To, że polski katolicyzm jest totalnie wsobny, wiemy nie od dziś. To łże-chrześcijaństwo rozgrzeszające narodowy egoizm wybuchający zawsze wtedy, gdy trzeba się z kimś dzielić. Mentalność Kalego mamy we krwi
— mówi Agnieszka Holland, która w rozmowie z „Newsweekiem” staje się kimś na kształt teologa, moralisty, naczelnego psychologa kraju i mentora, który mówi Polakom, jak żyć.
Panią reżyser mocno zdenerwowała kwestia imigrantów, a konkretnie nastawienia polskiego społeczeństwa do tego problemu. To zresztą panią Holland różni niewiele od Jacka Żakowskiego.
Ale wróćmy do Holland.
Sporadycznie przeglądam hejt w sieci, ale to, co wypisują polscy internauci pod informacjami o uchodźcach, napawa mnie wielkim smutkiem.Nasuwają mi się skojarzenia z II wojną światową i stosunkiem znacznej części polskiego społeczeństwa do Holokaustu
— ocenia pani reżyser.
Na czym - jej zdaniem - polega główny problem?
Porusza mnie jednak nie tylko to ciągłe zakłamani rzeczywistości, lecz także straszna pogarda dla tych, którzy migrują z Afryki i Bliskiego Wschodu z powodów ekonomicznych. Uchodźców, którzy życie jest zagrożone, jesteśmy jeszcze w stanie jakoś zrozumieć (jeśli są daleko od naszych granic), ale tych, którzy chcą po prostu lepiej żyć i zapewnić dzieciom lepszy start - już absolutnie nie
— ubolewa.
W rozmowie nie mogło też zabraknąć tematów stricte politycznych i partyjnych. Agnieszka Holland zaczepiona o postulaty i program Prawa i Sprawiedliwości, nie ukrywa swojej irytacji:
W wypadku PiS mówimy o rządach formacji, której celem będzie okopanie się w fikcji poprzez izolację, poprzez zakłamywanie w sposób wręcz ostentacyjny naszej historii i poprzez odwoływanie się do najbardziej negatywnych i destrukcyjnych lęków oraz uczuć drzemiących w duszy narodu. Niechęć i lęk przed uchodźcami są ich przykładem
— przekonuje.
A skoro PiS i naród, to i rytualne narzekanie na polski antysemityzm.
Po publikacji „Sąsiadów” Jana Tomasza Grossa wydawało się, że pewne tamy pękają i zostanie uwolniona oczyszczająca fala, ale to trwało krótko i zostało szybko zakłamane, zakrzyczane godnościowym jazgotem. Przecież dokładnie takim właśnie argumentem próbował zmiażdżyć prezydenta Komorowskiego wówczas kandydat Duda w czasie debaty telewizyjnej, Zarzucając mu, że nie broni godności Polaków oskarżanych o zbrodnie na Żydach
— martwi się Holland.
I dodaje:
Po przegranych przez prezydenta Komorowskiego wyborach, w których udzieliłam mu publicznego poparcia, napadł na mnie w windzie sąsiad. Wygadywał niestworzone rzeczy. Mnie nie przyszłoby do głowy, aby napadać na kogoś, kto głosuje inaczej niż ja. Tryumfalistyczna agresja tamtej strony jest czymś nagminnym. I czymś spoza demokratycznego obyczaju
— czytamy.
A na koniec - na poprawę nastroju - atak wymierzony w opozycję:
PiS to formacja, która do funkcjonowania potrzebuje wroga. Mentalność tej grupy obywateli oparta jest na urażonej dumie. Wrogiem był Tusk, teraz Kopacz, ale jeśli Platforma przegra, to trzeba będzie znaleźć nowego przeciwnika
— przekonuje Agnieszka Holland.
Nie wiemy, czy panią reżyser dopadła jesienna chandra, czy po prostu ulała żółć. Trochę jednak szkoda.
lw, „Newsweek”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/264588-przy-okazji-imigrantow-agnieszka-holland-zostala-teologiem-polski-katolicyzm-jest-totalnie-wsobny-to-lze-chrzescijanstwo-rozgrzeszajace-narodowy-egoizm