Co z tą energią atomową? Odświeżamy pamięć Ewie Kopacz! Gigantyczne pensje dla "swoich", drogie kampanie i obietnice Tuska i PO. Sprawdź, o czym "zapomniała" pani premier!

PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

PAŹDZIERNIK 2012.

Depesze Polskiej Agencji Prasowej. Premier Donald Tusk odnosi się do wypowiedzi Krzysztofa KIliana, który przekonywał, że nie można w Polsce równolegle postawić na gaz łupkowy i atom.

To jest wypowiedź szefa firmy, a nie ministra, czy szefa rządu. Dla polskiego rządu energetyka jądrowa i oczywiście inwestycje w gaz łupkowy to są priorytety. Tutaj nic się nie zmieniło. Będziemy rozmawiali z polskimi firmami, co do których mamy przekonanie, że powinny i w jednym i w drugim przedsięwzięciu uczestniczyć

— zaznaczył premier.

Dodał, że jest zrozumiałe, iż prezesi firm oceniają projekty energetyczne oraz inwestycje w gaz łupkowy pod kątem swoich możliwości finansowych.

Wreszcie lata 2014 i 2015.

Zamieszanie i kontrowersje wokół pensji dla Aleksandra Grada - za serwisem „Polska The Times”, PAP i „Gazetą Wyborczą”.

Aleksander Grad otrzymywał każdego miesiąca dwie pensje. Jako prezes PGE Energia Jądrowa dostaje 13 818,32 zł brutto, a jako szef PGE EJ - 141 468,13 zł brutto. Po odliczeniu składek społecznych i zaliczki podatkowej łącznie daje to ponad 43 tys. zł miesięcznie na rękę.

Prawie 100 tys. zł miesięcznie wynosiła płaca w zarządzie spółek państwowego koncernu Polska Grupa Energetyczna zajmujących się przygotowaniem polskiej elektrowni atomowej

— czytamy w „Gazecie Wyborczej”.

Koncern do przygotowania inwestycji powołał spółkę PGE EJ1. Gazeta dotarła do oświadczenia majątkowego wiceministra skarbu Zdzisława Gawlika, który był wiceprezesem w atomowych spółkach PGE. W pierwszej połowie 2013 r. uzyskał wtedy dochód w wysokości 599 340 zł, czyli niemal 100 tys. zł miesięcznie.

Były minister skarbu Aleksander Grad po odejściu z atomowej spółki PGE został w lutym zeszłego roku wiceprezesem Taurona i na tym stanowisku zarobił 1 mln 63 tys. zł, czyli blisko 120 tys. zł miesięcznie.

Jak widać - przez lata rząd, Platforma Obywatelska, premier Donald Tusk, a pośrednio i sama Ewa Kopacz jako ważny minister i ważna postać tej ekipy uwiarygodniali pomysł na elektrownię atomową w Polsce. Że niemal nic z tego nie wyszło, a grube miliony złotych (opozycja szacuje nawet na 300 mln) trafiły w błoto - nic nowego. Ale przypomnijmy raz jeszcze wypowiedź pani premier…

W przeciwieństwie do moich konkurentów politycznych, nie mam w tyle głowy planu budowy elektrowni atomowych!

Jak brzmi to w kontekście przywołanych informacji, decyzji i wypowiedzi? Czy kobieta, która stoi na czele rządu niemal 40-milionowego kraju ma choćby mgliste pojęcie o tym, co się dzieje w państwie?

wwr

« poprzednia strona
12

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.