Marcinkiewicz czyta w myślach Kaczyńskiego: On nie da stanowiska Beacie Szydło nawet na chwilę. Od razu przejmie władzę

Fot. wPolityce.pl/TVP Info
Fot. wPolityce.pl/TVP Info

Kazimierz Marcinkiewicz, były premier rządu PiS, wciąż zdaje się nie otrząsnął się z traumy związanej z utratą stanowiska. Od tygodni chodzi po mediach i żali się na Jarosława Kaczyńskiego i jego partię. Dziś trafił do TVP Info.

Miesiąc temu myślałem, że będzie miał te 231 mandatów, że będą mieli większość, dziś taki pewien nie jestem. Do akcji wkroczyli ci politycy PiS, którzy zniechęcają centrowych wyborców

-– uważa były premier.

Marcinkiewicz zapytany, kto jego zdaniem wygra wybory 25 października, odpowiedział, że PiS. Stwierdził jednak, że choć miesiąc temu był przekonany o tym, że partia ta otrzyma 231 mandatów, dziś nie jest tego pewien. Przyczyną według byłego premiera jest to, że do głosu zaczynają dochodzić takie osoby jak Antoni Macierewicz, czy Jarosław Kaczyński, którzy wyborców zniechęcają.

Jeśli ta kampania tak się potoczy, to mogą zniechęcić te parę procent, które jest niezbędne do przejęcia całości

-– powiedział.

Jego zdaniem takie elementy kampanii jak otwarta przez Beatę Szydło restauracja „Ewa&Przyjaciele”, która bije rekordy popularności w sieci, to „bawienie się w piaskownicy”.

Fajnie, że partie dostają pieniądze i mogą sobie urządzać coś w rodzaju zabawy, ale to marnotrawienie kilkudziesięciu tysięcy złotych. To dla mnie pachnie skandalem, po to dajemy pieniądze partiom politycznym, żeby one pracowały nad programem dla Polski, żeby się prezentowały, a tu wydawane są lekką ręką na zabawki polityczne

-– mówił. Ciekawe, że nie był tak twardy w ocenach, gdy w innych restauracjach jego koledzy z rządu PO-PSL przejadali tysiące złotych dopisując do długiej listy kolejne skandale.

Marcinkiewicz wskazywał również, że Beata Szydło nie może być pewna nominacji, jeśliby PiS wygrał.

Nie wiedziałem, jak długo potrwa moja kadencja. Znałem i rozumiałem prezesa Jarosława Kaczyńskiego jako człowieka słownego i mówiącego to, co trzeba mówić. Potem zobaczyłem, że on jednak w trakcie sprawowania urzędu gra ludźmi bardzo mocno. Nie miał powodów, żeby mnie odwoływać

-– mówił Marcinkiewicz. W jego opinii został odwołany, bo „żądał tego jego brat”. A może po prostu i w tamtym przypadku prezes Kaczyński uznał, że poseł PiS może być premierem tak długo jak długo jest dobrym premierem. I tak wiele wytrzymał…

Miałem przeświadczenie, że idę na cztery lata. Dziś znając Jarosława Kaczyńskiego, to w jaki sposób postępuje w różnych sytuacjach, widzę, że on chyba jednak nie da tego stanowiska Beacie Szydło nawet na chwilę. Od razu przejmie władzę, bo on do niej się już dziś szykuje. Wrócił na scenę polityczną, zabiera głos równie często i spotyka się z ludźmi równie często jak ona

-– dodał Marcinkiewicz.

Jak widać były premier ćwiczy czytanie w myślach… Marcinkiewicz jest coraz zabawniejszy.

KL

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.