Godny i uroczysty pogrzeb Niezłomnych. Trudno w takich momentach unikać patosu - był to piękny i dobry dzień dla Polski i wolnych Polaków

Fot. Andrzej Skwarczyński
Fot. Andrzej Skwarczyński

Gdy pisze się kilka słów na gorąco po tak podniosłych uroczystościach jak dzisiejszy pogrzeb 35 (spośród 40 zidentyfikowanych) Żołnierzy Niezłomnych, łatwo jest popaść w patos. Ale jak nie używać wielkich słów i jak uciec od nich, gdy uczestniczyło się w wydarzeniu, na które wolni Polacy czekali nawet kilkadziesiąt lat?

Trumny ustawione na Placu Piłsudskiego, przewiezione w kondukcie i wreszcie pochowane w uroczysty sposób w Panteonie na Powązkach Wojskowych miały nigdy nie doczekać tej chwili. Szczątki walczących z komunistycznym terrorem trafiły do bezimiennych dołów śmierci, zapomniane i okryte wieczną hańbą. Niedzielny pogrzeb pokazał, że sprawiedliwość, prawda i dobro, nie bójmy się czasem używać takich słów, czasem zwyciężają.

Fot. Andrzej Skwarczyński
Fot. Andrzej Skwarczyński

Ciężko było powstrzymać wzruszenie, gdy kolejne trumny z nazwiskami wielkich Polaków trafiały do panteonu - panteonu chwały, a nie pogardy, do jakich chcieli ich zepchnąć komunistyczni oprawcy. Dwudziesto-, trzydziestoletni bohaterowie wyczytywani z imienia, nazwiska i pseudonimu doczekali się dziś od wolnej Polski najwspanialszego uczczenia - godnego pochówku, państwowej i uroczystej oprawy, pochylenia głowy przez prezydenta, szefa rządu, ministrów, zwykłych Polaków.

Bohaterowie zostali dziś przywróceni, w oficjalny sposób, bo przecież oddolny kult Niezłomnych trwa od dobrych kilkunastu lat, polskiemu państwu, polskiej historii. Ważne, że nad trumnami Wyklętych obyło się dziś bez awantur i zgrzytów. Że mimo różnic, podziałów, wzajemnych i mniej lub bardziej uzasadnionych żali i pretensji (do których z pewnością wrócimy) udało się dziś pokazać, że są sprawy ważniejsze. Można zastanowić się, czy syn Witolda Pileckiego (w przeciwieństwie do jego córki) nie mógł znaleźć się wśród oficjalnych gości, czy nie można było w bardziej godny sposób uczcić dokonania prof. Szwagrzyka. Ale to nie miejsce i czas na roztrząsanie tego typu problemów.

Cieszy, że (podczas wystąpienia min. Kunerta) wspomniano dziś niemal wszystkich, którzy przez 25 lat wolnej Polski domagali się uczczenia Niezłomnych. To również był ich dzień.

Fot. Andrzej Skwarczyński
Fot. Andrzej Skwarczyński

Ale obserwując wydarzenia na Placu Piłsudskiego i Powązkach Wojskowych nie mogłem powstrzymać się od porównania między dzisiejszymi uroczystościami i pochówkiem Wojciecha Jaruzelskiego sprzed ponad roku.

CZYTAJ WIĘCEJ: Byłem pod katedrą polową i na Powązkach. Drodzy rządzący III RP, ceremonią ku czci Jaruzelskiego obrzydziliście mi polskie państwo. Sześć obrazków, których nie pokazały telewizje

I wtedy, i dziś na uroczystej mszy i na Powązkach Wojskowych byli najwyżsi przedstawiciele państwa polskiego. I wtedy, i dziś słyszeliśmy salwy honorowe, orkiestrę wojskową i homilię tego samego biskupa. Ale o ile w maju 2014 roku triumfowało wszystko to, co najgorsze w III RP i jej polityce historycznej (a raczej jej braku), o tyle dziś na twarzach tylu ludzi - weteranów polskiego wojska, młodych przedstawicieli grup rekonstrukcyjnych, środowisk niepodległościowych - można było zobaczyć uśmiech i łzy szczęścia. Pedagogika wstydu, na którą nierzadko pomstujemy (i słusznie) przegrała dziś z dumą z polskiej historii. Jednoznaczne wybrzmienie słów o bohaterstwie Wyklętych powinno na zawsze zapisać się w polskiej historii.

Warto przy tym pamiętać, że dzisiejszy pochówek 35 bohaterów antykomunistycznego podziemia to tylko pierwszy etap. Etap ważny, konieczny, ale z pewnością niezamykający całej sprawy uczczenia Żołnierzy Niezłomnych. Czekamy na dalszą część ekshumacji na Łączce. Czekamy i pilnujemy tej sprawy - mając godnego patrona tej kwestii, prezydenta Andrzeja Dudę.

Musimy odnaleźć i zidentyfikować wszystkich Niezłomnych (a przynajmniej tylu, na ile to możliwe). To potrwa. Mam jednak nadzieję - a obserwując działania instytucji państwa chyba i pewność - że dzisiejszy piękny dzień dla Polski nie będzie ostatnim. Wyklęci wracają. Patrząc na ostatnie kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat wydaje się, że dokonano niemożliwego, a jednak to się stało. To również ważna lekcja dla wszystkich środowisk patriotycznych i niepodległościowych. Wytrwała walka, budowanie instytucji i codzienna, nierzadko żmudna i męcząca praca przynosi końcowe efekty, o jakich trudno było marzyć.

Wolna Polska odrobiła dziś sporą część swoich zaległości względem swoich bohaterów i swojej historii. Do zrobienia zostało jeszcze dużo, ale dzięki takim uroczystościom jak dzisiejsze polskie państwo staje się bliższe, bardziej „swoje”. Wszyscy, którzy przyłożyli cegiełkę do tego, by tak się stało (a lista ich długa), mogą dziś z dumą podnieść swoje głowy. Jesteśmy świadkami wielkiej sprawy.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych