Rozwój in vitro doprowadził do tego, że diagnoza niepłodności, która jest długofalowym i złożonym procesem, w praktyce zanika. W rozwiązywaniu problemu niepłodności idzie się na łatwiznę i kompletnie pomija badanie przyczyny, doprowadzając jedynie do skutku
— zaznacza dr Błażej Kmieciak, socjolog i bioetyk, komentując dla „Naszego Dziennika” skutki wprowadzenia ustawy o in vitro. Podkreśla, że definiowanie przyczyny niepłodności może trwać nawet dwa, trzy lata, tymczasem rządowy program in vitro daje na staranie się o dziecko zaledwie rok. Doprowadzi to do sytuacji, że prawdziwe przyczyny niepłodności nie zostaną znalezione.
Zdaniem dr. Kmieciaka, zastosowanie metody in vitro wiąże się często z traumą i depresją, z którymi boryka się wiele par.
Na początku mówiło się o sztucznym zapłodnieniu, potem o technice sztucznego rozrodu, teraz mówi się już o „leczeniu niepłodności”. Natomiast in vitro problemu nie leczy, tylko go omija
— mówi Kmieciak. Z kolei Aleksandra Baryła, lekarz specjalista ginekolog-położnik, zwraca uwagę na konieczność wniknięcia w głębokie i złożone przyczyny.
Z mojej obserwacji jako lekarza zajmującego się naprotechnologią wynika, że najczęstszym modelem problemów z płodnością jest zespół kilku przyczyn. Żadna z nich nie musi być przyczyną niemożności poczęcia, jednak razem mogą ją powodować. Dopiero wykrycie i wyleczenie tych schorzeń może pomóc w poczęciu. Diagnostyka jest zatem kluczowa
— podkreśla, dodając że zdarzają się sytuacje, iż osoby przystępujące do programu in vitro nie zostały w klinikach sztucznego rozrodu nawet porządnie przebadane, nie robiono im podstawowych badań, pozwalających zdiagnozować przyczynę. Jedyną przestrzenią medyczną, która pozwala odnaleźć źródło niepłodności, które często jest głęboko ukryte, jest naprotechnologia.
mall / Nasz Dziennik
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/260711-lekarze-alarmuja-ustawa-o-in-vitro-wyhamuje-badania-nad-nieplodnoscia