Platforma Obywatelska chce zarazić jak najwięcej Polaków swoją antypisowską paranoją

fot.wPolityce.pl
fot.wPolityce.pl

Pod wpływem tresury, głównie telewizyjnej, Polacy mają uwierzyć w strasznego pisowskiego czarnego luda oraz obyczajowy i kościelny zamordyzm, i reagować jak pies Pawłowa na paranoiczne rojenia PO.

Specjalna policja obyczajowa będzie chodzić po domach i o każdej porze dnia i nocy sprawdzać, kto z kim śpi, jaki seks uprawia, czy stosuje jakieś zabezpieczenia czy tylko kalendarzyk. O szóstej rano specjalne szwadrony będą aresztować niewinnych, których sprowokowano do złego albo podrzucono im dowody przestępstw. Po ulicach będą chodzić patrole moralności przekazujące sygnały do jednostek specjalnych, które będą urządzać łapanki na wszystkich całujących się publicznie czy na pary lesbijskie i gejowskie trzymające się za ręce. Każdy obywatel będzie obowiązkowo musiał być obecny w kościele co najmniej trzy razy w tygodniu, a potem przedstawić w stosownym Urzędzie Kontroli Wiary zaświadczenie, że nie tylko był w kościele, ale i u spowiedzi. Spowiednicy oczywiście będą obowiązkowo wszystko nagrywać i przekazywać policji polityczno-religijnej. Będą listy książek, gazet i filmów, które można oglądać, a każda samowolka zostanie ukarana ciężkim obozem resocjalizacyjnym. To wszystko, co opisałem powyżej ma się stać, jeśli PiS dojdzie do władzy.

Nie, to nie są rojenia paranoika w ciężkim stanie. W takiej lub innej formie podobne kretyństwa z pełnym wyrachowaniem wygadują politycy PO oraz wielu wiernych tej partii naukowców, ludzi kultury, dziennikarzy. Najczęściej są to ludzie dobrze wykształceni, a mimo to tylko część z nich uznaje, że to brednie, którymi trzeba straszyć, bo inaczej nie da się utrzymać władzy. Inny system wartości czy inna filozofia prawa, choć wszystko w ramach obowiązującej konstytucji i kodeksów, ma być wystarczającym powodem, żeby oskarżać opozycyjne PiS o wszelkie aberracyjne skłonności. Wedle jakiejś pokracznej logiki, bo przecież nikt jako tako rozgarnięty nie twierdzi, że jeśli ktoś jest zwolennikiem kary śmierci, to będzie samozwańczym katem, dostającym się do więzień i uśmiercającym tam odsiadujących wyroki morderców. Tak jak nikt normalny, a tylko domagający się surowszego karania pedofilów czy gwałcicieli nie będzie ich tropił po odsiedzeniu kary i kastrował. Podobnie jak normalny zwolennik małżeńskiej wierności nie będzie potajemnie filmował, a potem szantażował cudzołożników czy golił głowy kobietom romansującym z żonatymi mężczyznami.

Ludzie PO nie dopuszczają innej niż ich własna filozofii rządzenia, ścigania przestępców czy innej wrażliwości moralnej i aksjologicznej. Stąd się biorą ich wizje świata pod innymi rządami tak opresyjnego i zamordystycznego, że przy tym komuna jawi się jako raj. A może właśnie o to chodzi, żeby aż tak „przeginać”, by przeciętni Polacy nie skupiali się na konkretach, poprzez które nawet śladów żadnego zamordyzmu nie sposób dostrzec. Polacy mają po prostu uwierzyć w strasznego czarnego luda i reagować jak pies Pawłowa. Skądinąd ciekawie to świadczy o rządzącej PO, bo przecież traktuje własnych zwolenników i tych, których chce do siebie przekonać jak kompletnych matołów, którym da się i można wcisnąć każdy kit, każde ordynarne łgarstwo. Mamy do czynienia z tą samą wersją totalizmu, jaką w lutym 2014 r. na Ukrainie zaprezentował Radosław Sikorski wobec swoich ukraińskich rozmówców: „Jeśli tego nie poprzecie (…), wszyscy będziecie martwi”. W tym kontekście dziwi „glanowanie” Sikorskiego w partii, bo przecież to krew z krwi PO i esencja jej stosunku do wyborców.

