Premier Ewa Kopacz: Rubla nie zarobiłam, ale cnoty nie straciłam, bo nie miałam

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Szefowa polskiego rządu wystarczająco długo grała rolę pierwszej niezłomnej w sprawie kwot imigrantów, żeby Niemcy zdążyli zszargać nam opinię i przedstawić jako pozbawionych ludzkich uczuć ksenofobów. Zaangażowali w tym celu nawet szalonego Jana Grossa, który zgrabnie połączył niemieckie dzieło jakim był Holocaust ze sprzeciwem Polaków wobec islamskiej nawały na Europę. Tych strat nie nadrobimy, choćbyśmy nie wiem jak się starali – to będzie niemiecki kapitał do szantażowania nas w przyszłości.

Po czym pani premier przyjęła propozycję Unii, czyli mamy przyjąć pięć tysięcy więcej uchodźców niż to, co ona sama deklarowała na początku. Dla Polski zatem rubla nie zarobiła, a cnoty nie straciła, bo i tak już nie miała – nikt w Polsce nie wątpił, że w uległości wobec Angeli Merkel premier Kopacz nie da się wyprzedzić Tuskowi. Patrząc na jej bezwstydną służalczość można domniemywać, że uczennica prześcignie mistrza. O sprowadzeniu kilkuset Polaków z pogrążonego w wojennym chaosie Donbasu nawet się nie zająknęła, widocznie na nich już nie starczyło jej solidarności. Cały swój zapas wyczerpała na islamistów.

Tym samym Polska dołączyła do państw „przewlekle bezradnych” wobec kryzysu imigranckiego, jak to określił Jan Rokita. Sama pani premier dołączyła raczej do „przezornie zaradnych” polityków unijnych, co zapewne będzie skutkowało ciepłą, unijną posadką. Może nie tak ciepłą jak piastowana przez Jego Fasadowość Donalda Tuska, ale na pewno o niebo bardziej lukratywną niż funkcja szefa polskiego rządu. Można stawiać dolary przeciwko orzechom, że w przypadku porażki PO w wyborach premier Kopacz długo miejsca w Polsce nie zagrzeje, czego dowodzi choćby szeroki i wylewny uśmiech niemieckiego szefa MSW, kiedy wychwalał decyzję polskiego rządu.

Jest również absolutnie i stuprocentowo pewne, że na tej liczbie przyjętych imigrantów się nie skończy, gdyż wczorajsza decyzja jest zachętą dla następnych rzesz amatorów tłustych, europejskich zasiłków. Z tym, że następne „kwoty” nie obchodzą pani premier z oczywistych względów, ona wtedy będzie już „kwotowała” na własne konto w Brukseli. Co było do przewidzenia.

Grupa Wyszehradzka z udziałem Polski stała się fikcją. Wiceminister Trzaskowski tłumaczy, że musieliśmy być solidarni wobec naszych europejskich partnerów, tak jakby Czechy, Węgry, Słowacja i Rumunia, które sprzeciwiły się przyjęciu imigrantów, leżały gdzieś na krańcach świata, za siedmioma górami i lasami. Zamiast przewodzić państwom Europy Środkowo-Wschodniej, staliśmy się przystawką na niemieckim stole. Taki już etos premier Ewy Kopacz.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych