Ludwik Dorn: Jarosław Kaczyński wrócił do formy. „Chce mieć w tym roku drugie poważne zwycięstwo na swoim koncie”. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. ansa/wPolityce.pl
Fot. ansa/wPolityce.pl

Jest wysoce prawdopodobne, że z panią Beatą Szydło jako oficjalną kandydatką na premiera, PiS wygra z Platformą i to sporą przewagą

— mówi portalowi wPolityce.pl poseł Ludwik Dorn.

wPolityce.pl: Ogłosił pan, że nie wystartuje w kolejnych wyborach. Na sentymentalno-wspomnieniowe podsumowanie przyjdzie pewnie czas, ale nie będzie panu żal? To jednak prawie 20 lat w Sejmie.

Ludwik Dorn, poseł niezrzeszony, b. marszałek Sejmu i szef MSWiA: Mam prośbę, nie rozmawiajmy o tym wydarzeniu w kategoriach poppsychologii. Najchętniej w ogóle bym nie rozmawiał o sobie.

To inaczej – nie żal panu polityki?

Wie pan, to jest tak, że zobaczymy, co będzie po wyborach, kiedy mnie już w parlamencie nie będzie. Może tak się zdarzyć, że będzie jakaś możliwość uczestnictwa w życiu politycznym, a może nie. Zobaczymy, co do mojego brzegu podpłynie: czy łódeczka, czy wiecheć, czy gówno. Najprawdopodobniej będzie to gówno, więc przesadnych nadziei sobie nie robię, bo tyle razy byłem już na aucie i pod wozem przez większość mojego bytu politycznego, że wiem, jak to wygląda. Choć był i okres, gdy byłem na tym wozie wysoko i to na koźle. A teraz – co życie przyniesie…

Trochę się pan zakiwał, mrugając a to do PSL, a to do prezydenta Komorowskiego, a to do Platformy…

Do nikogo nie mrugałem. Mówiłem jasno i publicznie, o co mi chodzi, stawiając swoje warunki. Ponieważ nie ma zainteresowania po drugiej stronie, nie ma tego ssania, a ja moich warunków nie zmienię, to nie ma też żadnej współpracy. Może gdybym zmienił te warunki i zaczął się zachowywać jak Michał Kamiński, to coś z tego by było, ale nie mam zamiaru. Mnie chodziło i chodzi o uczestnictwo w reformie państwa, choćby w cząstkowym zakresie jak reforma centrum decyzyjnego rządu. To załącznik, który stanowi nieodłączną część mnie jako bytu politycznego.

I szorstka współpraca z PiS, jak w 2010 roku, nie wchodzi w grę.

Nie. Reforma centrum decyzyjnego rządu zawarta w programie klarysewskim jest radykalnie inna od tego, co uważam za potrzebne Rzeczpospolitej, pomijając już inne kwestie.

Zostawmy to. Czy jest pan w gronie tych, którzy uważają ostatnie ruchy Jarosława Kaczyńskiego za przebłysk politycznego geniuszu czy raczej w gronie tych, którzy przekonują, że jest tak słaby, że musi się wycofać, by wygrać wybory?

Nie należę do żadnej z tych dwóch grup. Jeżeli nawet pan Jarosław Kaczyński w różnych okresach ostatnich ośmiu lat przejawiał deficyty rozumu politycznego, to teraz wrócił do formy. A ponieważ wrócił do dobrej formy, to uważa, że z nim, czy bez niego, szans na uzyskanie przez PiS samodzielnej większości bezwzględnej koniecznej do powołania rządu po prostu nie ma. Pozostaje jakaś koalicja, a z kandydatem Kaczyńskim na premiera można sądzić, że cały pozostały Sejm zakrzyknie: „aż do gardeł naszych nie chcemy Kaczyńskiego”!

Ponadto, co odnosi się już do pani poseł Szydło, można mieć daleko posunięte wątpliwości, czy ona zostanie premierem.

123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych