Mamy w Polsce pełzający zamach stanu
— niemal płacze Radosław Sikorski w rozmowie z Tomaszem Lisem na łamach „Newsweeka”.
Były marszałek Sejmu i były minister spraw zagranicznych narzeka, że dla takich postaci jak on, robi się coraz mniej miejsca na arenie politycznej w Polsce. Dlaczego więc podał się do dymisji?
Groziło nam, że kampania wyborcza będzie grą nielegalnymi taśmami, podsłuchami, za pomocą których grupa typów spod ciemnej gwiazdy, wykorzystując media, przy bierności prokuratury i - zdaje się - z jakimś wkładem opozycji, próbowała przeprowadzić pełzający zamach stanu
— czytamy.
Lis sufluje politykowi Platformy odpowiedź: „Oni nie sprzedają swoich ludzi. A wy najwyraźniej tak…”
To nie jest pytanie do mnie
— dyplomatycznie unika odpowiedzi Sikorski, ale w tym uniku czuć żal do Ewy Kopacz.
Zabawnych dopowiedzeń pana redaktora jest więcej:
Może prokuratura gra pod nową władzę?
— pyta naczelny „Newsweeka” w kontekście działań śledczych w sprawie afery taśmowej.
Co odpisuje pan Radosław Sikorski?
Zastanawiającym zbiegiem okoliczności dostęp do tych nagrań mają tylko dziennikarze tak zwani „niepokorni”, czyli związani z prawicową opozycją. Chodzą po redakcjach i oferują te materiały…
— tłumaczy i dodaje, sugerując, że za aferą tak naprawdę stoją PiS i Mariusz Kamiński.
Sama afera taśmowa? Jaka afera - zdaje się pytać Sikorski.
Nie porównuję się, ale gdyby nagrano marszałka Piłsudskiego, jak biesiaduje ze swoimi oficerami, to też parę grubych słów by padło. Błogosławiony kraj, który ma takie afery
— ubolewa Sikorski, dodając, że drogie wino w restauracji wciskał mu kelner, a on nie potrafił odmówić.
Na koniec - powrót do tego, co Sikorski lubi najbardziej, czyli straszenia PiS-em.
Mariusz Kamiński, który ma wyrok za nadużywanie służb specjalnych, gdy był szefem CBA, jest dla tej partii nadal bohaterem. (…) Że Macierewicza w końcu wypuszczą z klatki i znowu pokaże, co potrafi. I że strategicznym celem Kaczyńskiego jest to, aby w Warszawie był Budapesztu. Czyli żeby Polska poszła jakąś drogą wbrew wartościom europejskim i na kontrze do naszych głównych partnerów politycznych
— ocenił Sikorski.
Zadeklarował też, że na jesieni wyda książkę o swojej pracy w MSZ. A co z jego przyszłością?
Żadnej decyzji jeszcze nie podjąłem. Najpierw muszę się rozpakować, odetchnąć, z dystansem przemyśleć kaskadę ostatnich wydarzeń. Po dziesięciu latach pełnienia służby publicznej zasłużyłem na dwa tygodnie urlopu
— ocenia.
Smutny to koniec - Sikorski kończy jak Nowak, płacząc w rękaw Tomaszowi Lisowi, który niemalże łkając, odparł, że odchodzi. A tacy byli ładni, amerykańscy…
lw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/257585-sikorski-placze-w-rekaw-lisowi-mamy-w-polsce-pelzajacy-zamach-stanu-wypuszcza-macierewicza-z-klatki-tasmy-gdyby-nagrano-pilsudskiego