W wersji psychopatologicznej zjawisko odgrywane przez ludzi PO jako zwykły cyrk i groteskę z cyklu „Straszny film” znakomicie przedstawił w swoim dziele „Wstręt” Roman Polański, idol wygadujących te wszystkie bzdury. Pięćdziesiąt lat temu Polański pokazał, jak bohaterka filmu Carol Ledoux (grana przez Catherine Deneuve) z powodu własnych urojeń zabija swego adoratora Colina, a potem gospodarza domu, by na koniec w stanie absolutnego paraliżu i bezgranicznego strachu schować się pod łóżkiem i tam po prostu tkwić. Cyrk odgrywany przez ludzi PO ma sprawić, by część Polaków schowała się pod łóżkiem ze strachu przed PiS albo przynajmniej uznała, że jest powód, aby się zabarykadować i schować pod łóżkiem. Bo przecież nie można się pogodzić z policją obyczajową zaglądającą pod kołdrę, ze szwadronami „talibów” zmuszającymi do praktykowania katolickiej wiary czy z policją myśli, która wyznaczy, co czytać, a wobec odszczepieńców będzie równie brutalna i bezwzględna jak straż pożarna w powieści Raya Bradbury’ego „451 stopni Fahrenheita” i nakręconym na jej podstawie filmie Francoisa Truffauta.

Politycy i wyznawcy PO w jakiejś części są opętani czymś, co wymyka się racjonalności (nie zamierzam tu zastępować specjalistów, żeby stwierdzać, co to jest). Natomiast ogromna większość z nich tylko odgrywa antypisowską paranoję. Twierdzą, że opozycyjne PiS to absolutne zło, mimo że nikt z tych „pisowskich potworów” niczego złego im nie zrobił. Carol Ledoux z „Wstrętu” Polańskiego też nikt nic złego nie zrobił, ale ona popadała w realny obłęd, więc jest usprawiedliwiona. Politycy i wyznawcy PO w większości obłęd tylko cynicznie udają, co jest o tyle okropne, że w jakimś sensie dyskredytują oni ludzi mających realne problemy psychiczne (w tym niektórych swoich kolegów) czy też znieczulają na ich prawdziwe cierpienie (w tym na cierpienie niektórych swoich kolegów). Jest to więc swego rodzaju głupkowata psychodrama, w którą wciąga się miliony Polaków. Wciąga się głównie poprzez telewizję, która stała się podstawowym narzędziem robienia Polakom sieczki w głowach.

Psychodrama serwowana Polakom przez Platformę Obywatelską i jej akolitów jest głupkowata, bo w rozumieniu polityków i wyznawców PO całe zło, to odebranie im władzy. W absolutnie demokratyczny sposób, czyli na drodze wolnych wyborów, co całej sprawie dodaje pikanterii. Widzimy w całej okazałości, że obecnie rządząca PO niczego się tak nie boi jak demokratycznej zmiany i prawdziwie wolnego wyboru Polaków. A demokracja i wolność nie schodzą przecież politykom PO i ich poplecznikom z ust. Tymczasem demokratyczną zmianę przedstawiają oni w kategoriach z jednej strony zamachu stanu, a z drugiej - psychopatycznej opresji. Jeśli Polacy demokratycznie chcą ich odsunąć od władzy, jest to chore albo zamordystyczne, albo jedno i drugie. Najwyższy czas, aby ktoś, czyli wyborcy głosujący wedle własnej woli, zajął się problemami partii rządzącej. Bo jej paranoja, wszystko jedno, czy realna czy udawana, może się okazać bardzo szkodliwa nie tylko dla jej członków i wyznawców.


Przemysł pogardy trwa nadal!

Polecamy wSklepiku.pl książkę Sławomira Kmiecika „Przemysł pogardy 2”. Mowa nienawiści wobec Lecha i Jarosława Kaczyńskich przed i po 10 kwietnia 2010 r.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.