Pseudokatolicka argumentacja Kopacz ws. imigrantów skompromitowana. Wyśmiana przez nią zasada „ordo caritatis” odsłania totalitarne zapędy globalistów?

Fot. PAP/Zborowski
Fot. PAP/Zborowski

Nie miało znaczenia co Jarosław Kaczyński powie w Sejmie nt. kryzysu imigracyjnego. Riposta Ewy Kopacz została napisana zanim wszedł na mównicę. Powołując się na chrześcijańskie sumienie i nauczanie katolickich hierarchów, starała się skompromitować prezesa PiS. W zacietrzewionej wściekłości nie zauważyła, że ośmieszając zasadę „ordo caritatis”, kompromituje „pseudokatolicką” argumentację własnej partii.

Słowami pana prezesa PiS w okresie kampanii, na 5 tygodni przed wyborami pokazał prawdziwą twarz. Twarz partii antyeuropejskiej, ksenofobicznej, wiecznie dążącej do kłótni i szukania wrogów

— awanturowała się Kopacz z mównicy sejmowej. Zamiast konkretów, moralny szantaż, zamiast argumentów i planu działań, emocje.

Co ją tak rozwścieczyło? Czy to, że Jarosław Kaczyński zaprezentował stanowisko, które podziela zdecydowana większość Polaków? A może to, że w kilku słowach obnażył służalczość polskiego rządu wobec unijnego dyktatu? Czy też może jednak to, że wskazał na skrajną niekompetencję polityków Platformy?

Prezes PiS podkreślił, że rząd nie ma prawa do podejmowania nieodpowiedzialnych decyzji dotyczących kryzysu imigracyjnego bez wyraźnej zgody społeczeństwa. Zwrócił też uwagę na fundamentalną zasadę funkcjonowania zdrowego społeczeństwa – „ordo caritatis”, porządek miłosierdzia.

W ramach tej zasady najpierw są najbliżsi, potem naród, potem inni. Czy z tej zasady wynika, że nie powinniśmy pomagać? Nie! Ale musimy pomagać metodą bezpieczną, finansową

— przypomniał.

To wyprowadziło Kopacz z równowagi.

Pan prezes wymieniał, że najważniejsza jest rodzina i najbliżsi, a potem obywatele. Zapomniał o partii, którą kocha nad życie i zapomniał o całej Polsce

— wyśmiewała go Kopacz, odwołując się przy tym do katolickiego sumienia. Pojęcie „ordo caritatis” widać niewiele jej mówi. Przesiąknięta unijnym globalizmem gotowa jest spełnić każdy rozkaz unijnych komisarzy, nie bacząc na dobro narodu. Aby przeforsować własne rozwiązania Platforma sięga po każdą metodę - od moralnego szantażu po przymus. Choć na co dzień piętnuje łączenie polityki z nauką Kościoła, w przypadku imigrantów prowadzi w Sejmie regularne katechezy o miłości bliźniego i nauczaniu Jana Pawła II. Co zatem powiedziałby w tej sprawie papież Polak?

Człowiek jest wolny dlatego, aby miłował. A miłość ma właściwą sobie hierarchię: ordo caritatis. (…) Nie można z życia ludzkiego wyrywać tego porządku: ordo caritatis, jeśli nie chce się człowieka pomniejszyć i okaleczyć

— mówił Jan Paweł II w 1991 roku podczas kanonizacji o. Rafała Kalinowskiego. W taki sam sposób ustawiał relacje społeczne Prymas Tysiąclecia. Gdy komuniści burzyli społeczny ład, nauczał o ładzie miłowania – ordo caritatis. Podkreślał, że w sporze miedzy władzą a ludem, rację ma zawsze lud.

Ład w miłowaniu (ordo caritatis) wymaga, aby człowiek, który staje na czele jakiejś grupy społecznej i przyjmuje na siebie odpowiedzialność za nią, pamiętał najpierw o obowiązkach wobec dzieci swego Narodu, a dopiero w miarę zaspokajania i nasycania najpilniejszych, podstawowych potrzeb własnych obywateli, rozszerzał dążenie do niesienia pomocy na inne ludy i narody, na całą rodzinę ludzką**

— mówił kard. Stefan Wyszyński.

Ciąg dalszy na następnej stronie

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych