W polskiej polityce od lat praktykowane jest odsądzanie od czci i wiary wszystkich środowisk ze względu na ich prawdziwy lub tylko przypisany liberalizm. Teraz najmocniej obrywa się z tego tytułu Platformie Obywatelskiej. I choć zadawane razy są jak najbardziej zasłużone, to jednak zarzut w postaci „liberalizmu” - śmieszny.
Trudno bowiem wskazać co ekipa Tuska i jego nieporadnej następczyni zrealizowała z szerokiej palety swoich wolnorynkowych obietnic, na które dało się nabrać wielu prawicowych komentatorów i publicystów dziś pozujących na herosów walczących przeciw tyranii obecnej władzy (czasem warto zerknąć do archiwalnych numerów tygodników opinii…). Zresztą nie tylko publicystów. Był przecież i artysta, który śpiewał na platformerskich wiecach, a dziś kreuje się na twarz sprzeciwu wobec rządu.
Zamiast uwolnienia przedsiębiorczości mieliśmy festiwal idiotyzmów. Byłoby to może i śmieszne, gdyby nie tak straszne oraz rujnujące portfele polskich podatników. Podniesienie danin publicznych, nagminne zapychanie państwowej kabzy łupami pochodzącymi z drogowej krucjaty przeciw kierowcom czy wreszcie ostatni absurdalny postulat z „dopłacaniem” najsłabiej zarabiającym… To wszystko fundowała nam PO i nie czyniła tego bynajmniej w myśl Friedmana, Hayeka czy Misesa.
To nie są żadne liberalne postulaty, ale zwykłe partactwo drobnych cwaniaczków, którzy dla utrzymania władzy stosują prymitywną metodę kija i marchewki, tak by lud to kupił. Raz – traktują go jako niewolnika nieustannie ograniczając jego wolność, innym razem – machają mu przed nosem socjalnymi błyskotkami, których i tak nie mają zamiaru realizować.
Bez odpowiedzialności i troski o państwo, za to z dużą skutecznością, jeśli chodzi o uzyskiwanie politycznych rezultatów.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W polskiej polityce od lat praktykowane jest odsądzanie od czci i wiary wszystkich środowisk ze względu na ich prawdziwy lub tylko przypisany liberalizm. Teraz najmocniej obrywa się z tego tytułu Platformie Obywatelskiej. I choć zadawane razy są jak najbardziej zasłużone, to jednak zarzut w postaci „liberalizmu” - śmieszny.
Trudno bowiem wskazać co ekipa Tuska i jego nieporadnej następczyni zrealizowała z szerokiej palety swoich wolnorynkowych obietnic, na które dało się nabrać wielu prawicowych komentatorów i publicystów dziś pozujących na herosów walczących przeciw tyranii obecnej władzy (czasem warto zerknąć do archiwalnych numerów tygodników opinii…). Zresztą nie tylko publicystów. Był przecież i artysta, który śpiewał na platformerskich wiecach, a dziś kreuje się na twarz sprzeciwu wobec rządu.
Zamiast uwolnienia przedsiębiorczości mieliśmy festiwal idiotyzmów. Byłoby to może i śmieszne, gdyby nie tak straszne oraz rujnujące portfele polskich podatników. Podniesienie danin publicznych, nagminne zapychanie państwowej kabzy łupami pochodzącymi z drogowej krucjaty przeciw kierowcom czy wreszcie ostatni absurdalny postulat z „dopłacaniem” najsłabiej zarabiającym… To wszystko fundowała nam PO i nie czyniła tego bynajmniej w myśl Friedmana, Hayeka czy Misesa.
To nie są żadne liberalne postulaty, ale zwykłe partactwo drobnych cwaniaczków, którzy dla utrzymania władzy stosują prymitywną metodę kija i marchewki, tak by lud to kupił. Raz – traktują go jako niewolnika nieustannie ograniczając jego wolność, innym razem – machają mu przed nosem socjalnymi błyskotkami, których i tak nie mają zamiaru realizować.
Bez odpowiedzialności i troski o państwo, za to z dużą skutecznością, jeśli chodzi o uzyskiwanie politycznych rezultatów.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/260465-po-nie-uprawiala-liberalizmu-lecz-zwykle-partactwo-nie-warto-uzywac-lewicowej-frazeologii-by-dowiesc-slabosci-wladzy