Czy jest się czym ekscytować ws. list Zjednoczonej Prawicy? Trzęsienie ziemi to za duże słowo...

fot. wpolityce.pl
fot. wpolityce.pl

Na początek krótka uwaga: to było oczywiste, że jakieś tarcia i nieporozumienia przy tworzeniu list – także w PiS-ie będą. Tak jak  w każdej partii. PiS nie jest tu żadnym wyjątkiem. Mimo to niektóre decyzje personalne Komitetu Politycznego mogą dziwić.

Największą niespodzianką jest rzecz jasna „skreślenie” z list cierpliwie przechodzącego swoją Canossę Jacka Kurskiego oraz Marcina Mastalerka – jeszcze niedawno rzecznika partii i jednego z głównych sztabowców Andrzeja Dudy.

Jeśli chodzi o Kurskiego - półoficjalny stan wiedzy przed czwartkowym posiedzeniem był taki, że polityk jakieś miejsce dostanie, jako że cieszy się sympatią samego prezesa. Ostatecznie jednak ten, choć gotów był byłego europosła zaaprobować, niespecjalnie jego kandydaturę forsował. A przy sprzeciwie członków partii – po prostu odpuścił.

To bolesny cios dla Kurskiego, który przez ostatnie miesiące dwoił się i troił, by zatrzeć dawne winy – tj. odejście do Solidarnej Polski i kilka ostrzejszych wypowiedzi pod adresem PiSu. Miał prawo liczyć na sukces skoro to m.in. on doprowadził do powstania zjednoczonej prawicy. Można powiedzieć,że bilans win i zasług przechylał się na stronę tych drugich.

Zjednoczona Prawica zmaterializowała się w postaci porozumienia PiS, Polski Razem,Solidarnej Polski i paru mniejszych ugrupowań, które do Sejmu wystartują wspólne. Ale bez Kurskiego. Byłemu europarlamentarzyście na pewno nie pomógł otwarty konflikt ze Zbigniewem Ziobrą i odejście z Solidarnej Polski. Ani tez - co tu kryć - zbyt częste „goszczenie” na czołówkach tabloidów. Gdy przyszło do układania list – pozycja samotnego wilka – stała się po prostu za słaba. Medialne sukcesy – okazały się rzeczywistością zbyt ulotną w konfrontacji z partyjnym aparatem. Ciekawe tylko kogo po wyborach Zjednoczona Prawica będzie wystawiać, gdy przyjdzie się z zmierzyć „jeden na jeden” z Michałem Kamińskim, czy Romanem Giertychem?

To co dla Kurskiego jest przebudzeniem z pięknego snu – dla Marcina Mastalerka stało istnym knockautem.Fakt, że już jakiś czas temu „wypadł z łask” prezesa – był tajemnicą poliszynela. Odebranie mu funkcji rzecznika – było tego najlepszym dowodem. Ale kompletne „wyatuowanie” zaskoczyło nawet jego przeciwników. Mimo wszystko był przecież jednym z głównych sztabowców Andrzeja Dudy, współautorem jego sukcesu. Jego występy przed kamerami z pewnością nie zawsze należały do udanych, ale w roli sztabowca – zwyczajnie się sprawdził. Jeśli prawdą jest, że współpracowników zraziło jego rozbuchane ego – wystarczyło dać mu niższe miejsce na liście…

Jedna z teorii głosi jednak, że na przykładzie Mastalerka Jarosław Kaczyński chciał pokazać Beacie Szydło, że to wciąż on ma decydujący głos w PiS-ie i ukrócić ewentualne próby wybicia się „na niepodległość”.

Tak czy owak dwóch niedawnych rywali – (Kurski z Mastalerkiem ostro rywalizowali ze sobą przy kampanii Dudy) – spotkał podobny los. Czyżby jeszcze raz sprawdziło się przysłowie, gdzie dwóch się bije…?

Spod „selekcyjnej” kosy umknął natomiast nieoczekiwanie Tadeusz Cymański, którego największą zasługą były chyba ostatnio występy w TVN-owskiej „Kawie na ławie”. Delikatnie mówiąc bardziej barwne niż merytoryczne. No ale on nie odszedł z Solidarnej Polski,więc miał kto za nim lobbować.

Jeszcze bardziej dziwić może akceptacja kandydatury prof. Krystyny Pawłowicz. Tylu ambarasujących wypowiedzi nie ma na swoim koncie chyba żaden inny parlamentarzysta PiS tej kadencji. (Choć Pawłowicz do partii nie należy, każdy jej eksces szedł na konto PiS-u). I ta świadomość w partii istnieje, bo jej powtórne kandydowanie stało pod dużym znakiem zapytania. Zwyciężyła kalkulacja dla parlamentarzystki szczęśliwa. Czy również – dla partii? Śmiem wątpić. Nie da się bowiem kandydatce na posła zabronić wypowiedzi w mediach. Co do tej pory było najskuteczniejszą metodą neutralizowania jej temperamentu. Jak długo trzeba będzie czekać na kolejną pikantną czołówkę w Faktach? Tydzień, miesiąc, trzy?

Na listach PiS zabrakło też miejsca dla merytorycznego do bólu Pawła Kowala i Konrada Szymańskiego. Ten ostatni ma ponoć obiecaną posadę w MSZ. Ale do parlamentu ma drogę zamkniętą.

Spośród dawnych spin doktorów wybaczenie i aprobatę bezapelacyjnie zdobył sobie Adam Bielan. Być może dlatego, że świadom potencjalnych trudności – zdecydował się na start do Senatu. Przez wielu kandydatów traktowany jako miejsce mniej atrakcyjne, czy wręcz - politycznej zsyłki. Choć i on znalazł się nie w tym okręgu, który miał pierwotnie obiecany.

Wystawienie Joanny Lichockiej na jedynce w Kaliszu – może okazać się ruchem skutecznym. Dziennikarka – znana wyborcom prawicy zarówno ze swoich tekstów jak i filmów o katastrofie smoleńskiej prawdopodobnie przysporzy PiS-owi głosów. Natomiast, czy uda się to Annie Krupce, jedynce zw Kielcach? Hmmm… Dolarów przeciw orzechom bym nie stawiała.

Reasumując - Zjednoczona Prawica układając listy okazała się nieco mniej zjednoczona niżby tego można było oczekiwać. Nieco mniej wyrozumiała niżby spodziewali się niektórzy kandydaci. I niestety nieco bardziej małostkowa. Jednak z naciskiem na „nieco”. Skandalu wielkiego ani trzęsienia ziemi nie ma, zwłaszcza, że wszyscy „wyautowani” jak na razie zachowują się z klasą. Tym niemniej stara zasada BMW (bierny, mierny ale wierny) jakby znowu odrobinę odżyła. Oby nie na długo. Bo partia bez osobowości i ekspertów szybko traci na wartości.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.