Empatia i strategia. Czy politykowi, który sprawuje władzę w państwie - wolno kierować się wyłącznie zasadą empatii? Sądzę, że nie

Fot. Julita Szewczyk dla wsieci
Fot. Julita Szewczyk dla wsieci

Poseł Patryk Jaki jest ojcem chłopczyka z zespołem Downa. W rozmowie z Robertem Mazurkiem (Rzeczpospolita PlusMinus, 11-12 lipca 2015) dzieli się swoimi rodzicielskimi doświadczeniami.

Jest w tej rozmowie wiele ważnych i poruszających wątków. Zgadzam się z jej przesłaniem. Przesłaniem, które – odmiennie niż to w wywiadach Mazurka bywa – obaj rozmówcy podzielają. Przesłanie jest proste, choć dla wielu zwolenników naukowo-technicznego „postępu” kontrowersyjne: dzieci niepełnosprawne nie tylko mają prawo do istnienia, ale są nam – zdrowym (zdrowym?) bardzo potrzebne.

Komentarzem opatrzę tylko jeden wątek. Będzie to komentarz socjologa, który od lat prowadzi namysł nad zjawiskiem władzy we współczesnym świecie. Dodam, iż namysł ten prowadzę nie pod kątem uchwycenia natury i mechanizmów władzy w ogóle, władzy jako takiej, ale z perspektywy, by tak rzec, patriotyczno-praktycznej. Interesuje mnie przede wszystkim takie odczytanie mechanizmów władzy, jakie jest potrzebne, by nasz kraj postawić na ścieżce zdrowego, długofalowego rozwoju. Rozwoju, który mógłby być źródłem słusznej dumy Polaków, a nie impulsem do kolejnych fal emigracji.

Ważniejsze niż PKB

Patryk Jaki mówi: „są rzeczy ważniejsze niż wkład w PKB. Naród dobrych, współczujących ludzi zawsze jest lepszy niż gromada zamkniętych w sobie egoistów”.

Gdy czytam zapis rozmowy, moja pierwsza, instynktowna ludzka reakcja na te słowa jest entuzjastyczna – tak, właśnie tak jest. Taki powinien być nasz wzorzec i cel. Świat, w którym od dzieci z zespołem Downa uczymy się empatii, to świat przyjazny dla ludzi. I rację ma Jaki, gdy przypomina, że taka rzeczywistość nie jest możliwa bez ciągłej obecności wśród nas osób słabych, słabszych, w tym określanych jako niepełnosprawne. Zgadzam się, że uśmiech osób z zespołem Downa należy odczytywać jako widzialny znak dobra.

Odpowiedzialność polityka

Ale już po chwili w moim zaprogramowanym na chłodną analizę umyśle włączają się trybiki analizy strategicznej.

Czy politykowi, który sprawuje władzę w państwie – czyli osobie odpowiedzialnej za los całej wspólnoty – wolno kierować się wyłącznie zasadą empatii? Sądzę, że nie. Na pewno nie wolno tylko tak myśleć. Dlaczego?

Polityk jest odpowiedzialny za przetrwanie swojego narodu w otoczeniu, które nie zawsze jest przyjazne. W otoczeniu, które nawet jeśli nie jest nacechowane groźbą przemocy fizycznej i wojny, to i tak ma konkurencyjny charakter. W świecie trwa wyścig gospodarczy, doskonalone są formy gospodarczego wpływu i zyskiwania przewagi. Toczą się wojny kulturowe, a zorganizowane grupy interesu posiadające większe pudła rezonansowe, czyli silniejsze organizmy medialne, usiłują narzucać swój obraz świata grupom słabszym. Przyśpiesza wyścig cyberzbrojeń, w którym na jedne pułapki nadbudowuje się kolejne, bardziej zwodnicze, przeto trudniejsze do odczytania.

Od wieków otoczenie międzynarodowe, międzypaństwowe, międzykulturowe, międzyfirmowe funkcjonuje według zasad, których brutalność tylko częściowo została osłabiona w wyniku tzw. postępu.

Siła egoizmu

Badacze umysłu twierdzą, iż ok. 1-2% ludzi to psychopaci – osoby, którym obca jest prawdziwa empatia. Inni badacze wskazują, że to właśnie takie osoby często kierują organizmami politycznymi i gospodarczymi.

Wniosek, który z tego wynika jest dość prosty i niezbyt budujący: naród/wspólnota działająca tylko według zasad współczucia, dobra i sprawiedliwości byłaby bezradna w obliczu wyzwań ze ze strony wspólnot drapieżnych, kierowanych przez egoistów.

Poseł Jaki ma rację w sensie moralnym, duchowym, ale rzeczywistość wymaga, by rację tę ulokować w szerszym kontekście. By z natury krucha formuła współczucia była chroniona przez ład instytucji, które funkcjonują także według takich zasad, które mogą budzić nasz niepokój.

Choć całym sercem jestem z Patrykiem Jaki, to zmysł analityczny podpowiada mi, że poza pielęgnowaniem empatii – która jest niezbędna, jeśli nie chcemy piekła na Ziemi – jednocześnie musimy troszczyć się o jakość instytucji, które jednak opierają się na zasadzie egoizmu. Wymienię tylko dwie: konkurencyjny rynek i posiadające odpowiednio skrojone uprawnienia tajne służby. Bez takiego rynku nie ma rozwoju, bez służb specjalnych – bezpieczeństwa.

[tekst ukazał się w nr 29, z 20-26 lipca 2015, tygodnika „wSieci”]

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.