Szef ABW: Od kilku lat aktywność rosyjskich służb jest w Polsce niezmiernie wysoka. "Mamy też niepokojące sygnały ws. dżihadystów"

wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Od kilku lat aktywność służb rosyjskich jest w Polsce niezmiernie wysoka. Także kierunki ich zainteresowania są stałe. (…) Zarówno w Polsce, jak i innych krajach sąsiadujących z Rosją obserwujemy wiele działań, które wpisują się w definicję wojny hybrydowej

— mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Dariusz Łuczak, szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

W wywiadzie pojawia się kilka istotnych wątków, które rzucają interesujące światło na kwestię działania służb specjalnych. Przykładem jest również pytanie przeprowadzającego wywiad dziennikarza Andrzeja Stankiewicza.

Słyszałem o zatrzymywaniu na naszej granicy osób, które chciały wyjechać na Wschód ze sprzętem wojskowym. Mieliście podejrzewać, że to prowokacja Rosjan, która miała pokazać, że przez Polskę przerzucana jest broń na Ukrainę

— czytamy.

I choć szef ABW nie chce potwierdzić tego typu zdarzeń, to przyznaje, że Rosjanie przeprowadzają prowokacje także wobec naszego kraju.

Łuczak przekonuje, że działania rosyjskich służb specjalnych w Polsce w dużej mierze są motywowane chęcią skłócenia Polaków i Ukraińców.

Nie zmienia to faktu, że dostrzegamy problem nastrojów nacjonalistycznych na zachodniej Ukrainie. Działacze radykalnych ukraińskich ugrupowań przyjeżdżali do Polski i próbowali tworzyć tu struktury. Nasze zadanie to monitorowanie takich działań

— zapewnia szef ABW.

Dopytywany o kwestię rosyjskich służb w Polsce, Łuczak przekonuje, że jest kilka obszarów, w których Rosjanie ochoczo działają.

Jesteśmy w dużym stopniu zależni od rosyjskich surowców i od lat próbujemy zdywersyfikować dostawy energii. Jeśli ktoś rozluźnia ten węzeł, to musi się liczyć z zainteresowaniem rosyjskich służb, które chcą to uniemożliwić. Energetyka to naturalne pole działalności rosyjskich służb

— czytamy.

Innym z zagrożeń, jakie muszą brać pod uwagę służby specjalne jest niebezpieczeństwo ze strony bojowników Państwa Islamskiego.

Przez lata aktywność dżihadystów w Polsce praktycznie nie istniała. (…) Ale pojawiają się pojedyncze niepokojące sygnały. Przyglądamy się kilkudziesięciu osobom. Po pierwsze, chodzi o Polaków, którzy kilka, kilkanaście lat temu wyjechali do Niemiec czy Norwegii, tam dostali drugie obywatelstwo i przeszli na islam. I to stamtąd jeżdżą walczyć po stronie Państwa Islamskiego

— przekonuje Łuczak.

W rozmowie pojawia się też wątek afery taśmowej - zdaniem Łuczaka nigdy nie było nagrania z rozmowy Jana Kulczyka z Donaldem Tuskiem.

lw, „Rzeczpospolita”

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.