Od momentu gdy Ewa Kopacz wsiadła do Pendolino, internet aż wrze od żartów na jej temat. Slogan „Kolej na Ewę” to samograj i szkoda nie skorzystać. Liczne lapsusy pani premier, co rusz dają powód do tzw. beki.
Wyjście spod medialnego klosza skończyło się dla Bronisława Komorowskiego tragedią. Dopóki z Piotrem Kraśką na salonach pałacowych nagrywali wywiad, który telewizja emitowała z namaszczeniem pod hasłem: wybitny dziennikarz rozmawia z mężem stanu. Dopóki na puste pytania padały puste odpowiedzi, jakoś to było. Zaufanie społeczeństwa podchodziło pod 100 % i wydawało się, że reelekcja to tylko formalność. Gdy sytuacja zmusiła Bronisława Komorowskiego do stanięcia oko w oko nie z uniżonymi bywalcami salonów III RP, tylko ze zwykłym ludem, i chcąco niechcąco odsłaniła się osobowość naszego prezydenta, ludzie zaczęli przecierać oczy płynem do szyb. Nie wierzyli, że ten oto nabzdyczony gość z koszarowym poczuciem humoru, może być głową ich państwa. Finał znamy: „Pakuj się Bronek” (cytat z samego siebie). Pieprzu dodaje fakt, że państwo Komorowscy, wynajęli pięć lat temu swoje mieszkanie na 10 lat, a teraz trzeba coś z tym fantem zrobić. Swoją drogą zastanawia jakie kierowały nimi przesłanki. Na jakiej podstawie Bronisław Komorowski był przekonany, że jest nie do ruszenia. Domniemywał, że „ruskie serwery”, glosy „nieważne” i kumple z WSI będą decydowali o wyborach w III RP do końca świata i jeden dzień dłużej?
Teraz do akcji wkroczyła premier Ewa Kopacz. Postępuje tak jakby ani ona, ani jej sztab nie wyciągnęli żadnych wniosków z klęski partyjnego kolegi. Powielają dokładnie ten sam beznadziejny scenariusz. Jakieś dęte ustawki medialne, mają zastąpić uczciwą pracę.
Pomysł by czczą paplaniną, jeżdżeniem w te i we w te pociągiem, i żałosnymi happeningami, spowodować by ludzie zapomnieli o ośmiu straconych latach jest skazany na porażkę.
A im bardziej Platforma będzie w to brnąć, tym bardziej się ośmieszy, a jej elektorat skurczy się jak chiński T- shirt po pierwszy praniu.
Przecież do wyborów premier Kopacz powinna iść z konkretnymi sukcesami rządów Platformy. Nie da się tego nadrobić, podróżowaniem symbolem niegospodarności, a pewnie zwykłej korupcji czyli Pendolino. Nie da się tego nadrobić zaglądaniem pasażerowi do talerza i kabotyńskimi zachwytami ”Ale kotlecik ładnie pachnie”. Nie da się tego nadrobić niczym nie uzasadnioną konferencją prasową na plaży, gdzie pani premier była owszem w kostiumie, z tym, że nie kąpielowym, tylko takim biurowym. Do pantofli sypał się piach, a dziennikarze by zadać pytania musieli brnąć jak przez wydmy pod Łebą.
Tutaj należy zauważyć, że rewia mody w wydaniu Ewy Kopacz to jakaś powtórka z siedemdziesiątych lat. I to z głębokiej prowincji. Nawet ktoś kto się nie zna na arkanach eleganckich ubiorów dostrzega, że w takich bluzeczkach to można się ubiegać o etat pani woźnej w gimnazjum.
A co najważniejsze nie da się wiele osiągnąć powtarzaniem z uporem zdartej płyty, że PiS doprowadzi do sytuacji Grecji.
Fakty są takie, że to za czasów Platformy nasz dług sięgnął biliona złotych. To jest kwota porównywalna, z długiem Grecji, która jest winna bankom 330 mld Euro czyli nie wiele więcej niż my. I nie wiadomo czy sytuacja Grecji nie jest lepsza. Oni tych pieniędzy zwyczajnie nie oddadzą, a od nas wycisną wszystko co do grosika.
Do tego zadłużyliśmy się w czasach, gdy płynęły do nas miliardy z Unii Europejskiej, mamy najniższą kwotę wolną od podatku w Unii, ukradziono oszczędności przeznaczone na emerytury i podniesiono podatek VAT.
W tym tygodniu premier Kopacz skoncentrowała się by umniejszyć wagę trzydniowej konwencji programowej PiS, która odbywa się w Katowicach.
Z całym rządem jeździła na Śląsk. O wiele lat spóźniona żałosna pokazówka z obietnicami. Dzisiaj też poleciała, bo widać znudził ją pic z Pendolino, do Siemianowic Śląskich. Kontrakty podpisywała, drwiła z konwencji PiS, pełne ręce roboty.
A czym żyje Internet? Niewybrednym żartem, że premier Kopacz chciała swojemu ministrowi „postawić loda”. No i kłamała, że nie wie nic o tym, że poleciał po nią za 100 tys. samolot, gdy ona miała wracać pociągiem.
Sztab prezydenta Komorowskiego myślał, że im więcej jego kandydata będzie w mediach tym lepiej. Niestety im go było więcej, tym więcej było też niekompetencji, a także zwykłego prostactwa.
W przypadku premier Kopacz, mamy powtórkę z rozrywki. To cieszy z dwóch powodów. Jest się z czego pośmiać. A skończy się taką samą porażką jak kampania odchodzącego w niesławie prezydenta.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/258156-premier-kopacz-idzie-a-w-zasadzie-jedzie-droga-sprawdzona-przez-bronislawa-komorowskiego-co-dzien-to-nowa-kompromitacja