Ten tekst naprawdę warto zauważyć. Oto inspektor skarbowy (i zarazem działacz związkowy) pod nazwiskiem ujawnia dwa fakty. Po pierwsze – że jego koledzy, jak Polska długa i szeroka, nie mają żadnych warunków do ścigania autentycznych nadużyć, takich w których skarb państwa traci gigantyczne pieniądze. I po drugie – że są zmuszani do rekompensowania tego przyciśnięciem drobnych przedsiębiorców. W tym fachu za brak określonej liczby wszczętych postępowań można nawet wylecieć z roboty.
Napisałem, że inspektorzy „nie mają żadnych warunków do ścigania autentycznych nadużyć, takich w których skarb państwa traci gigantyczne pieniądze”. I stwierdziłem, że można by to ująć ostrzej. Cały system po prostu nie jest nastawiony na ściganie takich spraw. Czy to tylko kwestia braku pieniędzy (trzeba by zainwestować w szkolenia i sprzęt)? Czy również – brak woli decydentów? (bo z wielkimi korporacjami lepiej żyć w zgodzie…)? To drugie „chciałoby pasować” do całej filozofii Platformy i jej twórcy – Donalda Tuska. Do filozofii wycofywania się państwa z całych segmentów życia publicznego, i oddawania ich w niekontrolowane władanie finansowym, korporacyjnym czy lokalnym elitom.
Niezależnie od tego fakty, ujawnione przez Mieczysława Sajlera, pasują do innych, o których wiemy od dawna. „Należy zmienić tok myślenia w sprawie kontroli podatkowych - nie ma kontroli w celach prewencyjnych, kontrola ma przynosić wpływy budżetowe” – miał przecież mówić niedawno wiceminister Jacek Kapica na spotkaniu przedstawicieli ministerstwa Finansów i izb skarbowych.
„>Ministerstwo Finansów dokonało analizy podmiotowej urzędów skarbowych - urzędy, które będą miały najwyższy procent kontroli negatywnych (czyli nie wykazujących, by przedsiębiorstwo dokonało nadużyć – PS) w skali kraju, zostaną pozbawiane pracowników kontroli podatkowej (pozostanie tam np. jedynie dwóch kontrolujących)
— czytamy w ujawnionej wtedy notatce.
Celem na 2015 rok jest wzrost dochodów budżetowych, wzrost kontroli okresów bieżących i wzrost kontroli pozytywnych.
Ministerstwo Finansów zaprzeczyło, by takie słowa padły. Ale wywiad Sajlera bardzo współbrzmi z treścią zdementowanej notatki…
Współbrzmi z nią również to, co widzą wszyscy, w tym i nie mający nic wspólnego z biznesem – to, co się dzieje na polskich drogach. Policja już nawet przestała ukrywać, że jej celem podstawowym jest wyduszenie ze społeczeństwa maksymalnej kasy w formie mandatów drogowych. Polega to przy tym nie na czasochłonnym łapaniu autentycznych piratów za kółkiem, ale na czajeniu się na pieszych, rowerzystów i kierowców, popełniających drobne wykroczenia. Tak jest łatwiej, i przede wszystkim – szybciej. Można wystawić więcej mandatów w ciągu dyżuru…
Przypomnijmy – wszystko to dzieje się za rządów partii, uznającej się za emanację polskiej klasy średniej i gwaranta realizacji interesów polskich przedsiębiorców. Interesów, które mają podobno być śmiertelnie zagrożone przez ewentualną zmianę władzy. Bo wtedy rozhula się „pisowski etatyzm”…
Panowie z PO – naprawdę dziwicie się, że tracicie poparcie? I że wasze niedawne zaplecze przestaje bać się „strasznego Kaczora”…?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/257763-dusza-drobny-biznes-nie-potrafia-walczyc-z-wielkimi-przekretami-i-dziwia-sie-ze-spada-im-poparcie