Ewie Kopacz, jej sztabowcom i politykom PO ktoś dosypuje coś do jedzenia i napojów

Fot. KPRM
Fot. KPRM

Przy Ewie Kopacz wyraźnie odżyła Joanna Mucha, absolutnie niesprawiedliwie wyrzucona 27 listopada 2013 r. z rządu przez okrutnego Donalda Tuska. Niesprawiedliwie, bo po dwóch latach ministrowania zaczęła już się powoli orientować, czym jest sport i czym się powinien zajmować resort sportu. To znaczy zakwalifikowała jako nową dyscyplinę sportu śpiewanie amerykańskiej gwiazdy - pani Madonny. Dlatego uznała to za sport, że impreza odbywała się na stadionie. I to jeszcze uznała za sport niszowy, bo dopłaciła do tego śpiewania 6,2 mln zł. Niestety na razie sport niszowy pod tytułem „śpiewanie Madonny” nie stał się konkurencją olimpijską, a nawet nie są rozgrywane żadne mistrzostwa w tej dyscyplinie. Ale to może dlatego, że pani Mucha była ministrem tylko dwa lata i nie zdążyła dostatecznie wypromować nowej konkurencji.

Pani Mucha, która nominalnie jest ekonomistką, po daniu jej kolejnej szansy, czyli powołaniu na rzecznika sztabu wyborczego PO, zajęła się od razu kampanią, czyli walutą euro oraz kandydatką PiS na premiera, Beatą Szydło. Konkretnie pani Mucha bardzo się wzmogła, zacisnęła piąstki i wypaliła, że Beata Szydło chce wyprowadzić Polskę ze strefy euro. Tak się zakałapućkała z powodu silnego wzmożenia, że wyszło jej, iż Polska jest już w strefie euro, a Szydło chce nas podstępnie z niej wyprowadzić. Po czym dodała, że Beata Szydło chce też zapewne wypowiedzieć traktat lizboński, co nieuchronnie doprowadzi do wystąpienia Polski z UE. A wszystko dlatego, iż kandydatka PiS na premiera zapowiedziała odstąpienie od starań o wejście do eurogrupy do czasu, aż Polska stanie się dość bogata, by ta operacja miała sens. Sprawa była więc całkiem prosta w wersji Szydło, a stała się straszna i skomplikowana w wersji Muchy, bo koniecznie chciała się ona wykazać w nawalaniu w PiS, skoro dostała drugą szansę. I tak walnęła, że dostała rykoszetem, bo z nerwów wprowadziła Polskę do eurogrupy i z Beatą Szydło (bez jej wiedzy i zgody) zaczęła wyprowadzać. W sumie wyszłoby na zero, gdyby Mucha ten proces przeprowadziła do końca, ale nie zdążyła. Zresztą wciąż ma na to szansę. O ile się połapie, co powiedziała, bo podczas samego wystąpienia i kilka godzin po nim kompletnie się nie zorientowała, jaką błyskotliwą operację właśnie przeprowadziła.

Obserwując Ewę Kopacz, jej panie minister z fraucymeru oraz Michała „Miśka” Kamińskiego i Joannę „Blitzkrieg” Muchę można być pewnym, że nie zabraknie nam materiału do żartów, memów i generalnie rozrywki. Ta ekipa zaczęła tak z kopyta, że w tej dziedzinie dadzą z siebie wszystko. Pozostaje tylko małe „ale”. Czy aby na pewno płacimy tym państwu z naszych podatków, żeby zamiast rządzić dużym europejskim państwem konkurowali z Kabaretem Moralnego Niepokoju, kabaretami Koń Polski, Ani Mru Mru, Paranienormalni, Mumio czy Hrabi. Prawdziwe kabarety przynajmniej same na siebie zarabiają, zaś kabaret Ewy Kopacz jest niestety deficytowy.

Jak Grecja. Po co więc to wielotygodniowe greckie wesele w wykonaniu pani premier i jej wesołej trupy?

« poprzednia strona
12

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.