Opowieść o tym, jak gołębie uratowały dobre imię warszawskich działkowiczów

Fot. PAP/R. Pietruszka
Fot. PAP/R. Pietruszka

Nie wiem, jak wygląda sytuacja w innych dzielnicach Warszawy, ale na naszych ogródkach działkowych na granicy Woli i Bemowa od wczoraj są stałe dyżury. Jeśli będzie potrzeba utrzymamy je i w niedzielę. Na razie sprzyja nam szczęście.

Córka mojego sąsiada z działki ma chłopaka w Biurze Ochrony Rządu. W czwartek wieczorem wybrała się z nim na spacer na działkę. Skusiła go agrestem, choć nie zapomniała dodać, że w domku będą sami. Kiedy doszli w okolice domku sąsiada, a jest on najbardziej okazały spośród wszystkich, jak sięgnąć okiem, chłopak wygadał się, że poznaje to miejsce. Byli tu poprzedniego dnia z pirotechnikami i antyterrorystami ubranymi po cywilnemu. Szef grupy i jakiś minister od Kopacz, wedle borowca miał to być Michał Kamiński, stwierdzili, że jest to świetny domek, przed którym premier Kopacz może spotkać się z jakimś działkowiczem. Najlepiej byłoby – zdaniem Kamińskiego – gdyby premier porozmawiała z samym właścicielem. Winien powiedzieć, jak rewelacyjnie tu wypoczywa. A w drugiej części - jak się obecnie w Polsce ludziom dobrze powodzi, co właśnie widać po wielkości i solidności domku. W trakcie rozmowy należy pokazać doskonale utrzymaną działkę pełną kwiatów, altankę i kryty taras przed domkiem. Równie dobrze rozmówcą może być, któryś z pobliskich sąsiadów – stwierdził podobno minister. Następnie poprosił szefa grupy borowców, aby któryś z jego ludzi zrobił szkic terenowy i zaznaczył  na nim położenie domku. W Kancelarii zrobi kilka odbitek ksero, aby można było rozdać ekipom telewizyjnym – dodał. Sobotnia wizyta premier Kopacz na działkach ma być absolutną niespodzianką dla mieszkańców Woli, bo w tej dzielnicy mieszka ponad połowa właścicieli działek, położonych wzdłuż głównej trasy z Woli na Bemowo. Toteż wyprawa premier do zwykłych działkowiczów, takich jak ja, czy mój sąsiad, przygotowywana była w wielkiej tajemnicy. Wiedziało o niej tylko kilkanaście osób z Kancelarii Premiera i część funkcjonariuszu BOR. Informacja o wizycie miała zostać ujawniona w ostatniej chwili przed improwizowanym na niby spacerem po działkach.

Powtórzę. Mamy jednak szczęście. Kiedy tylko córka sąsiada dotarła do domu, nie wytrzymała i złamała obietnicę złożoną swemu adoratorowi z BOR. – A wiesz tata… Ale to tajemnica. Nikomu ani słowa. Zgoda? - Grób. Wal Kasiu. – W sobotę na naszych działkach będzie pani premier Kopacz. Ma odwiedzić nasz domek. – Jeśli to taka tajemnica, skąd wiesz? – Tego już ci powiedzieć nie mogę, bo wkopię narzeczonego. – Teraz rozumiem. To może być prawda – w zamyśleniu powiedział ojciec Kasi.

Jeszcze tego wieczoru obdzwonił kilku znajomych z działek. Oni mieli za zadanie przekazania tej szokującej wiadomości innym,  a ci kolejnym. W piątek przed wieczorem wszyscy działkowicze z własnymi krzesełkami spotkali się na walnym zebraniu, zorganizowanym na najszerszej alejce wewnątrz działek. – Nasze działki nie będą służyć propagandzie! – mówił jeden z naszych kolegów. - Nie możemy pozwolić, by śmiano się z nas w całej Warszawie! A na naszych twarzach wjeżdżali do Sejmu oszuści i kłamcy – przemawiali inni.

Na dyżury przy bramie wjazdowej, dwóch furtkach i czaty na zewnątrz zgłosiło się tylu chętnych, że utworzyliśmy dodatkowe dwuosobowe patrole rozstawione na wszystkich rogatkach dzielnicy, żeby nikt nas nie zaskoczył niespodziewanym manewrem. Samodzielna Brygada Ochrony Działek – tak ją nazwaliśmy – była zaopatrzona w telefony komórkowe. Każdy z jej członków miał też zakodowane, ustalone przez Sztab Dowodzenia specjalne sygnały Podwyższonej Gotowości oraz alarmowe  do bezpośredniej i bezzwłocznej ewakuacji. W tym celu została przygotowana – zwykle nieczynna – brama wyjazdowa na krańcu działek, od nie zabudowanej strony dzielnicy.

Ok. 11-ej przed południem nasze patrole oraz czatujący zarejestrowali wzmożony ruch w pobliżu drogi prowadzącej na działki. Najpierw pojawili się paparazzi oraz kursujące samochody osobowe oznakowane TVN24, TVP, Polsat. Wzdłuż długiej alei prowadzącej do bramy wjazdowej, zaczęły przechadzać się przytulone do siebie pary. Mimo straszliwego upału wszyscy byli w panterkach, z których wystawały małe antenki.

W tym czasie kilkunastu naszych kolegów, mających na skraju działek, widoczne z daleka, ze względu na charakterystyczne dachy z wysokimi siatkami, hodowle gołębi, jak w każdą sobotę, rozpoczęli trening młodych sztuk. Wypuszczali je, a te po wielu okrążeniach nad działkami wracały do gniazda. Nad działkami krążyły nieustannie stada gołębi. Jak zauważyli patrolujący, z samochodu obserwował gołębie zafascynowany ich lotami minister Michał Kamiński. Towarzyszyły mu dwa samochody borowców i jeden policyjny. Po kilkunastu minutach kawalkada zawróciła i odjechała.

Wiadomości rozchodzą się lotem błyskawicy. Kilka godzin później była u nas delegacja działkowiczów z Grochowa. Prosili, aby nasi gołębiarze przewieźli do nich swoje stada i na wszelki wypadek potrenowali je na ich działkach. Niestety, nie wiem skąd dowiedzieli się o przyczynie odwołania wizyty premier Kopacz na naszych działkach. Minister Kamiński podobno miał ją przekonać jednym zdaniem. – Nie możemy ryzykować. Co będzie jeśli gołębie zachowają się niestosownie?

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.