Nawet zakochany w sobie gej w sutannie nie ma prawa żerować na śmierci dziecka. To po prostu obrzydliwe

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Z całym szacunkiem dla Roberta Mazurka, ale dokonana przez niego próba zestawienia księdza Charamsy z księdzem Oko to już nie aberracja, ale efekt jakiejś trudniej do zdefiniowania pomroczności jasnej. Rozumiem, że sobota i że wina Mazurka, ale wina ks. Charamsy jest absolutnie niepodważalna.

Nie wiem, jakich użyć przykładów, by to Robertowi uświadomić. Może z futbolu – w ostatniej minucie bezbramkowego finału Mistrzostw Świata piłkarz drużyny X strzela z premedytacją gola samobójczego. I skacze, i cieszy się jak szalony, a potem ściąga gacie i wypina tyłek w stronę kolegów. Wystarczy?

Wiem, co Państwo powiedzą – to mało. Może zatem, jeśli ktoś tego, jak mawia młodzież, „nie ogarnia”, trudno mu to wytłumaczyć? Nie piszę tego tekstu, by polemizować z Mazurkiem. Wszyscy znani mi ludzie postrzegają czyn i słowa ks. Charamsy jako rzecz wyjątkowo ohydną i kretyńską, on nie, trudno.

Zestawienie kogoś tak ponurego i beznadziejnie zakochanego we własnych genitaliach z obiektem szyderstw i nienawiści „Gazety Wyborczej”, czyli wiernym Kościołowi księdzem Dariuszem Oko wystawia świadectwo daru wyważania racji raczej autorowi owego zestawiania, nie księdzu Oko. To jeszcze jeden dowód na to, że prawda rzadko leży pośrodku i nie ma co jej zawsze i wszędzie na tym środku umieszczać. Dość o Koledze Mazurku, którego czytam chętnie, by nie rzec pasjami. Mam nadzieję, że zrozumie, jak wielki zawód swoim ostatnim tekstem sprawił wielu swoim czytelnikom. A teraz o samym księdzu. Obejrzałem jego kilkuminutowy filmik na youtubie kilka razy.

I kilka rzeczy kłuje w oczy. Nie będę wskakiwał w buty Największego Spośród Aktorów Popierających Platformę – Daniela Olbrychskiego i nie napiszę: „wiem to, bo sam studiowałem aktorstwo!”. Napiszę jedynie: ten człowiek gra. Jak mawiają aktorzy – zagrywa się „kubłami”, co oznacza mniej więcej tyle, że udaje tak bardzo, iż widać to gołym okiem. Udaje, gdy gestykuluje niczym mały Ducze, powtarzając bez przerwy, że ktoś coś robi „bezkarnie!!!”. I udaje, gdy „wzrusza się” losem chłopca, który popełnił samobójstwo z powodu prześladowania go jako zbyt „miękkiego”. To drugie udawanie wydaje mi się szczególnie obrzydliwe. I choćbym nie wiem, ile czasu spędził na znalezieniu innego słowa, to nie znajdę, bo wykorzystywanie śmierci dziecka dla prywatnych, czysto narcystycznych celów pozostanie w mojej ocenie rzeczą obrzydliwą.

Ale tych obrzydliwości jest więcej – choćby to, że ks. Charamsa nie zadał sobie nawet przez sekundę pytania, jak jego gejowski kamingaut (że to się zawsze z gwałtem rymuje?) przyjmą najmłodsi właśnie – np. chłopcy i dziewczynki idący w tym roku do Pierwszej Komunii. I jeszcze młodsi, choćby ci, których babcie właśnie teraz uczą się modlić i mieć szacunek do księdza. A młodzież tak chętnie łykająca każdą plwocinę salonu uderzającego w Kościół i księży, nawet w Jana Pawła II? Młodzież zapatrzona w Nergala, bo ksiądz Boniecki nie widział w nim niczego złego? Nie widział, bo mu paru idiotów naszeptało do ucha, że to może i satanista, ale „jasełkowy”. Bo zabrakło w otoczeniu księdza Bonieckiego mądrzejszych, którzy siwej głowie pokazaliby nieco zdjęć, np. ze zwłokami ofiar satanistów. Wcześniej także „jasełkowych”. Po morderstwie już nie.

Czemu ks. Charamsa takich pytań sobie nie zadał? Bo jak wielu wielkomiejskich gejów stawia się ponad resztą śmiertelników, a jako ksiądz gej uznaje się za godnego dokonania w Kościele rewolucji. Bo jakiś diabeł niejasełkowy szepcze mu do ucha, że cierpienia księdza geja zmuszonego uprawiać homoseks z innym samcem jest większe niż cierpienie Jezusa na krzyżu. Bo sutanna to dla niego tylko strój, koloratka – rodzaj krawata, a Bóg – cóż Bóg może? Do Boga daleko, a partner czeka z kolacją.

Wydaje się rzeczą logiczną, że ks. Charamsa powinien czym prędzej założyć własny kościół, bo ten rzymskokatolicki jest już dla niego za ciasny. Kto wie, może na Czerskiej zbierze jakichś wyznawców? Może dołączy do nich jakiś duchowny, który chce zostać kobietą? Może jakaś drag queen, która chciałaby przywdziać habit? Zamiast krzyża rura do tańczenia, zamiast ołtarza plakaty ks. Charamsy z partnerem, najlepiej bez ubrań, bo czyż Adam i Ewa byli ubrani? I heja – jedziemy!

Beze mnie, proszę geja, i bez katolików. Tu nie chodzi o żadną homofobię. Tu chodzi o to, że nie poddamy się homoterrorowi, także temu, który ks. Charamsa uprawia, wypisując bzdury do Watykanu. Paradoksalnie wszyscy ci, którzy uważali dotychczas, że niektóre wypowiedzi o homoterrorze czy terrorze gender wspomnianego księdza Oko były zbyt ostre, dziś muszą skorygować opinie. Albo polski Kościół obroni się przed Czerską, przed ks. Charamsą pragnącym karać za wierność Kościołowi, a także przed medialnymi „autorytetami” w sutannach (a czasem i bez) potrafiącymi powiedzieć młodzieży jedynie „róbta, co chceta”, albo polski Kościół zginie.

We Francji muzułmanie chcą przejmować „nieużywane” kościoły i przerabiać je na meczety, mówi to Państwu coś? Niestety, żadnemu zdeklarowanemu księdzu gejowi nie udało się tam przyciągnąć tłumów. Może zatem Kościół to nie jest Klub Przyjaciół Męskiej Klaty, co nie oznacza, że dla homoseksualistów ma być zamknięty? Może procesja Bożego Ciała to jednak nie jest Parada Równości, a powołaniem osoby duchownej nie jest szerzenie własnego ego, choćby nie wiem, jak wypełnionego beznadzieją? Nie wiem, tak pytam. Bezkarrrnie, bezkarrrnie, proszę geja.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.