Odjazdowa premier Kopacz. Ilu wyborców z naszego "teoretycznego państwa" nabierze się jeszcze na tę obłudę…?

fot.PAP/Radek Pietruszka
fot.PAP/Radek Pietruszka

Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie…

—mówiła matka Pawlaka z „Samych swoich”, wciskając synowi granat do ręki.

Coś nam z tej mentalności zostało do dziś. Jeszcze urząd prezydenta formalnie pełni Bronisław Komorowski, jeszcze jego następca Andrzej Duda nie złożył przysięgi, a już zaczęło się rycie, kopanie, dzielenie, opluwanie… Demokracja demokracją, a ten pisior moim prezydentem nie jest! - tak w każdym razie uważa „pani Renata” bez nazwiska.

A konkretnie poszło o facebookowy wpis posłanki PiS Krystyny Pawłowicz, która zaapelowała:

Zapraszamy wszystkich do Warszawy na 6 sierpnia, na uroczystości zaprzysiężenia naszego Prezydenta dr. Andrzeja Dudy”.

I się zaczęło!

Jakiego NASZEGO? Z pewnością nie MOJEGO. Pani Krystyno, proszę mówić i wypowiadać się za siebie, a nie (również) w moim imieniu

— huknęła w odpowiedzi pani Renata. Na co znów zareagowała posłanka Pawłowicz:

NASZ Prezydent Polski, Prezydent Polaków. Pani wybór, kim się Pani czuje. Tu jest strona dla Polaków…

Na tym poprzestanę, choć ta wymiana zdań i „grzeczności” była de facto dłuższa. Jak widać, pawlactwo mamy we krwi do dziś. Osobiście nie głosowałem np. na prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i, gdyby to zależało ode mnie, także Bronisław Komorowski nie pełniłby tej funkcji, jednak taka była wola większości Polaków i chcąc nie chcąc trzeba mi było ten wybór uszanować. Nawet wtedy, gdy po pijackich ekscesach tego pierwszego, czy po kompromitującym najwyższy urząd w państwie pajacowaniu tego drugiego komentowałem, że „mamy buraka za prezydenta”, nie oznaczało to, że moimi prezydentami nie byli.

Nie jest to tylko kwestia semantyki. Nieżyjący już prezydent Lecha Kaczyński, wybitny, polski mąż stanu, czego dziś tylko człowiek zaślepiony nienawiścią nie dostrzega, który nie pakował się po pijaku do bagażnika, nie chwiał nad grobami, który nie popełniał żenujących gaf i nie bełkotał bzdur, lecz był człowiekiem prawym, oddanym krajowi patriotą i politykiem dalekowzrocznym, także został zlinczowany przez „renatopodobnych” zanim jeszcze objął ten urząd. Może dla zaślepionych nienawiścią Andrzej Duda też nie będzie prezydentem, dla mnie - owszem. Nie tylko dlatego, że akurat na niego głosowałem, w demokratycznym kraju należy po prostu przyjąć wybór większości, czego wielu – jak widać, słychać i czuć – musi się dopiero nauczyć.

Andrzej Duda nie jest święta krową i, jeśli nie będzie potrafił godnie reprezentować kraju, wtedy i dla niego znajdą się stosowne epitety, i on będzie mógł być odwołany przez wyborców ze stanowiska. Gdyby prezydent Komorowski sam sobie nie poderwał autorytetu, dostałby prolongatę na kolejną kadencję. Nie dostał, bo na nią nie zasłużył, a doszukiwanie się winy za jego porażkę w „złej prasie” jedynie dowodzi, że nadal niczego nie rozumie. Nie tylko on.

Rzekoma obrończyni rzekomo zagrożonej demokracji w Polsce, z nazwy „Gazeta Wyborcza”, rozdaje swe granaty nie od dziś. Ostatnim ma być najnowszy wywiad z de facto narzuconą polskiemu społeczeństwu premier Ewą Kopacz. Bo nikt chyba nie ma wątpliwości, że gdyby nie wskazanie Donalda Tuska, który za brukselskie apanaże zostawił na lodzie własny rząd, partię, naród i kraj, kiedykolwiek wybrano by ją na to stanowisko.

Zgadza się pani z opinią Leszka Balcerowicza, że SKOK-i to największa afera ostatnich 25 lat?

— szyją grubymi nićmi już w pierwszym pytaniu Renata Grochal i Jarosław Kurski.

Nie ważne, że były wicepremier i minister Balcerowicz uznał za największą aferę ostatnich 25 lat zagrabienie przez rząd funduszu OFE, co także w opinii Brukseli będzie miało fatalne, dalekosiężne skutki. Furda z największym skandalem w III RP, aferą podsłuchową, porównywalną z amerykańską Watergate (z tą różnicą, że tamta zakończyła się dymisją prezydenta Richarda Nixona). Chodzi bowiem o to, aby wymazać z pamięci wyborców, że za rządów PO-PSL w ogóle były jakieś afery i skandale, lub przynajmniej je przyćmić. Stąd kolejne, sugestywne pytania duetu Grochal-Kurski z posłanniczą odpowiedzialnością wobec wyborczego pracodawcy:

PiS nie jest zwykłą partią demokratyczną?

Mniejsza z tym, co odpowiada premier, która w końcu do Prawa i Sprawiedliwości nie należy, lecz do Platformy z nazwy Obywatelskiej. Piszę: „z nazwy”, gdyż sama Kopacz napomyka, że jej partia „dostała nauczkę od wyborców”. Za co? - to akurat nie było przedmiotem rozmowy. Generalnie chodzi przecież o to, co będzie, jeśli PiS wygra wybory? Wszak, jak podsuwają pytający, ostatnie dokonania PO są dla partii Jarosława Kaczyńskiego niczym „otwarcie bram piekieł”…

I to właśnie jest nieszczęście. Nie chcę żyć w republice wyznaniowej

skwitowała wysoce zaniepokojona premier Kopacz. Mówiła dłużej, że Grecja.., że nietolerancja.., że nie lubią ludzi…, a PO toleruje i lubi, itp. frazesy, które wszyscy słyszą codziennie w relacjach z jej objazdowej kampanii wyborczej za pieniądze podatników. Pardon, z „wyjazdowych posiedzeń rządu”. Premier ma tylko żal, że niekiedy musi wchodzić i wychodzić tylnymi drzwiami, gdyż niektórzy się zbierają i coś „krzyczą głośno”, a mogliby np. się nie zbierać lub chociaż krzyczeć po cichu. Wszystko to pół biedy, szefowa rządu w podróży rozumie, że takie są przywileje demokracji, ale, o zgrozo…:

Radek Sikorski i Jacek Rostowski nie będą kandydować do parlamentu. Platforma traci indywidualności

martwią się za nią rozmówcy z „GW” i zapewne pani Renata, ta z internetowego dialogu z posłanką Pawłowicz. Jak sobie PO teraz poradzi, skoro:

Za chwilę zaprzysiężenie prezydenta elekta Andrzeja Dudy. Czy będzie potrafił uniezależnić się od PiS i Jarosława Kaczyńskiego?

— dopytują, zaś premier Kopacz odpowiada przytomnie:

Zwrócę się do pana prezydenta, by zechciał się przywitać z moim rządem i zapoznać się z tym, co będziemy robić przez trzy miesiące, do końca kadencji.

Brzmi to jak insynuacja, jakoby Duda bronił się przed podaniem jej ręki. i już wyrastał na prezydenta podziałów. Taki sam majstersztyk jak z pierwszego, rządowego expose premier Kopacz, w którym rozpętaną przez jej własną partię kampanię nienawiści, skłócanie i dzielenie Polaków przypisała… - dla przypomnienia przytaczam w całości:

Wszyscy wiemy, że nad polskim życiem publicznym od lat ciąży osobista niechęć Jarosława Kaczyńskiego do Donalda Tuska. Nie chce tego oceniać. Wiem tylko, że Donald Tusk dzięki wielkiemu sukcesowi wyjeżdża do Brukseli, gdzie będzie prezydentem Europy. Nie będzie uczestniczył w krajowej polityce. Może to jest czas, powiem więcej, to jest najwyższy czas, żeby przełamać tę osobistą zapiekłość. Apeluję do pana Jarosława Kaczyńskiego: panie prezesie, zdejmijmy z Polski tę klątwę nienawiści…!

Cóż za finezja! Łap złodzieja, krzyczy złodziej. Tylko, ilu wyborców z naszego „robiącego laskę, teoretycznego państwa ch.d.i.k.k.” nabierze się jeszcze na tę obłudę…?


20 mitów, którymi władza ogłupia społeczeństwo:„Nie daj sobie wmówić”.

Książka do kupienie w naszej księgarni wSklepiku.pl. Polecamy!

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.