złożyli kwiaty. Prezydent był nawet na pogrzebie, ale milczał. Chyba słusznie. Ale przedtem i potem było wiele okazji, by powiedzieć – przepraszamy. Skoro do tego doszło, to chyba coś było nie tak z naszej strony – przepraszamy. Nie, takie słowa nigdy nie padły. Nikt się do nich nie poczuwał. Niektórzy nawet oczekiwali, że to Prawo i Sprawiedliwość powinno przepraszać, że to ofiary powinny przepraszać. Próbowano zamiany ról, zgłosił się Niesiołowski, że Cyba podobno jego chciał zabić, co okazało się jednak wyssaną z brudnych palców bzdurą.
I dominował przekaz – ciszej nad tą trumną, bo jej pamięć zakłóca ustalony w mediach podział na dobro i zło.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Przyszedł w biały dzień, przed południem i zaczął strzelać do Marka Rosiaka, a gdy go zabił, usiłował jeszcze poderżnąć gardło Pawłowi Kowalskiemu. Potem tłumaczył, że chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego, ale nie mógł się do niego dostać. Poszedł więc do łódzkiego biura Prawa i Sprawiedliwości i tam zaatakował pierwszych napotkanych, nieznanych sobie ludzi.
Zabójca nie był szaleńcem, jakim wielu chciałoby go widzieć. Był zdrowy na umyśle i świadomy własnych czynów. Przygotował się starannie, atakował i zabijał z zimna krwią. I jasno to wytłumaczył, dlaczego zabijał. Zabijał, bo nienawidził.
Ryszard Cyba należał do PO, choć w chwili zbrodni już był z niej wypisany. Ziarno nienawiści do Prawa i Sprawiedliwości wykiełkowało w nim i rosło, nawożone pogarda i podlewane jadem, aż wydało zbrodniczy plon. Czy siewcy tej nienawiści jeszcze to pamiętają?
Ależ skąd! Oni niczego nie siali, niczego nie podlewali, a jeśli już, to miłość, tolerancję i przyjaźń między narodami. Jak można im przypisywać nienawiść, przecież oni z takim zapałem te nienawiść zwalczali i do dziś ja zwalczają. Ówczesny prezydent i premier na miejscu śmierci Marka Rosiaka ukradkiem złożyli kwiaty. Prezydent był nawet na pogrzebie, ale milczał. Chyba słusznie. Ale przedtem i potem było wiele okazji, by powiedzieć – przepraszamy. Skoro do tego doszło, to chyba coś było nie tak z naszej strony – przepraszamy. Nie, takie słowa nigdy nie padły. Nikt się do nich nie poczuwał. Niektórzy nawet oczekiwali, że to Prawo i Sprawiedliwość powinno przepraszać, że to ofiary powinny przepraszać. Próbowano zamiany ról, zgłosił się Niesiołowski, że Cyba podobno jego chciał zabić, co okazało się jednak wyssaną z brudnych palców bzdurą.
I dominował przekaz – ciszej nad tą trumną, bo jej pamięć zakłóca ustalony w mediach podział na dobro i zło.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/268867-5-lat-temu-w-lodzi-w-akcie-nienawisci-do-prawa-i-sprawiedliwosci-zamordowany-zostal-marek-rosiak-a-siewcy-nienawisci-wciaz-sieja