Adam Bodnar, kandydat środowisk liberalnych, lewicowych i lewackich na Rzecznika Praw Obywatelskich przeszedł swoisty test w gazecie Michnika. Udzielił wywiadu, po którym nie ma już wątpliwości, czyich praw będzie bronił, jeśli Platforma i SLD przeforsuje jego wybór na RPO.
Bodnar na początku nieco kryguje się, gdy pada pytanie o jego lewicowość.
To zależy, co uznać za lewicowość. Np. uważam się za patriotę. Wzruszam się, oglądając film „Miasto 44”. Tak jak mój konserwatywny rówieśnik i kolega z wydziału Michał Królikowski wychowałem się na „Ogniem i mieczem” i stawiam się na wezwanie, gdy ojczyzna w potrzebie
— mówi w rozmowie z Ewą Siedlecką.
Ale zaraz potem odsłania przed „Wyborczą” swą lewicową, by nie rzec lewacką duszę. Potwierdza, że jest ateistą, który – to już stwierdzenie Siedleckiej – „stracił wiarę przez kobietę”.
Bodnar twierdzi, że „szanuję Kościół katolicki za jego historyczną rolę w Polsce i naukę społeczną, szczególnie tę dotyczącą solidarności ze słabszymi”. Jest jednak pewne „ale”…
Kościół ma duże znaczenie jako spoiwo kulturowe. Mam natomiast problem z tym, że usiłuje narzucać państwu swoją wizję prawa i relacji społecznych
— stwierdza Bodnar.
Jego zdaniem, pozycja Kościoła katolickiego w Polsce „na pewno nie przyczynia się” do realizacji praw obywatelskich. Kościół bowiem, jak twierdzi Bodnar, próbuje blokować „rozmaite rozwiązania prawne, które powinny gwarantować jednostce wolność wyboru”.
Jako przykład wymienia zapłodnienie in vitro.
To powinna być wolność wyboru, także dla katolików. Kościół może apelować do ich sumień, ale nie pisać listy - jak zrobili to biskupi - straszące parlamentarzystów, żeby nie uchwalali ustawy
— mówi kandydat na Rzecznika Praw Obywatelskich.
Bodnar wyznaje, że podpisał się pod projektem o zakazie państwowego finansowania lekcji religii. Co prawda łaskawie nie popiera zdejmowania krzyży w instytucjach publicznych, ale (znów to znamienne „ale”), jeśli jakiś urzędnik „taki symbol” wiesza, to jego przełożeni „mogliby się zastanowić, czy ma on wystarczające kompetencje, by być funkcjonariuszem publicznym”.
Bodnar wyraźnie określa się jako zwolennik dopuszczalności małżeństw homoseksualnych.
Nie podoba mi się, że polskie pary jednopłciowe po to, żeby realizować swoje prawo do szczęścia, do założenia rodziny, muszą jechać do Londynu, Brukseli czy Madrytu. Mój prywatny pogląd jest taki, że powinny mieć prawo do małżeństwa
— deklaruje.
W pewnym zakresie aprobuje nawet adopcję dzieci przez homopary.
Jeśli przy adopcji sąd miałby wybór: para homo i hetero, obie o podobnych kompetencjach społecznych, to powinien wybrać parę hetero. Natomiast dopuszczam możliwość adopcji naturalnego dziecka jednego z rodziców przez jego partnera. Ale pod warunkiem że nie narusza to praw drugiego naturalnego rodzica
— stwierdza w „Wyborczej”.
Kandydat na RPO uważa, że skazanie Doroty Rabczewskiej (Dody) za obraźliwe słowa o Biblii („napisali ją napruci winem faceci, którzy palili jakieś zioło”) nie było – jak mówi - dobrym wyważeniem między ochroną uczuć religijnych a wolnością słowa. Zdaniem Bodnara należy zawęzić stosowanie przepisu o przestępstwie obrazy uczuć religijnych.
Np. wyłączyć, gdy - jak w przypadku koncertu Nergala - do obrazy dochodzi na zamkniętej imprezie. Powinna też być łagodniej potraktowana działalność artystyczna
— proponuje.
W wywiadzie pada też koronne pytanie, czy wolno wygwizdywać wykłady prof. Zygmunta Baumana i prof. Magdaleny Środy.
Czym innym jest wyrażanie sprzeciwu, nawet głośne, które można potraktować jako wyraz czyichś poglądów, a czym innym zachowanie, które uniemożliwia prowadzenie debaty. W tej drugiej sytuacji powinny wkroczyć służby porządkowe i wyprowadzić osoby, które udaremniają całą imprezę
— radzi Bodnar.
Specyficzna „spowiedź” lewicowego kandydata na RPO w gazecie Michnika, pokazuje czyim chce być rzecznikiem - Dody, Środy, Nergala i Baumana…
JUB/”GW”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/258914-rzecznik-praw-dody-srody-nergala-i-baumana-kandydat-lewicy-na-rpo-przepytany-w-gazecie-michnika