Ansambl. "Oczyma wyobraźni widzę zespół w składzie podstawowym – Misio, niedoszły senator Giertych, były premier Marcinkiewicz"

Mówi się, że prezydent Bronisław w przedostatni dzień swojego urzędowania wyniósł z Pałacu Prezydenckiego kilkaset przedmiotów - komputery, meble, ekspres do kawy, mikrofalówkę, telewizor, sejf, kinkiety i niszczarkę, a także żyrandol.

Aż nie chce się wierzyć. By to wszystko wyniósł, bo przecież ciężkie. Słowo „wyniósł” niestosowne jest z innego jeszcze względu. Oto powiadają, że przedmioty wyceniono wcześniej według stawki groszowej, następnie więc chyba przekazano prezydentowi na jego polecenie i dopiero potem wynosił czy mu wynosili do nowego biura w pałacu pod Blachą. Rzuca to snop światła na podejrzenia o wyniesienie obrazu „Gęsiarka”, ale przekaz jest sprzeczny i agencje światowe sprawy szerzej nie rozwijają, przynajmniej tymczasem.

Jest niedobrze, bo oznaczać by to mogło słabą kondycję prezydenta po zakończeniu misji dla Polski, więc dla nas wszystkich.

Proponuję zatem – jeśli wiadomości się potwierdzą – dywanik, prawda, że nienowy, ale w dobrym stanie oraz obraz „Kapliczka nad ruczajem” z początku wieku, lecz nieznanego twórcy wszak wyraźnie z kręgu postklasycyzmu niemieckiego. Wyceniam je na sto złotych, co stanowi średnio wycenę dwieście razy wyższą od dokonanej przez prezydenta i jego urzędników. Gdyby tak każdy dał choć tyle, to sumienie mielibyśmy czyste.

Apeluję też do kręgów biznesu, by pokryły dachówką Pałac pod Blachą, żeby prezydent nie urzędował byle gdzie. Nie jest co prawda jasne, co on by tam robił urzędując, przeto - zupełnie za darmo –proponuję, by zajął się artystycznymi występami publicznymi, na co jest ogromne zapotrzebowanie, szczególnie wśród wyborców niezdecydowanych.

Oczyma wyobraźni widzę zespół w składzie podstawowym – Misio, niedoszły senator Giertych, były premier Marcinkiewicz.

Misio by śpiewał, co dałoby prezydentowi szansę wznoszenia słynnego „ho, ho” w refrenach, Marcinkiewicz mógłby zatańczyć, bo gibki jest.

Giertych mógłby stać z halabardą. Koniecznie stać i nic więcej, nie gadać, bo byłby to wtedy smutny monodram, a nie o to chodzi.

Oczywiście prezydent mógłby wygłaszać monologi o Polsce i świecie, które miałyby szansę przejść do historii jako „gadki pod żyrandolem”. Wskazuję na możliwość użycia rekwizytu.

W miarę postępów zespół można by rozszerzyć o ministra Sawickiego i minister spraw wewnętrznych z utworami folklorystycznymi, wszak pod żadnym warunkiem nie na występach dla Polonii, która już się poznała, ale kraje Azji i Pacyfiku przyjęłyby to przychylnie, szczególnie po użyciu ukulele przez ministra Sawickiego.

Widzę dzieło ogromne. Pani premier, gdy będzie już na wolnym (chyba że weźmie zwolnienie), mogłaby występować w zabawnych skeczach – na przykład „Kotlecik” lub „Opalona emerytka”, które wzbogacałby tańcem ekspremier Marcinkiewicz. Ten numer mógłby nosić atrakcyjny tytuł „Premiery”. Nie jest wykluczony występ feministek, z nadzieją na publiczność męską.

Pan prezydent mógłby też w sposób zabawny niszczyć plakaty PIS na dużej niszczarce, co zawsze wywołuje salwy śmiechu na sali..

Z treści poważniejszych proponuję publiczne odczytywanie fragmentów prasy, choćby ostatniej „Polityki” (koniecznie przeczytajcie – ze zwrotów). Tamże Tym pisze: „Pisowskie wiedźmy i platformiane topielice szponami za łeb łysy mnie chwytają i bujdami obietnic mamią”, co przy talentach Autora i wsparciu ze strony Dorn Ludwika, który też będzie miał wolne, dałoby efekt w formie zabawnej zaśpiewki przy tańcu gibkiego Marcinkiewicza. Śpiewałby Miś z Autorem, plus refren prezydenta. Jest jeszcze felieton redaktor Paradowskiej o tym, że jeśli PIS wygra, to tylko przez wylosowanie pierwszego numeru na liście. Też za sprawą głupiego elektoratu, o którym wdzięcznie piszą Janicki z Włodyką. Widać, że kadr dostatek, aż do utworzenia zespołu tańca i pieśni, ale wojskowego, miłego prezydentowi Bronisławowi. Dodać do tego by można skeczyk z topieniem Wassermanówny w wykonaniu redaktor Dąbrowskiej, wszystko zaś dedykowane uchodźcom, o miłosierdzie dla których zabiega redaktor Mizerski, który już tylko pisze, a nie czyta tego, co już napisano. Daje to świeżość spojrzenia. Mimowolnie wyszło na to, że zespół mógłby też witać uchodźców zgrabnymi spektaklami, po których uchodźcy tłumnie zaczną przekraczać nasze granice, ku radości autorów Tygodnika oraz kolektywu artystycznego. Stanowczo przy tym radzę apelować do redaktor Paradowskiej o osobisty udział w występach..

Jest tylko jeden problem – jaką nazwę powinien mieć ten zespół, który skupia wszystko, co mamy najlepsze, takoż i wszystkich, a oddać  w nazwie jego ponadstandardową jakość, którą powinny dostrzec agencje światowe. Jako i my dostrzegamy.

Proszę Państwa o propozycje – jak nazwać ten ansambl.

Przecież „Mru.mru” już zajęte, podobnie jak „Kabaret moralnego niepokoju”.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.