Stworzono takie furtki prawne, które pozwalają omijać przepisy. W Polsce moratorium na handel ziemią jest fikcyjny. Już w 2004 roku przyjęto zasady, które de facto oznaczały jego obejście
— mówi portalowi wPolityce.pl Jan Białkowski, rolnik protestujący przeciwko wykupowi ziemi.
wPolityce.pl: Polscy rolnicy z zachodniopomorskiego alarmują, że do aresztu trafili rolnicy broniący polskiej ziemi przed wykupem. Dziś złożyli Państwo petycję do Agencji Nieruchomości Rolnych pismo w obronie zatrzymanych kolegów. Co dzieje się w tej sprawie?
Jan Białkowski, rolnik ze Szczecina: Mamy do czynienia z zaskakującą sytuacją. Nie widzimy żadnego przestępstwa w działaniu naszych kolegów. Rolnicy zachowują się racjonalnie, gdy konsultują się przy wykupie ziemi. Oni umówili się, że walcząc o trzy działki nie licytują między sobą, ale dzielą się kto po zakup której działki się zgłosi. To jest sytuacja racjonalna.
Prokuratura uznała, że rolnicy prowadzili działalność nielegalną, ponieważ ustawiali przetargi…
W tym samym czasie jednak zagraniczne podmioty, które dzierżawią grunty kupują je w ramach pierwszeństwa nabycia jedynie po cenie wyceny. Nam, rolnikom natomiast każe się stawiać na licytacje i licytować. Tak kupowane ziemie mogą przecież osiągać astronomiczne ceny. Jeśli nawet rolnik płaciłby jedynie wycenę i postąpienie, to już byłoby więcej niż musi płacić za polską ziemię obca spółka. Ona kupując w ramach pierwszeństwa zakupu może płacić mniej. Rolników obciąża się procedurą licytacji. Sytuacja jest wręcz kuriozalna, bo przecież polscy rolnicy wykupują po kilka, kilkanaście hektarów, spółki zagraniczne wykupują masowo, setki hektarów.
To sytuacja w Pana ocenie zła?
Oczywiście. W którym momencie skarb państwa i Agencja Nieruchomości Rolnych traci? Gdy obca spółka wykupuje setki hektarów ziemi za niską sumę, czy też gdy rolnik za wyższą cenę kupuje kilkanaście hektarów? Różnice w ocenie tych transakcji są astronomiczne. Na problemy w tej sprawie wskazał raport NIK, który badał oddział terenowy ANR. Kontrola dotyczyła lat 2011, 2012 oraz początku 2013 roku.
Co wynika z tego raportu NIK? Jakie zauważono niebezpieczne zjawiska?
NIK wyliczył, że nasz oddział ANR sprzedał około 51 tys. hektarów. Średnia cena to 17 tys. zł za hektar. W tym samym czasie Agencja otrzymała wstępne akty notarialne na ziemię o powierzchni w sumie 30 tys. hektarów. Średnia wycena tych ziem wyniosła 30 tys. złotych. Jeśli Agencja sprzedałaby po tej cenie te 51 tysięcy, to ANR zyskałaby dużo więcej środków. A to rolnikom zarzuca się działanie na szkodę skarbu państwa. Agencja ma do nich pretensje, że nie licytowali zakupu ziemi do astronomicznych cen.
Dla władz może to racjonalne oczekiwanie. W końcu chodzi o pieniądze i wpływy. To niesłuszne?
Agencja oczekuje, że rolnicy będą się zadłużać, zachowywać nieracjonalnie i kupować za ogromne sumy. Rolnicy jednak chcą się zachowywać rozsądnie. Pamiętajmy, że bardzo łatwo można nie tylko stracić szanse na tę ziemię, którą chce się kupić, ale i można stracić to, co się już ma. Do tego może prowadzić zbyt poważne zadłużanie się rolników. Wydaje się, że nasze państwo prowadzi politykę, która wspiera zadłużanie się rolników. I to nadmierne. To jest sprawa kuriozalna.
Politycy interesują się sprawą wykupu ziemi? Czy ktoś zauważa Państwa protestem?
Obecnie widać u nas przedstawicieli różnych partii. Pewnie oni się obecnie bardziej nami interesują. Jest okres wyborczy, więc pewnie jest to zrozumiałe. Tak już obecnie będzie, jednak nie jesteśmy w stanie się od tego odciąć. Nam zależy na tym, by nasz protest i postulaty trafiały do jak najszerszego grona odbiorców.
Sądzi Pan, że problemy związane z wykupem ziemi i traktowaniem polskich rolników dotyczą całej Polski? Czy to regionalny problem?
Sądzę, że to może być problem szerszy, nie tylko regionalny. W takim państwie żyjemy. Mówił o tym śp. Lech Kaczyński: „państwo boi się silnych, a jest bezwzględne dla słabych”. Mamy idealny przykład takiej patologii.
Wiemy, że w przyszłym roku zmienia się prawo dotyczące kupowania ziem. Ma Pan obawy, że sytuacja polskiej ziemi się jeszcze pogorszy?
Niemal swobodny obrót ziemią, wykup ziemi przez zagraniczny kapitał trwa. Stworzono takie furtki prawne, które pozwalają omijać przepisy. W Polsce moratorium na handel ziemią jest fikcyjny. Już w 2004 roku przyjęto zasady, które de facto oznaczały jego obejście. W ustawie o sprzedaży gruntów cudzoziemcom zwolniono spółki posiadające grunty z obowiązku uzyskiwania zgody MSW na zakup i sprzedaż akcji. W ten sposób spółka posiadająca grunty może sprzedać obcemu kapitałowi swoje akcje, co sprawi, że w obce ręce trafia również ziemia tej spółki. To dzieje się bez niczyjej zgody! I to jest problem. W naszym województwie to jest główny sposób pozbywania się ziemi.
Rozmawiał Stanisław Żaryn
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/268185-rolnik-protestujacy-w-szczecinie-panstwo-wspiera-nadmierne-zadluzanie-sie-rolnikow-to-jest-sprawa-kuriozalna-nasz-wywiad