Definitywny mentalny koniec komunizmu nastąpi, kiedy wysprząta się centrum po Stalinie. Dlatego tak bronią PKiN

Fot. PAP/Jakub Kamiński
Fot. PAP/Jakub Kamiński

Jadąc Alejami Jerozolimskimi w stronę centrum Warszawy, kiedy zostawimy Dworzec Centralny po naszej lewej stronie, oczom ukaże się dość osobliwy widok. Po prawej stronie pierzeja secesyjnych wysokich kamienic przypomina dawną świetność śródmieścia stolicy. Ma typowo miejski charakter. Patrząc pod katem 45 stopni na północny-wschód widać obrzydliwe gmachy Domów Centrum – pamiątkę tandetnej architektury z czasów Edwarda Gierka. Natomiast po lewej, północnej dosłownie ziaje kilkuset hektarowa dziura, z której wykwita paskudztwo zwane, chyba dla żartu, Pałacem Kultury i Nauki. Ostatnia budowla, będąca zwieńczeniem socrealizmu na terenie Warszawy zwanego również stylem „socjalistycznym w treści, a narodowym w formie”.

Dziś „resortowi” i ludzie pozbawieni gustu świętują 60-letni jubileusz oddania do użytku tego architektonicznego szkaradziejstwa. Od rana w TVN uśmiechy, wywiady z pracownikami i tchnące nutką taniego sentymentalizmu wspomnienia z placu budowy tego ohydnego molocha. Od rana, prezenter - „słoik”, Jarosław Kuźniar wręcz egzaltuje się 231 metrowym odchodem Józefa Wissarionowicza. Bo to „święto” jest dla resortowych podwójne. Przez lata PRL-u tego dnia obchodzono również rocznicę powstania Manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego będącego równolegle Świętem tzw. Odrodzenia Polski. Wraz z 1 Maja były to najważniejsze jasełka komunistycznej władzy. Ech łza się kręci w oku…

Wszystkie te zabiegi mają na celu przekaz, że choć gmach ten nie jest idealny, to wrósł w świadomość Warszawiaków i nie należy go burzyć. Wręcz stał się symbolem stolicy Polski. Nic tylko pogratulować. Nie Zamek Królewski, nie Syrenka, nie Stare Miasto, a kupa Stalina, którą zrobił 60 lat temu w centrum mojego miasta. W centrum, gdzie metr kwadratowy gruntu kosztuje fortunę. Dlatego na całym normalnym świecie w takich miejscach powstają wieżowce i najokazalsze budynki, a nie jakieś wynaturzenia w stylu „Pałacu Kultury”. Jedyne miasto, w którym jest inaczej to Moskwa. Wybudowali sobie, aż siedem takich maczug, jeszcze brzydszych od tej u nas.

Są dwa (poza dbałością o imponderabilia) powody, dla których „Pekin” powinien jak najszybciej zniknąć. Po pierwsze jest kompletnie nie ekonomiczny. Gdyby w tym miejscu postawić normalną zabudowę, to powierzchnią użytkową o wiele prześcignęłaby metraż kwadratowy „Pałacu Kultury”. Po drugie moloch wraz z równinami wokół kompletnie demoluje środek miasta. Warszawa jest jedyną stolicą w całej Unii Europejskiej, która nie posiada centrum. Co nim właściwie jest? Okolice Zamku Królewskiego? Plac Piłsudskiego? Przecież nie skrzyżowanie Alej Jerozolimskich z Marszałkowską, jak było przed wojną.

W dodatku ten poststalinowski kompleks przecina dawne, ale istniejące dziś ulice, jak Chmielna czy Złota, których środek zniknął. Gdyby tereny pod „Pekinem” i Domami Centrum sprzedać deweloperom, ustawiłaby się długa kolejka najlepszych architektów na świecie, którzy chcieliby wybudować nowoczesną dzielnicę w centralnym punkcie stolicy 38 milionowego kraju. Tak stało w Berlinie po rozbiórce muru dzielącego miasto. Oczywiście przedtem inwestorzy sfinansowaliby rozbiórkę tej żelbetonowej Godzilli.

Osobiście widząc codziennie w Wiadomościach TVP intro z Pałacem Kultury i prezentera na jego tle, tylko utwierdzam się w przekonaniu, że Polska wymaga sanacji. I nie pomogą lamenty „resortowych” oraz zblatowanych z nimi Płowców w rodzaju prezydent miasta Hanny Gronkiewicz-Waltz. Dla mnie i wielu innych dopiero wtedy nastąpi definitywny mentalny koniec komunizmu, kiedy wysprząta się centrum po Stalinie. Dlatego tak go bronią.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.