Można się nabijać z wypocin blogowych Tomasza Lisa. Machnąć na nie ręką i z politowaniem rzec: oto obnażenie intelektualnego i etycznego stanu czołowego dziennikarza III RP. A jednak ja upieram się, że Lis swoimi finezyjnymi jak konstrukcja cepa wpisami na blogu realizuje przemyślaną strategię na ostatni tydzień wyborów.
Kilka dni temu długo rozmawiałem z przyjaciółmi. Zastanawialiśmy się czego dokładnie, konkretnie się boimy, w związku z perspektywą objęcia rządów przez PiS. I ktoś powiedział wtedy. - Boję się dwóch rzeczy. Po pierwsze, strasznego zaduchu. Po drugie, prowokacji. W mojej szafie znajdą się narkotyki, w moim komputerze pliki materiałów pedofilskich. Zanim się zacznę bronić, będę skończony.
pisze Tomasz Lis w tekście pod „błyskotliwym” tytułem „Nadchodzą”. Oni- inwazja pożeraczy platformerskich ciał, armia Jasona z Piątku 13 i Freddiego Kruegera. Oni- mohery gorsze niż martwe zło z filmu Raimiego. Dybuki, a nie przepraszam, antysemita nie może być żydowskim demonem…a więc oni- demony wyjęte z filmów o egzorcyzmach. Ba, to nowe wcielenie Władimira Putina- tego samego, którego nazywano demokratą po katastrofie Smoleńskiej. Oto oni- wyborcy prawicy pod sztandarem PiS-u.
Ja też się boję. Ale wyłącznie o Polskę. Jeśli więc te żałosne szumowiny, w przestrzeni internetowej fabrykują brudy na mój temat, muszę im z góry odpowiedzieć. Nie uciszycie mnie. Wręcz przeciwnie.
pisze na parówkowym portalu Lis. W swoim wczorajszym tekście napisałem, że skoro Adam Michnik, papież polskich liberałów, który napisał w wyborczej esej o nadciągającym autorytatyźmie może już tylko grać na przebrzmiałych nutach, to jego klakierzy mogą już wyłącznie się kompromitować.Nie dorównujący mu intelektem, nie mający pięknej przeszłości, wychowani na jego najgorszej części intelektualnej spuścizny- mogą tylko straszyć Macierewiczem w płaszczu na Szucha.
Każdy kolejny wpis Tomasza Lisa na blogu jest dowodem na jego postępującą histerię i oderwania od rzeczywistości. Trudno tego nie zauważyć. Czy teksty te przysparzają tylko poparcia PiS-owi? Czy zaszczuwani przez napuszonego aroganta Lisa wyborcy na złość będą głosować na PiS? Pewnie w dużej mierze jest to słuszna uwaga. Jednak testy Lisa są czymś jeszcze.
Jednym z ulubionych oręży środowiska Gazety Wyborczej do walki z „moherami” było perfidne zestawianie opinii wyważonego konserwatysty z wynurzeniami jakiś emocjonalnie niestabilnymi antysemitami ze skrajnej prawicy. Miało to stworzyć wrażenie, że każda osoba o prawicowych poglądach należy do obozu najróżniejszych wariatów, antysemitów i politycznych awanturników.
Tomasz Lis swoimi żenującymi wpisami dokonuje tej samej manipulacji**. Oto obok internetowych trolli pojawia się zapowiedź zmiany władzy w Polsce. Wygrana PiS jest utożsamiana z nienawistymi wpisami na forach internetowych.
Przecież jeszcze gorsze wpisy pojawiają się pod tekstami każdego z naszych publicystów. Tyle, że dotyczą one „kaczki po smoleńsku”, „krwawej Mary” czy polskiego papieża gwałcącego dzieci. Ja również czytam o sobie całą masę niestworzonych rzeczy na najróżniejszych forach. Czy zestawiam ten hejt z władzą PO? Czy zestawiam go z antyklerykalnymi okładkami „Newsweeka”? Nie, ale ja nie jestem, przepraszam za to określenie, ciotą jak dziennikarze wołający „nie bijcie nas” z okładek tygodników opinii. Nie jestem też takim manipulatorem by sugerować, że za tym hejtem stoi cały obóz III RP.
Zaczyna się ostatni tydzień kampanii wyborczej. Nie pomogło im sugerowanie, że za aferą taśmową stoi PiS. Nie pomogło manipulowanie słowami Antoniego Macierewicza i żarty z Jerzego Zelnika. Zostaje stara metoda manipulacji rodem z lat 90-tych, gdy prawica nie mogła się przez brak własnych mediów bronić. Ta metoda również jednak przeminęła, tak jak przeminie niebawem era pluszaczków władzy w dziennikarskim świecie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/268810-amok-wscieklizna-i-panika-tomasza-lisa-oraz-salonu-tak-ale-jest-to-tez-realizacja-planu-wyborczego