Nasz zabawny Stefek

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Nawet gdybym nazywał się Donald Tusk, czy nie daj Boże Komorowski, Kierwiński, Grupiński, a może nawet gdybym nazywał się Palikot albo Miller, Ogórek, Petru, Korwin-Mikke, Kukiz, Kowalski. Jakkolwiek bym się nazywał, i jakąkolwiek partie bym tworzył, i jakiekolwiek wartości prezentował –nieważne. Ale z całych sił bym domagał się stanowczo w imię zdrowego wzrostu młodzieży i (nawet pozorów) normalności odsunięcia posła profesora Stefana Niesiołowskiego od wypowiedzi publicznych. To absolutnie kliniczny przypadek patologicznej nienawiści i brunatnej hipokryzji. To człowiek, któremu ego zmieniło myślenie w jad. To gangrena życia publicznego i niepokonany twórca obraźliwych epitetów. A tak naprawdę platformiany błazen, osobnik, którego już chyba nikt (a zwłaszcza koledzy z PO) nie traktuje poważnie.

Jego opinie nie mają już żadnej wartości społecznej czy politycznej. Mogą być co najwyżej obiektem badań niezrównanego profesora Jana Miodka albo –niestety-psychiatrów. Mam niekiedy zupełnie realne wrażenie, że się ze swoimi robalami na głowy zamienił. A szkoda. Podobno kiedyś był pożyteczny. A dzisiaj ani profesor, ani polityk. Po prostu Niesiołowski.

Wyraźnie widać, że do TV jest zapraszany na tej samej zasadzie jak zdeklarowani pederaści, odlotowi ideolodzy czy po prostu odmieńcy. Niesiołowski to już dawno nie treść, to wyłącznie osobliwość formy.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.