Z „Gazetą Wyborczą”, TVN 24 i Tok FM nawet nie trzeba polemizować. Same się zaorały w sprawie „uchodźców”

Fot. PAP/Zborowski
Fot. PAP/Zborowski

Ewę Kopacz skuteczniej od Jarosława Kaczyńskiego zaorał i ośmieszył w sprawie „uchodźców” Jan Vincent Rostowski, były wicepremier, przez jakiś czas jej główny doradca - w poczytnym „Financial Times”.

Nic tak nie sprowadza na ziemię jak „samozaoranie” ludzi bezgranicznie i bezwarunkowo zakochanych w tzw. uchodźcach. Polega to na tym, że w akcie wielkiego uniesienia politycy, dziennikarze czy komentatorzy wyrzucają z siebie akty strzeliste wobec uchodźców, zapominając, że wcześniej sami albo ich partyjni bądź redakcyjni koledzy głosili to, co teraz z wielkim zacięciem i często na granicy histerii zwalczają. Do samozaorania dochodzi też wtedy, gdy zaprasza się do studia gościa mającego obnażyć, zdemaskować i ośmieszyć rodzimych ksenofobów i przyłożyć tym, co zawsze, a tymczasem gość wywija numer i mówi coś zupełnie innego. A prowadzącemu „mózg staje” z wrażenia. Najbardziej spektakularne samozaorania dotyczą polityków, bo to jednak oni podejmują decyzje mające wpływ na nasze życie. I z tego punktu widzenia największego samozaorania w Europie dokonała ostatnio Angela Merkel, zaś w Polsce - Ewa Kopacz. Na rynku medialnym największe osiągnięcia w samozaoraniu mają natomiast sami milusińscy, czyli „Gazeta Wyborcza”, Tok FM i TVN 24.

18 września Przemysław Iwańczyk rozmawiał w radiu Tok FM (chyba najbardziej postępowym w galaktyce) z oficerem wywiadu PRL płk. Aleksandrem Makowskim. Makowski znany z raportu Antoniego Macierewicza o likwidacji WSI oraz z występów w roli eksperta w TVN 24 wydawał się rozmówcą przewidywalnym, bezpiecznym i pewnym. Od wielu dni w Tok FM mamy histerię wywołaną tematem uchodźców, czyli kompletnie bezrefleksyjne powtarzanie wszelkich bzdur, byleby pouczać, piętnować i reedukować polskich ksenofobów, rasistów i kryptofaszystów. Każdy głos rozsądku jest w tej stacji zakrzykiwany histerycznym jazgotem proimigranckich postępowców. I oto płk Makowski wrzucił do tej beczki miodu nawet nie łyżkę, kubek i wiadro dziegciu, lecz całą cysternę. Nie tylko wyśmiał histerycznych miłośników „uchodźców”, lecz brutalnie stwierdził, że toczy się wojna islamu z chrześcijaństwem i Europą, i jeśli wpuścimy nowe setki tysięcy, około 2050 r. wybuchnie wojna na śmierć i życie naszej cywilizacji. Makowski wykpił też opowieści o możliwości kontrolowania tego, kto przyjeżdża i postraszył wizją rozpasanego terroryzmu. Nikt tak wcześniej nie zaorał postępowych mądrali z tego radia jak ich sprawdzony wielokrotnie gość, po którym nie spodziewali się takiej otwartej dywersji.

Podobnie samozaorał się w TVN 24 Andrzej Morozowski. 15 września zaprosił do programu pochodzącego z Kirgistanu, lecz dobrze w Polsce zasymilowanego Kubana Turanbajewa. I za każdą minutą rozmowy Morozowski szerzej otwierał oczy i usta. Bo oto licealista Kuban stwierdził, że Polacy są bardzo mili dla uchodźców, a Morozowski tak prowadził rozmowę, żeby wycisnąć z gościa, że to ksenofoby i rasiści. A potem Kuban zauważył, że wielu tzw. uchodźców nie chce i nie zamierza nic w Polsce robić, tylko czekają na zasiłki. Dlatego on nie jest entuzjastą przyjmowania takich ludzi. W kolejnych dniach TVN 24 samozaorywał się już co chwila. Gdy Andrzej Morozowski, Grzegorz Miecugow i Maciej Knapik na wyścigi wykpiwali sejmowe wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego, szczególnie w kwestii postępującej islamizacji Szwecji, twierdząc, że to wszystko bzdury, równolegle z ich występem internauci odkrywali kolejne materiały na portalu TVN 24 i archiwalne programy tej stacji, gdzie jej dziennikarze i korespondencji dostarczali wielokrotnie więcej dowodów poza tymi, które przytoczył prezes PiS. Przy okazji samozaorała się ambasada Szwecji w Warszawie, lakonicznie wszystkiemu zaprzeczająca, podczas gdy internauci natychmiast znaleźli raporty szwedzkiej policji i reportaże potwierdzające istnienie i praktyczną eksterytorialność muzułmańskich enklaw w tym kraju.

