Na swej kolejowej trasie po Polsce Ewa Kopacz pokazuje światu, że należy do innej kultury

Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

Głośna już rozmowa z turystami z Kanady poza zdumieniem, że szefowa rządu dużego państwa członka UE może się nie posługiwać nawet elementarnym angielskim, musiała wywołać szok kulturowy. Już typowe w Polsce pytanie kierowane do cudzoziemca, jak mu się u nas podoba jest przejawem owej „murzyńskości”, o której Radosław Sikorski mówił z Jackiem Rostowskim. Pal sześć przeciętnych ludzi, choć także w ich wykonaniu to pytanie kompletnie bez sensu.

Ale pani premier powinna wiedzieć, że dobrze wychowani ludzie, a już szczególnie obcokrajowcy zawsze odpowiedzą coś zdawkowo miłego. I zdziwią się pytaniem, bo przecież w gościnie nie mówi się gospodarzom, że są flejtuchami, głupkami i palantami, ich mieszkanie to ohydna nora, a sami goście ledwie się powstrzymują, by nie zwymiotować na dywan.

Kanonem dobrego wychowania jest zdawkowa pochwała, nawet jeśli nie ma to nic wspólnego z prawdą. Zadawanie pytania: „jak wam się podoba?”, jest z tego powodu kompletnie bez sensu, że podczas przypadkowej wymiany kilku zdań nigdy się nie dowiemy, co rozmówca naprawdę sądzi o naszym kraju. A samo zadawanie pytania jest obnażaniem potwornych kompleksów.

Bo nawet gdyby zagadnięty cudzoziemiec naprawdę był zadowolony z pobytu w Polsce, zdawkowy komplement nie ma żadnego znaczenia. To Polacy mają być przekonani, że żyją w kraju, który im się podoba. Gdy po wysłuchaniu zdawkowych pochwał Kanadyjczyków Ewa Kopacz poprosiła ich: „Powiedzcie to Polakom! Tym, którzy nie wierzą, że Polska jest piękna!”, mieliśmy prawdziwy dramat, groteskę i żenadę.

Po pierwsze, szefowa polskiego rządu upewniła obcokrajowców, że ma własnych obywateli za jakichś głupków, którzy nie wiedzą, co mają i tego nie doceniają. Po drugie, przekonała Kanadyjczyków, że ma kompleksy i leczy je kurtuazyjnymi pochwałami kogoś obcego, bo bez tego niczego nie jest pewna.

Po trzecie, udowodniła, że kompletnie nie rozumie, czym jest demokracja, bo w każdym kraju jego obywatelom wiele się nie podoba, ale to nie powód, by każdemu spotkanemu obcokrajowcowi donosić na współobywateli, tym bardziej gdy się jest premierem tego kraju. Po czwarte, Ewa Kopacz nie rozumie, że premier ma być wobec obcych dumny z własnego narodu, a nie pokazywać go jako niedojrzałych śledzienników, których można wraz z obcymi ustawić pod pręgierzem. Po piąte, premier Kopacz nie pojmuje, że istnieje coś takiego jak godność urzędu.

Godność urzędu wcale nie cierpi w wyniku samej rozmowy z każdym, kogo się spotka, bo to w demokracji normalne. Ta godność cierpi z powodu poziomu takiej rozmowy. Gdy pani premier ujawnia kompleksy, ewidentne braki w edukacji i wychowaniu oraz demonstruje intelektualny oraz emocjonalny infantylizm dla wizerunku Polski jest to po prostu katastrofa.

Poszczególni turyści mogą po pobycie w Polsce mieć różne złe wrażenia (albo dobre), którymi po powrocie do swego kraju podzielą się najwyżej z kilkudziesięcioma osobami. Ale gdy tysiące osób z zagranicy obejrzy w Internecie bądź w telewizji infantylne przedstawienie z udziałem szefowej polskiego rządu, nie tylko ją oceniają i porównują, ale przede wszystkim doznają kulturowego szoku.

Ciąg dalszy na kolejnej stronie

« poprzednia strona
123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych