Prezes Ciechana: Liczę na start do Sejmu z Ruchu Kukiza. Idę, by powiedzieć politykom: „przestańcie bzdury opowiadać”. NASZ WYWIAD

Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

wPolityce.pl: W rozmowie z portalem prostozmostu.net informuje Pan o planach startu do Sejmu. Rzeczywiście może Pan zasiąść w ławach poselskich?

Marek Jakubiak, prezes Ciechana: Na razie nie ma jeszcze oficjalnych list, ale zapewne będę liderem listy płocko-ciechanowskiej z ramienia Ruchu Pawła Kukiza.

Po co to Panu? Prowadzi Pan biznes, browary, restauracje. Skąd pomysł na politykę?

Mnie do polityki nic nie pcha. Czuję po prostu, że muszę zabrać głos w sposób bardziej odpowiedzialny w sprawach zarządzania państwem, gospodarki. Polskę stać na dużo więcej niż ma. Mi nie przyświeca żadne politykierstwo, tylko o zmianę prawa gospodarczego w Polsce mi chodzi. Taki mam cel. Chcę, by następne pokolenia miały lepiej niż ja.

Obecni politycy nie budzą Pana nadziei na pozytywne zmiany?

Nie. Nie widzę i nie czuję na to szans. Jestem przedsiębiorcą, a nie politykiem. Wiem, co trzeba w Polsce zrobić, politycy nie wiedzą. Oni mówią o czymś, czego w ogóle nie rozumieją.

To nie krzywdzące słowa?

Wiele razy w ostatnim czasie widzieliśmy dowody braku kompetencji polityków. Nie podoba mi się choćby, jeśli na temat prawa gospodarczego mówią autorytety spod znaku profesury. Oni nie mają pojęcia, jak wygląda dziś prowadzenie działalności gospodarczej. Oni mogą mieć pojęcie jedynie dzięki opisom.

Występuje Pan w ogóle przeciwko uzawodowieniu posłów? Często nie da się być posłem i jednocześnie praktykiem…

W Polsce, w tak młodej demokracji, w polityce powinna być ograniczona kadencyjność. Posłowie powinni iść, by do życia politycznego wprowadzać świeżość, dawać szanse na pozytywne zmiany, a nie trwać. Uważam, że zawodowi politycy nie powinni istnieć w polskiej polityce. Politycy idą, by ustanawiać prawo, ale muszą się znać na tym, czego ma ono dotyczyć. Chciałbym, by posłów wybierano w JOW-ach, by referenda były bardziej popularne w Polsce, by powstały w Polsce głosy elektorskie.

O co chodzi? Co to głosy elektorskie?

Te głosy miałyby dać obywatelom realny wpływ na życie polityczne w Polsce. Dziś słychać dyskusję, czy naród mówi mądrze czy źle. Co politykom do tego? Politycy są od wykonywania woli narodu, a nie od myślenia za naród. Naród ma mieć swój pogląd na sprawę i może chcieć referendum w jakiejś sprawie.

Dziś jednak często wola obywateli jest utrącana przez posłów w pierwszej możliwej chwili.

Stąd mój pomysł wprowadzenia głosów elektorskich. Dziś większość sejmowa może robić co chce. PO dopiero obecnie, po 8 latach, obudziła się i chce słuchać Polaków. Teraz władza ma ludzką twarz, przed wyborami. Wiadomo, ile głosów dostał każdy poseł. Niech więc poparcie dla wniosku o referendum czy poparcie dla ustawy obywatelskiej będzie przeliczane na poparcie konkretnych posłów. Podpisy dot. referendum byłyby przeliczane na poparcie konkretnej liczby posłów i wtedy byłoby wiadomo, iloma dodatkowymi głosami na sali sejmowej dysponuje komitet referendalny.

Co to zmieni?

Doprowadzi do zachwiania większości sejmowej, która będzie musiała się liczyć z narodem i opozycją. Nie będzie można per noga traktować opozycji czy Polaków. To już wprowadzi większą kulturę polityczną do Sejmu.

Wracając jednak do Pana startu w wyborach, dlaczego Ruch Kukiza? Ostatnio słychać o nim w związku z kolejnymi problemami, kłótniami, rozstaniami…

Od początku mówiłem, że budowa list wyborczych, budowa struktur bez struktur jest bardzo trudna. Paweł w roli lidera się sprawdza, doprowadza do powstania list, choć powstaje pewien rozgardiasz. Mówimy jednak o 41 okręgach i około 1 tysiącu kandydatów, których trzeba znaleźć. To bardzo trudne zadanie. Sukces Pawła Kukiza polega na tym, że nie dało się Ruchu rozbić od środka. Prasa lewicowa, jak „Newsweek”, czy „Gazeta Wyborcza” próbuje wpływać na opinię publiczną, deprecjonując Pawła Kukiza i jego dzieło. Mamy histeryczne artykuły, z dziwnymi zdjęciami. To wszystko żałosne, ale społeczeństwo nie wierzy w te brednie, wierzy w to, co Paweł Kukiz mówi.

Sondaże jednak nie są optymistyczne…

Mam nadzieję, że trend spadkowy wyhamuje, że się do tego przyczynie. Merytoryczna rozmowa o tym, co trzeba w gospodarce zmienić, jest potrzebna. My nie mamy programu, my wiemy co trzeba zrobić. Tamci mówią, że wiedzą wszystko i zapowiadają, że zrobią. Ale nie zrobią. My widzimy natomiast co trzeba zrobić i to zrobimy. Pójdziemy do Sejmu, by załatwić sprawy, a nie, by politykować. Idziemy naprawiać państwo, a nie po to by być. Ja chcę iść do Sejmu do pracy. Musi mi zaufać część Polaków, ale ja idę do pracy. Do ciężkiej pracy. Rezygnuje z leżenia bykiem na plaży, stać mnie na to. Idę jednak załatwić parę gospodarczych spraw w Polsce. Tylko po to tam idę.

O naprawie Polski mówi i PiS, i – rzadziej – PO. Dlaczego nie idzie Pan z nimi, tylko z Kukizem?

Paweł, w odróżnieniu od innych, mówi, że nie zna się na gospodarce i potrzebuje tych, którzy się znają. Tamci mówią, że znają się na wszystkich. I to jest różnica. Niestety w wypowiedziach polityków słychać dziś głównie bajdurzenie. Politycy wciąż bajdurzą, nie mają przemyślanych strategii dla Polski. Gdyby słuchać normalnych ludzi, oni wiedzą, co jest Polsce potrzebne. Jako normalny człowiek idę, by powiedzieć: przestańcie bzdury opowiadać, przestańcie się szarpać. W Polsce trzeba budować miejsca pracy, zwiększać pensje. Potrzebne są nam podstawowe zmiany w Polsce. Ani PiS, ani PO nie ma pojęcia, co w Polsce trzeba zrobić.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.