Co łączy Jana Kulczyka z dyrektorem Biedronki?

wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Nie wiem, na czym polegał układ Radosława Sikorskiego z „Biedronką”, której właścicielowi, Pedro Pereirze da Silvie, były minister spraw zagranicznych przyznał Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi Rzeczpospolitej. (Tak przynajmniej twierdzi dziś Grzegorz Schetyna, z właściwym sobie urokiem zwalając aferę na poprzednika.) Może miał jakiś rabat? To by pasowało do jego charakteru. Rabat może też mieć Ewa Kopacz, która jakiś czas temu zareklamowała warzywa z tej sieci w jednej ze swoich publicznych wypowiedzi. W każdym razie order miał pan da Silva oficjalnie dostać dlatego, że stworzył w Polsce ponad 50 tysięcy miejsc pracy.

Co łączy tę sprawę ze zmarłym dwa dni temu Janem Kulczykiem? Wbrew pozorom – całkiem wiele. Nie tylko to, że Kulczyk został także całkiem niedawno odznaczony, i to orderem wyższej rangi: Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Po śmierci Jana Kulczyka mamy charakterystyczną sytuację: apologeci wysławiają jego działalność pod niebiosa, mianując go polskim Gatesem, a krytykom chcą zamknąć usta regułą de mortuis nisi bene – o zmarłych dobrze albo wcale. Ta zasada może działać w rodzinie, ale nie w stosunku do osób publicznych, których dorobek mamy prawo oceniać.

I tu dochodzimy do tego, co łączy pana da Silvę ze śp. Janem Kulczykiem. W pierwszym przypadku nie został odznaczony polski przedsiębiorca, który stworzył coś innowacyjnego, płaci w Polsce podatki, promuje nasz kraj na świecie, buduje polską nowoczesną firmę. Odznaczono właściciela zagranicznej sieci marketów z tanimi towarami, która kojarzy się także z nadużywaniem praw pracowników i zastraszaniem tych, którzy chcieli o tym informować. Bardzo symboliczne.

W przypadku drugim polskim Gatesem nazywa się człowieka, który – w przeciwieństwie do ojca Microsoftu – nigdy nie stworzył niczego namacalnego. Nie postawił polskiej fabryki, nie sprzedawał za granicą świetnych polskich produktów, nie podbijał rynków markową polską produkcją. Swojego gigantycznego majątku dorobił się na kontaktach z rządzącymi, na umiejętnym wchodzeniu w polityczne układy, na kupowaniu i odsprzedawaniu, na specjalnych stosunkach z władzą. Tak, Jan Kulczyk był symbolem polskiej transformacji, ale niestety nie takiej, jakiej można by sobie życzyć.

Marzę, żeby za pięć lat można było dać odznaczenie polskiemu przedsiębiorcy przez duże „P”. Nie za sieć z niedrogim jedzeniem albo za stawianie politykom wykwintnych obiadów, ale za stworzenie firmy, z której Polska będzie mogła być dumna. Uda się?

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.