Cała PO pęka z dumy na bulwarach. A w tle? Jak to w Platformie - podejrzani biznesmeni, szemrane interesy i zerowy nadzór państwa…

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Media pieją z zachwytu: - „Bulwary wiślane otwarte. To cudowne miejsce do odpoczynku” – nadaje warszawski oddział TVN24. „Bulwar Jana Karskiego, pierwszy fragment przebudowanych bulwarów wiślanych został wreszcie otwarty” – dodaje Newsweek. „Bulwary wiślane wreszcie otwarte. Tłumy odwiedziły nowe miejsce” – informują wniebowzięte lokalne media. Nowe, wspaniałe miejsce na mapie Warszawy odwiedziły w tym uroczystym dniu premier Ewa Kopacz i prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Pełen sukces. Czyj? Oczywiście wszystkich polityków Platformy Obywatelskiej.

Mamy wreszcie miejsce do odpoczynku, miejsce do podziwiania drugiego brzegu, który jest zupełnie naturalny. Jak państwo wiecie, ten jest zmodernizowany. Powoli zagospodarowujemy ten teren. Mamy Multimedialny Park Fontann, port Czerniakowski, poniatówkę, plażę z pawilonem. Cieszmy się, że pogoda nam dopisała i że ta część jest już otwarta

— powiedziała cytowana przez serwis tvn24.pl prezydent Warszawy. I dodała skromnie, że na drugą część bulwarów jest już ogłoszony przetarg.

Spragnionym ważnych informacji mieszkańcom Warszawy wyjaśniono także, że na nowym odcinku bulwaru powstało 15 budek dla trzmieli, posadzono też 98 grabów, a w dolnym w dolnym murze pozostawiono szczeliny, w których w trakcie budowy gniazdowały jaskółki brzegówki: - Być może zechcą ponownie założyć tam gniazda – pisze w oficjalnym komunikacie Centrum Informacyjne Rządu.

Później było już tylko miejsce na radość. Przecinanie wstęgi, uściski dłoni, wspólne zdjęcia, szczere uśmiechy, balony i konfetti. Zabrakło tylko sztucznych ogni i salw artyleryjskich. Wszystkim sprawcom tego ogromnego sukcesu 25 lat wolności trzeba pogratulować i życzyć powodzenia w poszukiwaniu wykonawcy kolejnych etapów inwestycji. W planach jest przecież budowa kolejnego odcinka, a w związku z bankructwem Hydrobudowy Gdańsk, miasto musi szukać nowego wykonawcy.

W tym pięknym, szczęśliwym dla całej Warszawy dniu tylko wyjątkowo perfidny i złośliwy gnom mógłby przypomnieć, że w ten wielki sukces zamieszani są także gentlemani, których dzisiaj media przedstawiają jako osoby związane z niesławną fundacją „Pro Civili”.

Krzysztof Werelich i Piotr P., czyli dwaj słynni panowie, którzy robili sobie zdjęcia z Bronisławem Komorowskim (choć oczywiście nikt z otoczenia prezydenta ich nie znał), do rady nadzorczej Hydrobudowy Gdańsk weszli na miesiąc przed wygranym przetargiem na budowę bulwarów na lewym brzegu Wisły. Wcześniej zasłynęli m.in. jako producenci filmu „Bitwa Warszawska 1920” (film otrzymał rekordową w historii PISF dotację 9 mln złotych) i z raportu ds. likwidacji WSI, w kontekście kilkusetmilionowych wyłudzeń fundacji „Pro Civili”.

O tym, że pieniądze Hydrobudowy prawdopodobnie (podobnie jak w przypadku „Pro Civii”) trafiały na Cypr pisał nawet Newsweek: - W budowę nadwiślańskich bulwarów w Warszawie zaangażowała się firma, za którą stoją dwaj skazani za przestępstwa oficerowie WSI, bandyta związany z gangiem pruszkowskim, aresztowany szef SKOK Wołomin. Firma upada, bulwary szybko nie powstaną. A co z pieniędzmi? Tropy prowadzą na Cypr – pisał Wojciech Cieśla. Znów, tylko wyjątkowo złośliwy i perfidny gnom mógłby zapytać dlaczego w 2012 roku władze Warszawy podjęły decyzję o współpracy z firmą związaną z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi? Przecież obaj ważni panowie z Hydrobudowy zostali wymienieni z nazwiska w raporcie, który znalazł się w Dzienniku Urzędowym „Monitor Polski”? Raport stał się w 2007 roku dokumentem, z którym z obowiązku powinny zapoznać się wszystkie instytucje publiczne. Dziwi to tym bardziej, że w od 2006 do 2011 roku wiceprezydentem Warszawy był niezwykle przenikliwy i twardy urzędnik państwowy, jakim jest ponad wszelką wątpliwość Andrzej Jakubiak. Dopiero w 2011 roku wiceprezydenta stolicy powołano na szefa Komisji Nadzoru Finansowego. I rok po tej nominacji, we wrześniu 2012 roku, senator Grzegorz Bierecki wysłał do Andrzeja Jakubiaka pismo z ostrzeżeniem w sprawie nieprawidłowości w SKOK-u Wołomin, w którego władzach znajdował się nie kto inny jak Piotr P. Co było dalej?

Złośliwy, perfidny gnom napisałby – dwa i pół roku oficjalnego przyzwolenia na prowadzenie podejrzanej działalności pod państwowym nadzorem. Na szczęście mamy mainstreamowe media, które otrąbiły sukces Andrzeja Jakubiaka, Hanny Gronkiewicz Waltz i premier Ewy Kopacz.

WW

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych