Jeszcze przed budową płotu, imigranci ogołocili rolnikom pola i sady. Zabijali i zjadali napotkane zwierzęta. Doszło również do włamań
— mówi portalowi wPolityce.pl Grzegorz Piątkowski ze Społecznego Komitetu STOP Nielegalnym Imigrantom, członek Polski Razem.
wPolityce.pl: Niedawno wróciłeś z Węgier, gdzie byłeś świadkiem dramatycznych wydarzeń na terenach przygranicznych. Jak postrzegasz sytuację w tej części Europy?
Grzegorz Piątkowski (Społeczny Komitet STOP Nielegalnym Imigrantom, Polska Razem): Wrażenie są tragiczne. Już na początku naszego pobytu w węgierskiej miejscowości Asotthalom, gdzie udałem się wraz z szefem naszego komitetu Wojciechem Cieślakiem, spotkaliśmy pięciu młodych Pakistańczyków, którzy zapytali nas po angielsku, gdzie są. Powiedzieli, że przyjechali do Europy, bo w ich państwie nie ma demokracji. Zgodzili się z nami rozmawiać pod warunkiem, że nie wydamy ich policji. Przystaliśmy na ten warunek. Niewiele im to jednak pomogło, bo postanowili pójść główną drogą do Budapesztu, gdzie zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy. Mogliśmy jednak zauważyć, że nie są żadnymi uchodźcami politycznymi, tylko przybyszami szukającymi w Europie lepszego życia.
Spotkaliśmy się z burmistrzem Asotthalom Toroczkai László, który powiedział nam, że jeszcze przed budową płotu, imigranci ogołocili rolnikom pola i sady. Zabijali i zjadali napotkane zwierzęta. Doszło również do włamań. Punktem krytycznym był moment, kiedy przybyło 100 przemytników ludzi. Na miejscu było zaledwie 5 policjantów i 30 członków obywatelskiego patrolu złożonego z mieszkańców. Ci ludzie zostali zaatakowani! Na szczęście sytuację udało się opanować, nikt nie zginął, ale było bardzo niebezpiecznie.
Jak wygląda życie mieszkańców po tym incydencie?
Da się zauważyć wyraźnie oznaki niepokoju. Widzieliśmy podkopy pod płotem i znaczki na domostwach, które informowały, że właściciele dysponują bronią i wideo monitoringiem. Przy granicy takie oznaczenia są niemal przy każdej posiadłości! Takiego najazdu jeszcze nigdy nie doświadczyli, bo właśnie tak traktują imigrantów – jako najeźdźców. W bardzo bliskiej odległości jest zamknięte przejście graniczne odgrodzone bramą, zasiekami, którego pilnują żołnierze z bronią długą wyposażeni w wozy pancerne. Burmistrz mówił nam, że państwo nie miało środków na dodatkową ochronę, ale mieszkańcy sami złożyli się na pickupa dla oddziałów obywatelskich, aby mieć możliwość patrolowania granicy. Można też spotkać patrole konne.
Pospolite ruszenie?
Można tak powiedzieć.
Czy, poza wspomnianą grupką Pakistańczyków, mieliście styczność z imigrantami przybywającymi do Węgier?
Po spotkaniu z burmistrzem sami zobaczyliśmy, jak 25 imigrantów wychodzi z lasów. Same chłopaki! Żadnej kobiety, starca, dziecka… Tylko młodzi mężczyźni w wieku „poborowym”. Nie sprawiali wrażenia pokojowo nastawionych, na szczęście szybko pojawiła się policja. Niestety nie pozwolono nam nagrywać tego zajścia kamerę. Na każdym kroku czuć ducha gotowości bojowej.
Czy wyobrażasz sobie powtórkę z tego scenariusza w Polsce?
Przedstawiciele think tanku powołanego przez Orbana ds. migracyjnych ostrzegali nas, że fala imigrantów ruszy teraz przez Rumunię, Słowację i Polskę do pozostałych państw. Nie chciałbym tego doświadczyć, ale jest to całkowicie możliwe. Skoro imigranci będą mieli jedyny szlak, a nasze granice są ogołocone, zaś Straż Graniczna kilka miesięcy temu została pozbawiona broni długiej – scenariusz jest gotowy. Warto pamiętać, że jesteśmy zewnętrzną granicą strefy Schengen. Między Przemyślem a Lwowem granica biegnie w polu, podobnie granica między Słowacją a Polską. Te granice są całkowicie niestrzeżone.
