Atomowe bzdury i gospodarcza żenada na koniec rządów tej ekipy. Po bajkach z mchu o paproci i "zielonej wyspie" nie zostało nic

PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

Premier Ewa Kopacz majaczy coś o kopalniach atomowych zapewniając, że ma na myśli elektrownię atomową w Polsce, której nie zamierza budować, choć wydano już na nią ponad 300 mln zł, głównie dla polityków PO w ramach specjalnie utworzonej spółki PGE EJ oraz na dodatkowe wydatki. Wicepremier tego rządu Janusz Piechociński, którego inna wicepremier rządu PO-PSL Elżbieta Bieńkowska nazywała pieszczotliwie na taśmach debilem twierdzi, że elektrownia będzie gotowa do 2025 r.

Rzeczywiście premier Ewa Kopacz, nie tylko w kwestiach gospodarczych urasta na prawdziwą królową żenady i obciachu całego 25-lecia, idąc w ślady byłego już na szczęście prezydenta Bronisława Komorowskiego, który zamiast pilnować żyrandola wyniósł z pałacu prezydenckiego krzesła, garnki, a nawet patelnie, jak donoszą media, a teraz wspólnie z innym „Mędrcem europy” reklamują „Cinkciarzy”. To przecież politycy PO-PSL mieli nie tylko gdzieś przez 8 lat polskie górnictwo, małe firmy budowlane, polskich rolników w czasie suszy czy rodziny z niepełnosprawnymi dziećmi koczującymi w Sejmie, dla których zasiłek dziś jest na skandalicznie niskim poziomie.

Rządząca dziś ekipa wykazała się wyjątkowym dyletanctwem zwłaszcza w kwestiach gospodarczych, finansowych, jak i zarządzania państwem nawet tym teoretycznym. Ci ludzie nigdy nie byli w stanie ogarnąć intelektualnie złożoności problemów polskiego państwa i zagrożeń gospodarczych. Uczynili z Polski po ośmiu latach swych rządów kraj loterii paragonowej, a z życia wielu milionów Polaków zrobili nieustający konkurs, pod hasłem jak żyć za 1500 zł netto czy jak przeżyć za 800 zł netto renty czy emerytury. Ci ludzie na czele z MEN nie potrafili sensownie rozwiązać nawet problemu szkolnych sklepików, a za sukces Pani minister uznała wynegocjowanie powrotu drożdżówek do szkół, podobno w przedszkolach, wśród „starszaków” pojawili się już dealerzy lizaków i żelków. Już za parę miesięcy Polacy będą płacić wysoką cenę za „demolkę” finansów publicznych, w tym polskiego zadłużenia, które rośnie w tempie blisko 400 mln zł na dobę.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.