Referendum Komorowskiego okazało się gigantyczną porażką jego samego, Platformy i Kukiza. Czy trzeba było wydawać z publicznej kasy 100 mln złotych, by się o tym przekonać?

PAP/Paweł Supernak
PAP/Paweł Supernak

Czy znasz kogoś, kto poszedł na niedzielne referendum? To pytanie wracało dziś wielokrotnie - i wróci po raz kolejny, bez względu na to, ile ostatecznie wyniesie frekwencja w głosowaniu zarządzonym przez Bronisława Komorowskiego. Jedno jest pewne - mamy gigantyczną porażkę, jaką okazało się referendum poświęcone trzem kwestiom, na które w noc wyborczą między pierwszą a drugą turą wyborów wpadł były prezydent.

To klęska głównie trzech podmiotów na polskiej scenie politycznej: wspomnianego Komorowskiego, ale także całej Platformy Obywatelskiej oraz Pawła Kukiza. Klęska za którą zapłaciliśmy jako obywatele ok. 100 milionów złotych. Czy było warto wydać te pieniądze na fanaberie polityka, któremu 10 maja zaczął się palić grunt pod nogami? To pytania retoryczne. Można by tu zresztą wypisać długą listę potrzeb, które 100 baniek pomogłoby rozwiązać i nic dziwnego, że coraz popularniejsze staje się hasło wzorowane na piosence skierowanej do Lecha Wałęsy: „Komorowski, oddawaj moje 100 milionów!”.

Do referendalnej katastrofy dojść musiało. Trzy pytania, których zadanie zarządził - przy wsparciu senatorów Platformy - Bronisław Komorowski od początku nie interesowały nikogo, a w dodatku były zadane w idiotyczny sposób. Wokół trzech tematów zaproponowanych przez Komorowskiego nie dało się urządzić ani merytorycznej, ani nawet emocjonalnej dyskusji. Siłą rzeczy zabrakło więc telewizyjnych debat (poza kilkoma chlubnymi wyjątkami), informacji o referendum próżno było szukać nawet w pobliżu komisji wyborczych, a obywatele byli tak skołowani, że nawet jeśli wiedzieli, że jest dziś referendum, to nie mieli pojęcia, czego, po co i w jakim zakresie dotyczy. Ciężko się zresztą dziwić.

Najważniejsze wnioski po wrześniowym referendum będą zatem polityczne. A te wyraźnie poświadczają po raz kolejny, że Platformie sypie się grunt pod nogami. Proszę bowiem pamiętać, że wrześniowe referendum nie obciąża wyłącznie politycznego sumienia Bronisława Komorowskiego. Do kuriozalnego głosowania by nie doszło, gdyby senatorzy PO nie zgodzili się wykorzystywać idei referendum do czysto partyjnych celów. Dziś zbierają tego żniwa - prof. Stanisław Żerko napisał na Twitterze, że Komorowski okazał się pierwszym prezydentem, który przegrał trzecią turę wyborów. Trzecią właśnie dziś.

CZYTAJ WIĘCEJ: Kto referendum wojuje, ten od referendum ginie. Rzucony pomysł wrześniowego głosowania wraca i jak bumerang uderza w Platformę

Nawiasem mówiąc, gdzie w dyskusji nad referendum był i jest obecny Bronisław Komorowski? Jego głos był niesłyszalny, nawet głosować poszedł wieczorem, cichaczem, jakby w ukryciu przed opinią publiczną. Zdjęć w PAP - jak zwykle w takich przypadkach - nie ma. Były prezydent po przegranych wyborach machnął ręką na to, co stanie się z jego ostatnim pomysłem, ostatnią ważną decyzją. Oczywiście niespodziewana klęska wyborcza musi rodzić frustrację, ale jeśli Komorowski byłby poważnym politykiem, to doprowadziłby do końca swój pomysł i skonfrontował go z oczekiwaniami społecznymi. A ten nie wygłosił nawet małego orędzia w tej kwestii (poza tym 11 maja), nie udzielił choćby jednego wywiadu, w którym namawiałby czytelników i zwolenników do udziału w głosowaniu, nie wziął udziału w ani jednej akcji profrekwencyjnej. Takich akcji w ogóle nie było - poza chochlikami Kukiza - PiS zamilczał pomysł Komorowskiego na śmierć (dobijając go zgłoszonym referendum Andrzeja Dudy), a Platforma podchodziła do tematu jak pies do jeża.

Stało się to, co musiało się stać - zarówno panu prezydentowi, jak i całej Platformie idea referendum stanęła ością w gardle. Granat, który chcieli rzucić w PiS i Andrzeja Dudę wybuchł im w rękach. Odłamki latają do tej pory, a okazanie pogardy wobec inicjatywy referendalnej nowego prezydenta spowoduje, że odłamki wrócą i jesienią przy urnach wyborczych. Szczerze mówiąc - i bardzo dobrze, Platforma Obywatelska przez osiem lat na tyle mocno zepsuła funkcjonujące jako tako mechanizmy demokratyczne, że pociągnięcie odpowiedzialności należy jej się w sposób oczywisty.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.