Czytaj dalej na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jeszcze przed budową płotu, imigranci ogołocili rolnikom pola i sady. Zabijali i zjadali napotkane zwierzęta. Doszło również do włamań
— mówi portalowi wPolityce.pl Grzegorz Piątkowski ze Społecznego Komitetu STOP Nielegalnym Imigrantom, członek Polski Razem.
wPolityce.pl: Niedawno wróciłeś z Węgier, gdzie byłeś świadkiem dramatycznych wydarzeń na terenach przygranicznych. Jak postrzegasz sytuację w tej części Europy?
Grzegorz Piątkowski (Społeczny Komitet STOP Nielegalnym Imigrantom, Polska Razem): Wrażenie są tragiczne. Już na początku naszego pobytu w węgierskiej miejscowości Asotthalom, gdzie udałem się wraz z szefem naszego komitetu Wojciechem Cieślakiem, spotkaliśmy pięciu młodych Pakistańczyków, którzy zapytali nas po angielsku, gdzie są. Powiedzieli, że przyjechali do Europy, bo w ich państwie nie ma demokracji. Zgodzili się z nami rozmawiać pod warunkiem, że nie wydamy ich policji. Przystaliśmy na ten warunek. Niewiele im to jednak pomogło, bo postanowili pójść główną drogą do Budapesztu, gdzie zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy. Mogliśmy jednak zauważyć, że nie są żadnymi uchodźcami politycznymi, tylko przybyszami szukającymi w Europie lepszego życia.
Spotkaliśmy się z burmistrzem Asotthalom Toroczkai László, który powiedział nam, że jeszcze przed budową płotu, imigranci ogołocili rolnikom pola i sady. Zabijali i zjadali napotkane zwierzęta. Doszło również do włamań. Punktem krytycznym był moment, kiedy przybyło 100 przemytników ludzi. Na miejscu było zaledwie 5 policjantów i 30 członków obywatelskiego patrolu złożonego z mieszkańców. Ci ludzie zostali zaatakowani! Na szczęście sytuację udało się opanować, nikt nie zginął, ale było bardzo niebezpiecznie.
Jak wygląda życie mieszkańców po tym incydencie?
Da się zauważyć wyraźnie oznaki niepokoju. Widzieliśmy podkopy pod płotem i znaczki na domostwach, które informowały, że właściciele dysponują bronią i wideo monitoringiem. Przy granicy takie oznaczenia są niemal przy każdej posiadłości! Takiego najazdu jeszcze nigdy nie doświadczyli, bo właśnie tak traktują imigrantów – jako najeźdźców. W bardzo bliskiej odległości jest zamknięte przejście graniczne odgrodzone bramą, zasiekami, którego pilnują żołnierze z bronią długą wyposażeni w wozy pancerne. Burmistrz mówił nam, że państwo nie miało środków na dodatkową ochronę, ale mieszkańcy sami złożyli się na pickupa dla oddziałów obywatelskich, aby mieć możliwość patrolowania granicy. Można też spotkać patrole konne.
Pospolite ruszenie?
Można tak powiedzieć.
Czy, poza wspomnianą grupką Pakistańczyków, mieliście styczność z imigrantami przybywającymi do Węgier?
Po spotkaniu z burmistrzem sami zobaczyliśmy, jak 25 imigrantów wychodzi z lasów. Same chłopaki! Żadnej kobiety, starca, dziecka… Tylko młodzi mężczyźni w wieku „poborowym”. Nie sprawiali wrażenia pokojowo nastawionych, na szczęście szybko pojawiła się policja. Niestety nie pozwolono nam nagrywać tego zajścia kamerę. Na każdym kroku czuć ducha gotowości bojowej.
Czy wyobrażasz sobie powtórkę z tego scenariusza w Polsce?
Przedstawiciele think tanku powołanego przez Orbana ds. migracyjnych ostrzegali nas, że fala imigrantów ruszy teraz przez Rumunię, Słowację i Polskę do pozostałych państw. Nie chciałbym tego doświadczyć, ale jest to całkowicie możliwe. Skoro imigranci będą mieli jedyny szlak, a nasze granice są ogołocone, zaś Straż Graniczna kilka miesięcy temu została pozbawiona broni długiej – scenariusz jest gotowy. Warto pamiętać, że jesteśmy zewnętrzną granicą strefy Schengen. Między Przemyślem a Lwowem granica biegnie w polu, podobnie granica między Słowacją a Polską. Te granice są całkowicie niestrzeżone.
Czytaj dalej na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/265919-tylko-u-nas-wstrzasajaca-relacja-z-wegier-i-ostrzezenie-dla-polski-nie-mozemy-przyjmowac-mlodych-facetow-upchnietych-tutaj-przez-isis-to-piata-kolumna