To pytanie wciąż aktualne: "Kto wpuścił do Sejmu ludzi, którzy plują w twarz obywatelom?!"

 Fot. PAP/Gzell
Fot. PAP/Gzell

Pół roku temu, partia zwana, dla niepoznaki, obywatelską, po raz trzeci odrzuciła obywatelki projekt ustawy, przygotowany przez rodziców. Chodziło wówczas nie o referendum, a przyznanie rodzicom prawa wyboru w sprawie sześciolatków. Po raz trzeci z rzędu posłowie pokazali, że głos obywateli i zebrane podpisy nie mają dla nich żadnego znaczenia.

Czytaj także:

Platforma Obywatelska do spółki z PSL na naszych oczach morduje społeczeństwo obywatelskie

Dziś senatorowie PO mieli szansę naprawić błąd swoich kolegów z Sejmu , mieli szansę się zreflektować i pokazać, że gadanie o potrzebie wsłuchiwania się w głos obywateli nie było wyłącznie pustym sloganem wyborczym Bronisława Komorowskiego. Niestety udowodnili coś dokładnie przeciwnego. Dlatego dziś niezwykle dosadnie brzmi pytanie, które pół roku temu w Sejmie zadała Karolina Elbanowska i które trzeba głośno powtarzać:

Kto wpuścił do Sejmu ludzi, którzy plują w twarz obywatelom?!

Senatorowie bez skrupułów zdemaskowali Bronisława Komorowskiego, udowadniając, że gadania o potrzebie słuchania obywateli było wyborczym bełkotem i próbą ratowania własnych czterech liter. Oczywiście nie jest to zaskakujące, szokujące może być jedynie dla tych, którzy wciąż twierdzą, że to Andrzej Duda składał w kampanii obietnice bez pokrycia.

Szkoda, że Senat, w którym dominuje PO przyznał prawo do zorganizowania referendum Bronisławowi Komorowskiemu, nad którym krążyło po przegranej pierwszej turze wyborów widmo porażki, a odmówił tego samego prawa prezydentowi, za którym stało 6 milionów Polaków. Na szczęście nic straconego. 25 października senatorowie PO nie zakneblują Polaków. PO boleśnie wtedy poczuje na własnej skórze, co to znaczy ignorować obywateli.

A fakt, że premier Kopacz na zmianę z minister Kluzik-Rostkowską opowiadają o raju, jaki mają sześciolatki w szkołach, nie zmienia brutalnej rzeczywistości, której doświadcza większość z rodziców, którzy 25 października będą przy urnach.

A gdyby ktoś był ciekawy, do jakich metod gotowi są uciekać się przedstawiciele władzy wobec obywateli, którzy uparcie forsują swoje zdanie, powinien sięgnąć po książkę „Ratuj Maluchy”, w której Karolina i Tomasz Elbanowscy opisują m.in. jak przedstawiciele PO, próbowali niszczyć i dyskredytować ich działalność. Poniżej krótki fragment książki.

Mniej więcej w tym czasie do walki z nami na dobre ruszyła Ligia Krajewska, wówczas szefowa gabinetu politycznego ministra edukacji. Dziś na swojej stronie pani poseł pisze: „Uczestniczę w wielu akcjach społecznych; współpracuję z organizacjami pozarządowymi, wspierając ideały niezależności, obywatelskości i samorządności”. Przestrzegamy jednak wszystkie organizacje społeczne i pozarządowe, że pani poseł niezależność i obywatelskość definiuje w sposób odmienny niż przeciętny człowiek. Ale po kolei. Ligia Krajewska od początku zapałała do nas żywą nienawiścią. Jako szefowa gabinetu politycznego ministra była poniekąd odpowiedzialna za wizerunek reformy w mediach. A my ten wizerunek bezceremonialnie kompromitowaliśmy. W kuluarach rozpowiadała, że za naszą stroną internetową muszą stać niesamowite pieniądze, że Tomek jest z PiS-u, a ja „na prawo od LPR -u”. Na nasz widok szeptała na ucho naszej znajomej dziennikarce: „Ciekawe, ile to dzieci dziś przyprowadzi pani Elbanowska?”. Jesienią 2008 roku dziennikarze powiedzieli nam, że Ligia Krajewska kolportuje plotkę, iż podpisy pod akcją „Ratuj Maluchy” wpisujemy sami. Wtedy było ich zaledwie 37 tysięcy, ale nawet taka liczba robiła na urzędnikach piorunujące wrażenie i w swej obywatelskiej autentyczności mogła się wydawać groźna. Zaczęliśmy się zastanawiać, jak obrazowo udowodnić, że rodzice przeciwni reformie istnieją naprawdę. Może coś z odciskami palców? I tak wymyśliliśmy akcję w stylu Pana Samochodzika i zbiórek zuchowych, pod kryptonimem „Widzialna ręka”. Wysłaliśmy do wszystkich rodziców podpisanych pod protestem mail z prośbą o wysłanie faksem do ministerstwa ksero odcisku dłoni. Oto instrukcja: „WIDZIALNAKA będzie bardziej widzialna jeśli rozjaśnimy maksymalnie kserokopiarkę. Dobrze też mocno przycisnąć dłoń do płyty ksera. Treść najlepiej wpisywać w najjaśniejsze pole. Będzie widoczna po przejściu przez fax. Nie przejmujcie się, jeśli Wasza ręka nie będzie idealna, to nie jest najważniejsze :) Jeśli nie macie łatwego dostępu do ksero — ODRYSUJCIE swoją dłoń ciemnym flamastrem. Możecie też skanować WIDZIALNECE i wysyłać mailem”. Jakimś cudem zdobyliśmy numery faksów bezpośrednio do premiera Tuska oraz minister Hall. Wysłaliśmy im pojedyncze listy, napisane cienkim korektorem na czarnej tekturze. Cała reszta szła na oficjalnie dostępne numery. Marnowanie tuszu w ministerialnych faksach było źródłem uciechy w wielu biurach. Rodzice zapychali też skrzynki mailowe zdjęciami swoich dzieci wysłanymi w dużej rozdzielczości.

Historii potyczek Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców z władzą jest znacznie więcej, ale ostrzegam: trzeba mieć mocne nerwy, żeby ze spokojem czytać o tym jak parta obywatelska na każdym kroku zwalcza obywateli. Może jednak przed wyborami warto.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.