Prowokacyjny osąd socjologa! Prof. Domański: „Nie grozi nam bunt młodych, bo nie mają oni przesadnie rozbudzonych oczekiwań”

fot. PAP/Jacek Turczyk
fot. PAP/Jacek Turczyk

Czy wbrew nastrojom uwidocznionym podczas ostatnich wyborów prezydenckich nie grozi nam bunt młodych? Tak przynajmniej sądzi prof. Henryk Domański, który nie dostrzega we współczesnej Polsce potencjału rewolty pokoleniowej.

Socjolog odnosi się w wywiadzie dla „Super Expressu” do analizy NBP dotyczącej absolwentów wyższych uczelni. Z badań ma wynikać, że wkraczając na rynek pracy mają oni niewygórowane oczekiwania - wystarczy im 2 tys. zł na rękę i tydzień wakacji.

Na te dane można patrzeć dwojako. Mogą oczywiście zasmucać i niepokoić. Można je jednak także odebrać jako pokrzepiające, bo świadczące o tym, że młodzi ludzie twardo stąpają po ziemi

— ocenia Domański.

Według socjologa, wyniki badań NBP mogą też świadczyć o tym, że „nie grozi nam bunt młodych, bo nie mają oni przesadnie rozbudzonych oczekiwań”.

Wiedzą, w jakim kraju i rzeczywistości żyją, czego realnie można się spodziewać. Nie wyjdą na ulicę, nie będzie starć z policją. Można to także odebrać jako pozytywny sygnał dla polskiej gospodarki, gdyż przedsiębiorcy będą w stanie ich zatrudniać za te stawki i nadal się rozwijać

— stwierdza w rozmowie z Mirosławem Skowronem.

Domański nie widzi znamion buntu społecznego młodych w tym, że znacząco wsparli oni w wyborach prezydenckich „antysystemowego” Pawła Kukiza.

Młodzi byli faktycznie nadreprezentowani w elektoracie Kukiza. To był jednak bunt przeciwko rzeczywistości politycznej, przeciwko stylowi rządzenia i pewnemu kombatanctwu, które ich drażniło. Przeciwko odwoływaniu się do tego 1989 r. i porównań, jak było dawniej, tego powtarzania sloganów o wolności. Zareagowali na JOW przecież nie dlatego, że chcą więcej zarabiać. Każdy chce. JOW był obietnicą zmiany systemu politycznego, który im nie odpowiada. Bez wnikania w szczegóły. Kukiz nie obiecywał im przecież spraw socjalnych

— ocenia profesor.

Socjolog nie dostrzega też groźby szerszej rewolty społecznej na tle drastycznych różnic dochodowych.

Z badań wynika, że te konflikty dotyczące spraw płacowych nie występują w Polsce aż w takim stopniu, jak się wydaje. Owszem, ludzie by chcieli nieco zmniejszyć różnice płacowe, ale niespecjalnie podważają strukturę i istniejącą hierarchię. Najbiedniejszych jest 10 proc., ale oni przystosowują się do rzeczywistości i ze wsparciem opieki socjalnej nie są zarzewiem buntów

— twierdzi Domański.

Stoicki osąd socjologa może brzmieć wręcz prowokacyjnie wobec grup społecznych, które przez lata rządów PO-PSL stały na granicy wybuchu gwałtownego protestu. Profesor widocznie bierze pod uwagę, że tykającą w społeczeństwie bombę rozbroi nowa władza dobrej zmiany…

JUB/”SE

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.