Równie spektakularnie jak TVN 24 i Tok FM samozaorała się „Gazeta Wyborcza”, rywalizująca z siostrzaną stacją Tok FM o miano najbardziej postępowego medium w galaktyce. Kiedy jej autorzy zaczęli wydziwiać, jakie to bzdury mówią Jarosław Kaczyński i ludzie używający rozumu, a nie tylko emocji, natychmiast znalazły się materiały „Wyborczej” o „islamskich patrolach napastujących londyńczyków” czy „szariatowej policji w niemieckim Wuppertalu”. Najzabawniejsze jest to, że gorliwcy z gazety Michnika, teraz na pierwszej linii dających odpór, nie pamiętali (albo było im wszystko jedno), że sami niedawno pisali coś kompletnie odwrotnego, np. Maciej Czarnecki. Oczywiście nikogo nie powinno dziwić, że materiały totalnie sprzeczne z obecną proimigrancką linią i wykładnią znalazły się na portalu Tomasza Lisa.

Premier Ewę Kopacz najbardziej spektakularnie zaorał w sprawie „uchodźców” wicepremier i minister finansów u Donalda Tuska, przez jakiś czas jej główny doradca, Jan Vincent Rostowski. 15 września Rostowski opublikował artykuł we wpływowym „Financial Times”, gdzie w niektórych aspektach nawet ostrzej napisał w zasadzie to, co w Sejmie powiedział Jarosław Kaczyński. Pisał o „orgii świętoszkowatości” w Europie, wschodnich Europejczykach jako „chłopcach do bicia”, że „solidarność europejska nie wymaga przyjęcia kwot uchodźców”, że oskarżenia o ksenofobię i rasizm są „skrajnie niesprawiedliwe”, że Niemcy są winne obecnemu szaleństwu, a straszenie przez niemieckich polityków państw naszej części Europy „nie ma podstaw w przepisach UE”. „Financial Times” jest czytany przez europejskie elity (i nie tylko te ze Starego Kontynentu), więc głos Rostowskiego rozszedł się bez porównania szerzej niż to, co w polskim Sejmie powiedział Jarosław Kaczyński, a co zdawkowo zrelacjonowały tylko niektóre media. Ale Ewa Kopacz to Jarosława Kaczyńskiego wyzwała od ksenofobów i przypisała mu zamiar wyprowadzenia Polski ze struktur Unii. To nie tylko spektakularne samozaoranie pani premier, ale i ośmieszenie się, bo przecież europejskie elity władzy doskonale kojarzą Rostowskiego z PO i tylko z PO.

Nie lepiej od Ewy Kopacz wypadła na niwie samozaorania niemiecka kanclerz Angela Merkel. O tym, że piękne słowa to tylko poprawnościowy pic na wodę Merkel po raz pierwszy przekonała się już pod koniec sierpnia 2015 r. w Heidenau, gdzie znajduje się obóz dla imigrantów. Mieszkańcy wykrzyczeli, wygwizdali i wybuczeli jej, co sądzą o uszczęśliwianiu ich na siłę imigrantami. Na nagraniu ze spotkania nie słychać mówiącej Merkel, tylko jeden wielki jazgot, przerywany okrzykami „zdrajczyni”. Jeszcze dosadniej zaorał Angelę Merkel jej dawny minister, szef siostrzanej CSU i premier Bawarii Horst Seehofer (przypadek podobny do Kopacz i Rostowskiego). Od lat Seehofer otwarcie sprzeciwia się przyjmowaniu arabskich czy szerzej muzułmańskich imigrantów, bo się nie integrują. Premier Bawarii uważa też, że islam nie jest na równi z chrześcijaństwem częścią kulturowej tożsamości Niemiec. Już w trakcie zamieszek na granicy serbsko-węgierskiej, Seehofer wyraził swoją solidarność z premierem Węgier Viktorem Orbanem. Zaprosił go nawet na zamknięte posiedzenie swojej partii. Wydarzenia ostatnich dni dowodzą, że Seehofer nie mylił się w swoich diagnozach, zaś myliła się kanclerz Merkel. Tylko nie wie ona, jak wybrnąć z pułapki, w którą się wpakowała, zapraszając w zasadzie każdego, kto chciałby osiąść w Niemczech. Teraz „zaorana” i „samozaorana” Merkel się z tego wycofuje, ale chaos i anarchia spowodowane jej lekkomyślnością rozlały się na dużą część Europy.

88Okazuje się, że z rozhisteryzowanymi wielbicielami „uchodźców” i prezentowanymi przez nich bredniami nie trzeba nawet polemizować. Wystarczy pozwolić im się wygadać i wypisać.** Histeria i amplituda zaangażowania na tyle odbierają im rozum, że nawet nie pamiętają, co oni sami, ich koledzy czy redakcje wcześniej głosili. A potem wystarczy to zacytować. Wprawdzie samozaoranym w niczym to nie przeszkadza, bo są odporni na każdą kompromitację, ale ludzie to oglądają, słuchają i czytają. I poza lekcją poglądową kłamstwa, manipulacji i hipokryzji mają świetną zabawę. Akty samozaorania są bowiem skarbnicą humoru. Czarnego.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.