Był taki czas i warto go przypomnieć tym, którzy straszą PiS-em i ogonami na mszę praworządności dzisiaj dzwonią.
Piechociński w Zetce:
…był taki kiedyś czas, że pan poseł Gruszka miał asystenta, tego asystenta aresztowano pod karą, pod groźbą tego, że jest zdrajcą ojczyzny. Przesiedział kilka ładnych miesięcy, jego mama ze zgryzoty w tym czasie zmarła, poseł Gruszka dostał wylewu, człowiek został uniewinniony, państwo wypłaciło mu odszkodowanie i nikt z tych, którzy z taką łatwością podjęli decyzję o aresztowaniu tego młodego człowieka i przekreśleniu mu życia nie ponosi odpowiedzialność i nie powiedział nawet publicznie przepraszam….
Owszem, był kiedyś taki czas, szkoda tylko, że Piechociński nie dodał jaki. Otóż Marcin Tylicki, asystent posła Gruszki, został niewinnie aresztowany w marcu 2005 roku, wtedy, gdy samodzielnie rządziło SLD, prezydentem był Aleksander Kwaśniewski, a premierem Marek Belka, skądinąd później, głosami PO i PSL wybrany na prezesa NBP. Ministrem spraw wewnętrznych i zwierzchnikiem służb, odpowiedzialnych za prowokacje wobec Tylickiego, był wtedy miłujący praworządność Ryszard Kalisz.
Natomiast uniewinnienie asystenta nastąpiło w kwietniu 2007 roku, gdy rządziło Prawo i Sprawiedliwość, prezydentem był Lech Kaczyński, a premierem Jarosław. Ministrem Sprawiedliwości zaś był wtedy wleczony (nieskutecznie) przed trybunał Zbigniew Ziobro.
Piechociński nie dodał też, że po aresztowaniu Tylickiego w jego obronie stawał niżej podpisany europoseł Janusz Wojciechowski, który udzielał mu poręczenia. Sam Piechociński korzystał wtedy z okazji zachowywania się cicho.
Szkoda, że Piechociński te okoliczności przemilczał, bo warto czasem przypomnieć politykom lewicy, straszącym Prawem i Sprawiedliwością, jak wyglądała praworządność pod ich rządami. I to nie był tylko niewinnie aresztowany asystent posła Gruszki, którego matka przypłaciła ten areszt śmiercią, a Gruszka paraliżem. To także sławny prezes Kluska, pod rządami SLD skasowany przy pomocy służb skarbowych i wymiaru sprawiedliwości. To prezes PKN Orlen Modrzejewski, aresztowany w świetle kamer na ulicy, żeby ułatwić rządowi zmianę na stanowisku.
To wreszcie „Układ Zamknięty”, na wspomnienie którego ciarki przechodzą.
Tak, był kiedyś taki czas i warto go przypomnieć, zwłaszcza tym, którzy straszą PiS-em i ogonami na mszę praworządności dzisiaj dzwonią.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/267277-warto-przypomniec-politykom-lewicy-straszacym-pis-em-jak-wygladala-praworzadnosc-pod-ich-rzadami