Powszechnie powtarzana teza - zresztą słuszna - że politycy Platformy Obywatelskiej niewiele zrozumieli z przegranych wyborów prezydenckich i zmiany nastrojów społecznych w Polsce, raz za razem znajduje potwierdzenie. Gdy wydawało się, że Ewa Kopacz wraz ze swoją świtą postanowili (w kuriozalny sposób, ale jednak) postawić na pozytywny przekaz i bezpośredni kontakt z wyborcami, wróciła „stara, dobra Platforma”. Pani premier z charakterystycznym dla siebie wdziękiem oznajmiła, że wyborcy mają „toksyczny osad” w głowach, który zaszczepili im „gospodarczy znachorzy”, a jeśli PiS wygra wybory, to w Polsce będzie „druga Grecja”.
Zero zdziwień. Platforma bowiem chce i potrafi grać wyłącznie w tę grę, w której wygrywa - a w zasadzie wygrywała. A że partia Tuska rządziła i dzieliła na polu walki z Prawem i Sprawiedliwością i straszenia Polaków, to dziś próbuje powtarzać te same scenariusze, podgrzewając emocje w ten sam sposób. Zadziwiające, że od półtora roku nie zauważyli, że to nie działa.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy stało się to bowiem widoczne aż nadto. Gdy na czele PO stał jeszcze Donald Tusk, w kampanii do Parlamentu Europejskiego straszył militarnym scenariuszem (pamiętne „te wybory są o tym, czy dzieci pójdą 1 września do szkoły”), w kampanii samorządowej - wykorzystując wojnę na Ukrainie - straszono mniej lub bardziej bezpośrednio wizją wojny z Rosją. Już wtedy przynosiło to umiarkowany rezultat, bo przecież w obu tych wyborach padł remis między Platformą a PiS.
Nawiasem mówiąc - Tusk, pośrednio, przyznał się do swojego cynizmu w rozmowie z magazynem „Politico”. Przewodniczący Rady Europejskiej
Jeśli by doszło do zmiany władzy to w sprawach europejskich nie będzie to jakaś rewolucja
— oznajmił były premier.
Jak to, panie premierze? To już nie grozi nam nacjonalistyczno-klerykalna rewolucja, zerwanie relacji z Unią Europejską, wyprowadzenie Polski z UE, wypowiedzenie wojny Rosji i Niemcom, a dzieci jednak pójdą 1 września do szkoły nawet z PiS u władzy? Donald Tusk może to dziś mówić, bo patrzy dziś na Polskę z zupełnie innej perspektywy. I wcale nie jest pewne, że dałby się dziś pokroić za wygraną Platformy.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Powszechnie powtarzana teza - zresztą słuszna - że politycy Platformy Obywatelskiej niewiele zrozumieli z przegranych wyborów prezydenckich i zmiany nastrojów społecznych w Polsce, raz za razem znajduje potwierdzenie. Gdy wydawało się, że Ewa Kopacz wraz ze swoją świtą postanowili (w kuriozalny sposób, ale jednak) postawić na pozytywny przekaz i bezpośredni kontakt z wyborcami, wróciła „stara, dobra Platforma”. Pani premier z charakterystycznym dla siebie wdziękiem oznajmiła, że wyborcy mają „toksyczny osad” w głowach, który zaszczepili im „gospodarczy znachorzy”, a jeśli PiS wygra wybory, to w Polsce będzie „druga Grecja”.
Zero zdziwień. Platforma bowiem chce i potrafi grać wyłącznie w tę grę, w której wygrywa - a w zasadzie wygrywała. A że partia Tuska rządziła i dzieliła na polu walki z Prawem i Sprawiedliwością i straszenia Polaków, to dziś próbuje powtarzać te same scenariusze, podgrzewając emocje w ten sam sposób. Zadziwiające, że od półtora roku nie zauważyli, że to nie działa.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy stało się to bowiem widoczne aż nadto. Gdy na czele PO stał jeszcze Donald Tusk, w kampanii do Parlamentu Europejskiego straszył militarnym scenariuszem (pamiętne „te wybory są o tym, czy dzieci pójdą 1 września do szkoły”), w kampanii samorządowej - wykorzystując wojnę na Ukrainie - straszono mniej lub bardziej bezpośrednio wizją wojny z Rosją. Już wtedy przynosiło to umiarkowany rezultat, bo przecież w obu tych wyborach padł remis między Platformą a PiS.
Nawiasem mówiąc - Tusk, pośrednio, przyznał się do swojego cynizmu w rozmowie z magazynem „Politico”. Przewodniczący Rady Europejskiej
Jeśli by doszło do zmiany władzy to w sprawach europejskich nie będzie to jakaś rewolucja
— oznajmił były premier.
Jak to, panie premierze? To już nie grozi nam nacjonalistyczno-klerykalna rewolucja, zerwanie relacji z Unią Europejską, wyprowadzenie Polski z UE, wypowiedzenie wojny Rosji i Niemcom, a dzieci jednak pójdą 1 września do szkoły nawet z PiS u władzy? Donald Tusk może to dziś mówić, bo patrzy dziś na Polskę z zupełnie innej perspektywy. I wcale nie jest pewne, że dałby się dziś pokroić za wygraną Platformy.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/258227-wegrami-teheranem-wojna-z-rosja-a-teraz-grecja-platformo-ilez-mozna-straszyc-polakow-i-kto-to-dzis-kupi-skoro-nawet-tusk-przyznaje-ze-to-sciema-a-pis-gra-w-innej-lidze