Tylko trzej geniusze mogą uratować Polskę: Kamiński Michał, Giertych Roman i Marcinkiewicz Kazimierz

wPolityce.pl/tvn24/tvp
wPolityce.pl/tvn24/tvp

Polska polityka po 1989 r. miała tylko trzech geniuszy. Jeden jest w polityce, ale idzie mu bardzo średnio, żeby nie powiedzieć beznadziejnie. Choć on sam uważa, że jest odwrotnie. Drugi bardzo chce do polityki wrócić, więc wystartuje w wyborach, i to za własne pieniądze, bo je ma. A trzeci też chce wrócić, tylko nikt poważny nie chce go wystawić ze swojej listy, a nie ma on takiej ilości pieniędzy jak ten drugi, by samemu sobie sfinansować kampanię. Geniusze polskiej polityki prawie nie wychodzą z „zaprzyjaźnionej” telewizji, mając coś w rodzaju „karty stałego klienta” w TVN 24, szczególnie w programie Moniki Olejnik „Kropka nad i”. Tylko z kronikarskiego obowiązku podaję nazwiska geniuszy, bo przecież każde dziecko wie, że chodzi o Kamińskiego Michała, Giertycha Romana i Marcinkiewicza Kazimierza.

Geniusz Kamiński Michał właśnie został doceniony przez prokuraturę, która uznała za kompletne głupstwo, niewarte postępowania, niewpisanie do oświadczenia majątkowego zegarka za marne 37 tys. zł. To oczywiste, że geniusz nie ma czasu zajmować się - za przeproszeniem - takimi pierdołami jak zegarek za 37 tys. zł. Geniusz Kamiński będzie więc mógł swobodnie i bez zawracania głowy służyć Polsce (jako sekretarz stanu w KPRM), czyli w tym rozdaniu Platformie Obywatelskiej. Bo wcześniej służył Polsce w innych partyjnych ramach, ale to jest właśnie cechą geniusza, że te ramy go w żaden sposób nie ograniczają. Będzie więc, dzięki swemu geniuszowi, wykrywał spiski grożące ojczyźnie, a przede wszystkim tropił rodzimego bin Ladena, czyli Jarosława Kaczyńskiego.

Geniusz Kamiński Michał będzie tropił bin Kaczora nie tylko z miłości do ojczyzny, ale też dlatego, że ten podstępnie plasował go na wysokich stanowiskach w polskiej (i nie tylko) polityce: w PiS, Sejmie, europarlamencie czy kancelarii prezydenta. W ten sposób geniusz niby był doceniany, ale de facto podcinano mu skrzydła, bo gdyby nie to, byłby dziś albo miliarderem albo prezydentem RP bądź szefem Komisji Europejskiej czy innym sekretarzem generalnym ONZ. Kaczyński wcale geniuszowi więc nie pomagał, tylko wrednie wcisnął w gorset, który geniusza ewidentnie zahamował w rozwoju. Na tym oczywiście ucierpiała przede wszystkim Polska i za te straty ojczyzny geniusz się teraz odpłaca Kaczyńskiemu, bo gdzie byłby nasz kraj, gdyby geniusza Kamińskiego Michała podstępnie nie wrabiano w coś grubo poniżej jego możliwości. Na pewno Polska z nim byłby gdzieś w pobliżu Plutona, którego właśnie sfotografowała kosmiczna sonda.

Geniusz Giertych Roman ujawnił właśnie na łamach „Rzeczpospolitej”, że będzie senatorem. W okręgu podwarszawskim będzie, bo tak wynika z zamówionych przez niego badań: ma na niego głosować 68 proc. wyborców PO oraz 22 proc. wyborców PiS. Mandat ma zatem w kieszeni. W ten sposób jeszcze bardziej odpłaci się bin Kaczorowi, który podstępnie uczynił geniusza Giertycha Romana wicepremierem w swoim rządzie, co dokumentnie spaprało mu wizerunek i dobrą opinię, jaką się cieszył szczególnie w „Gazecie Wyborczej”. Bin Kaczor wrednie i małodusznie najpierw zrobił z geniusza Giertycha Romana kogoś w rodzaju jednego z bohaterów „Żywotów Dwunastu Cezarów” Swetoniusza. Tenże bohater Swetoniusza dostał marmurowe domostwo przyozdobione wybitnymi dziełami sztuki, miał własnych pretorian pilnujących, by nikt mu nie zakłócał spokoju, nosił wyszukane stroje. Cesarz Kaligula wznosił za niego poetyckie toasty i zamierzał uczynić konsulem, bo senatorem już był, choćby z powodu statusu majątkowego. A potem wszystko, za przeproszeniem, pierdyknęło i cesarz Klaudiusz, następca Kaliguli, kandydatowi na konsula wszystko odebrał i pogonił - cóż za upadek i sromota - do zwykłej stajni.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych