Przypadek Kwiatkowskiego jest bardzo ciekawy. Błądzący szef NIK? Korupcja polityczna najbardziej degeneruje państwo

PAP/Jakub Kamiński
PAP/Jakub Kamiński

To jest prawdziwy szok. Prawie dokładnie w trzecią rocznicę wybory na szefa NIK. Sejm wybrał Krzysztofa Kwiatkowskiego 26 lipca 2013 roku, a trzy lata później 28 lipca jego kariera – wiele na to wskazuje - legła w gruzach.

Zaskoczenie kompletne. Zewnętrzne oznaki działalności Izby jako organu kontrolującego instytucje państwa wskazywały, że na jej czele stoi człowiek, który swoją apolityczność traktuje poważnie.

Związany z PO, przez partię Donalda Tuska wysunięty na to stanowisko, wybrany głosami własnego ugrupowania oraz koalicyjnego PSL przy niewielkim wsparciu posłów SLD. Zakładano początkowo, że nowy szef NIK będzie funkcjonariuszem swojej partii, a kontrole będą wybielały fatalne, widoczne gołym okiem nieudolne działania wielu instytucji, partaczenie poważnych inwestycji. Będą ukrywały bądź rozmywały rozbieżności między pijarowskimi zapowiedziami o planowanej doskonałości różnych przedsięwzięć władzy, a beznadziejnym stanem faktycznym.

Wielu spotkało miłe rozczarowanie. Sporo kontroli pokazywało wadliwe bądź naganne funkcjonowanie strategicznych obszarów państwa, złe wykonanie wielu najbardziej reklamowanych inwestycji, choćby wywieszane na sztandarach największych osiągnięć rządu autostrady, ciągłe pogłębianie się patologii w systemie opieki zdrowotnej. Biegli NIK pod kierunkiem Kwiatkowskiego wytykali błędy rządzących, a szef najwyraźniej nie obawiał się negatywnych dla siebie konsekwencji, bo nagłaśniał aferę za aferą.

Miażdżący dla resortu transportu był raport z systemu opłat za drogi krajowe via Toll. Kompromitująca dla państwa okazała się sprawa nadużyć służb w sprawie billingów naszych rodaków. NIK stwierdził, że przepisy nie zapewniają dostatecznej ochrony praw i wolności obywatelskich przed ingerencja państwa. Kardynalne błędy ujawniła Izba w raporcie o negocjacjach polskiej strony z Gazpromem. Wadliwe negocjacje umożliwiły narzucenie nam podwyżki cen. Także kompromitująca dla rządu była ocena z fatalnego przygotowania szkół na przyjęcie 6-latków.

Wprawdzie NIK kontrolował i obnażał słabości i braki przedsięwzięć państwa, ale rządzący zachowywali się tak, jakby to nie ich dotyczyło. Zaś NIK nie naciskał na realizację swoich zaleceń pokontrolnych.

Na zewnątrz jednak Kwiatkowski budował swój obraz człowieka nieprzekupnego i nie lękającego się rządu. To zyskiwało mu uznanie polityków wszystkich opcji, w tym także opozycji. A jednak okazało się, te cnoty były tylko na pokaz. Jeśli prawdą jest, co mówi prokuratura to mamy do czynienia nie tylko z przekroczeniem uprawnień urzędnika, co właśnie wstępnie zarzuca szefowi NIK prokuratura. Do takiego zarzutu prokuratura mogłaby się ograniczyć, gdyby Kwiatkowski starał się z własnej inicjatywy ułatwić wygranie konkursu na dyrektora delegatury lub jakiegoś departamentu swojemu znajomkowi. Albo robił to na prośbę tego znajomka z dobroci serca. Bez przyjmowania jakichkolwiek korzyści. Bo gdyby w rewanżu daleki krewny tegoż znajomka wstawił Kwiatkowskiemu w domu nowe drzwi i nie wziął za to pieniędzy, mielibyśmy do czynienia z klasyczną korupcją.

Przypadek Kwiatkowskiego jest ciekawszy. Jeśli nadużył swojego stanowiska pod wpływem namowy przez Jana Burego, to mamy do czynienia z korupcją polityczną.

Moim zdaniem, korupcja polityczna najbardziej degeneruje państwo. Bo jej występowanie, tym bardziej jeśli dopuszczają się jej ludzie z najwyższych szczebli władzy, jest nie tylko sygnałem na przyzwolenie różnych odmian korupcji w niższych rejonach społecznych, ale może stanowić zachętę dla innych. Tym bardziej zdumiewa mnie brak odpowiedzialności u ludzi, którzy z racji pełnionych funkcji winni być wzorem nieskazitelności. Ale też tych, którzy zajmując wysokie stanowiska, sprzeniewierzą się służbie państwu, powinny obejmować najsurowsze konsekwencje.

Jestem za surowy? Pewnie tak. Ale przecież każdy może ujawnić prawdziwą drogę, która go doprowadziła do popełnienia błędu. Wtedy dopiero można myśleć o całkowitym darowaniu kary. Przecież nie popełnił zbrodni. Zdarzył mu się tylko błąd. Poważny. Nie ulega wątpliwości. Ale błąd. O tym warto pamiętać.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.