Kropiwnicki opowiada o kulisach zachowania Kamińskiego: "Serce boli, gdy o nim myślę". Jest i o "uchronieniu" Komorowskiego od wpadek...

fot. wPolityce.pl/Ryszard Hołubowicz/CC BY-SA 3.0
fot. wPolityce.pl/Ryszard Hołubowicz/CC BY-SA 3.0

Serce boli, gdy myślę o Kamińskim. (…) Misiu dołączył do tych, którzy za główny miernik sukcesu życiowego uważają skuteczność w działaniu, jakiekolwiek by ono było

— mówi w „Plusie Minusie” – dodatku do weekendowej „Rzeczpospolitej” – Jerzy Kropiwnicki.

Były lider ZChN w wywiadzie wspomina m.in. czasy istnienia partii, a także jej koniec. Nie ukrywa, że jest rozczarowany drogą, którą obrał obecny doradca Ewy Kopacz, Michał Kamiński.

Serce boli, gdy myślę o Kamińskim. Poznałem go, gdy był młodym chłopakiem, jeszcze uczniem szkoły średniej, i wydawało się, że jest koncentratem ideowości i zapału. Potem patrzyłem z coraz większym żalem i bólem na to, co się z nim dzieje. Misiu dołączył do tych, którzy za główny miernik sukcesu życiowego uważają skuteczność w działaniu, jakiekolwiek by ono było.

Kropiwnicki przypomina, że musiał usunąć z partii Kamińskiego za jego nieuczciwe zachowanie.

Podkreśla również, że przejście byłego członka ZChN z PiS-u do PO był dla niego niezrozumiałe i przykre, choć przyjęcie go w szeregi Platformy nie było zaskoczeniem. Jego zdaniem Kamiński się „do takich akcji rzetelnie przygotowuje”.

Kropiwnicki odniósł się także do odchodzącego prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Bronisława Komorowskiego znam od bardzo dawna. Jestem z nim po imieniu, ale nie wszystkie jego działania mi się podobały. Niektóre wręcz mnie oburzały

— przyznaje i nawiązuje do konfliktu dotyczącego uczczenia ofiar katastrofy smoleńskiej.

Nie podobało mi się zawieszanie o świcie tablicy ku czci ofiar katastrofy, co miało znaczyć: „Sprawa jest załatwiona i won spod pałacu”. To było zachowanie niegodne.

Zdradza, że to właśnie miało wpływ na nie nominacji na następną kadencję Kapitule Orderu Polonia Restituta. Mimo tego, jak przyznaje, uchronił prezydenta od kilku wpadek.

Wspomina przypadek, gdy Komorowski chciał odznaczyć kobietę ze względu na jej płeć, a nie zasługi, które miała, ale dla byłego reżimu.

Gdyby po prostu nie miała zasług, to może bym odpuścił, bo choć protestuję, gdy do głosu dochodzi poprawność polityczna, to nie zawsze demonstruję radykalny opór. W tym przypadku napisałem list do prezydenta, że tej kandydaturze się sprzeciwiam. Później okazało się, że to, co o niej wiedziałem, to był wierzchołek góry lodowej

— przyznaje.

Cały wywiad do przeczytania na stronie”Rzeczpospolitej”

lap/”Plus Minus”

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.