Przekleństwo bezrobocia

Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Pamiętacie Państwo reportera, który pod ostrzałem rosyjskich snajperów biegał z mikrofonem po kijowskim Majdanie? Nawet Ukraińcy prosili go – chłopcze odejdź z stąd, tu zabijają. Po powrocie do Polski młodego dziennikarza nagradzano i fetowano. Ale teraz, gdy o Ukrainie prawie nikt już nie pamięta – reporter został bez pracy.

Siedzi w hotelu za pulpitem recepcjonistki bardzo ładna dziewczyna. Sprawnie, sympatycznie załatwia sprawy gości. Gadu – gadu. Okazuje się, że jest po wyższych studiach, po anglistyce. Po dyplomie przez rok szukała pracy. Potem przez pół roku wkładała koszulki do torebek za 1200 zł miesięcznie. Teraz jest recepcjonistką. Cieszy się, że ma robotę. To duże 300 tysięczne miasto. Stolica regionu. Ale pustawo tu jakoś. Dziwne, przecież jeszcze wszyscy nie wyjechali.

Do ręki biorę „Tygodnik Solidarność”. Zaglądam na stronę trzecią. Tu zwykle był felieton – wstępniak pióra naczelnego redaktora, Jerzego Kłosińskiego. Tak już mniej więcej od dwudziestu kilku lat. Ale nie ma. Przewracam kartki i patrzę w stopkę redakcyjną. Jest: stoi wyraźnie – „Redaktor naczelny Jerzy Kłosiński”. No to jak w końcu. Jest ten naczelny, czy już go nie ma? Dobrze poinformowani mówią mi, że szef Związku Piotr Duda zwolnił naczelnego. Jak to? Tak bez słowa wyjaśnienia w gazecie, w której w końcu dziennikarz przepracował sporo. Starał się, redagował, pisał. I teraz cisza: zrobił swoje może odejść. No dobrze, ludzie się zwalniają, ludzie zostają zwalniani. Ale dlaczego bez wyjaśnienia. Bez podania powodów, bez informacji czy człowiek ma pracę. Czy to jest krzesło, albo coś jeszcze mniej ważnego? To w końcu podobno tygodnik – gazeta związku pracowniczego. Gdzie solidarność? Cisza. Trudno nie powiedzieć, że wygląda to na chamskie obyczaje. Dobrze, że „drugi” Duda, ten znacznie ważniejszy, zapowiada się inaczej.

I jeszcze sprawa powiedzmy globalna. Faceci, którzy na transformacji nabili kabzy nie przejmują się losem kilku już milionów emigrantów „za chlebem”. Gdy Henryk Sienkiewicz o tym pisał były to jednak małe grupki w porównaniu do tego co dziś. Teraz, gdy mamy, albo właściwie mieliśmy Sienkiewicza od ośmiorniczek pałaszującego za państwowe pieniądze, są to już tłumy. W Gdyni otwarto Muzeum Emigracji. Z założenia ma być to obraz z przeszłości. Ale stanie się miejscem najbardziej chyba tragicznej ekspozycji muzealnej w Polsce, gdy wszystkie – nawet małe zdjęcia opuszczających kraj powieszone zostaną w holu tego wielkiego gmaszyska. Był to kiedyś Dworzec Morski, który pokazywał wspaniale rozwijającą się gospodarkę morską w dwudziestoleciu międzywojennym. Budynek ten uwieczniany na znaczkach pocztowych był klejnotem architektury. Dziś, jeśli znajdą się tu – a powinny - zdjęcia przedstawiające ludzi uciekających z Polski za chlebem – będzie to tragiczny dowód zniszczenia naszego kraju. Niech się wiec to muzeum nazywa imieniem Tuska lub Balcerowicza.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.