Bronisław Wildstein to człowiek godny największych honorów. Na przykład orderu Orła Białego

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. FRATRIA
Fot. FRATRIA

Odmowa przyznana Bronisławowi Wildsteinowi honorowego obywatelstwa Warszawy przez radnych PO i SLD zasmuca. On nie został zgłoszony w podzięce za swoje poglądy polityczne, ale wspaniały życiorys. W nim zaś był udział w demokratycznej opozycji w czasach kiedy to było decyzją wymagającą największej dzielności, emigracyjna działalność na rzecz „Solidarności”, a w latach III RP udział w rozmaitych krucjatach, które kiedyś akceptowała także PO, choćby w uporczywym dobijaniu się ostatecznego zbadania zabójstwa Stanisława Pyjasa i osądzenia sprawców.

W nim była także odpowiednia dawka politycznej niezależności. Gdyby Wildstein obsługiwał potrzeby jakiegokolwiek obozu politycznego, nie przestałby być w roku 2007 prezesem TVP.

Na dokładkę jest Bronisław Wildstein ważnym intelektualistą, uczestnikiem rozmaitych debat, pisarzem. Kiedy czytałem werdykt Seweryna Blumsztajna, że to autor politgramot, ogarnęło mnie zawstydzenie nie tylko dlatego, że Blumsztajn to dawny kolega Bronka z opozycji i zwłaszcza paryskiej emigracji. Także dlatego, że nie uważam kwalifikacji politycznego komentatora „Wyborczej” w dziedzinie literatury za większe od kwalifikacji Tomasza Burka czy Antoniego Libery. No ale tacy ludzie jak Blumsztajn przyzwyczaili się do tego, że ich motywowane ideologicznie opinie są wyrokami.

Naturalnie jest Wildstein mocno zaangażowany po rozmaitych stronach. Tyle że powinniśmy się nauczyć żyć w kraju pluralistycznym. Teza prezydent Gronkiewicz-Waltz, że honorowane postaci powinny „łączyć a nie dzielić”, brzmi zaskakująco na tle obdarowania tym tytułem choćby Władysława Bartoszewskiego.

Czytałem, że inaczej niż Wildstein Bartoszewski ma pomnikowy życiorys. Rzecz w tym, że Bronek też ma, tylko na miarę swojego pokolenia. To prawda nie siedział w stalinowskim więzieniu, ale z pewnością siedziałby, gdyby był o kilkadziesiąt lat starszy. Głównym tytułem Bartoszewskiego do chwały było popularyzowanie polskiej historii. Taka jest też podstawowa zasługa Wildsteina.

Takie targi na zasługi są przykre, ale nie ja je wywołałem. A skoro jest okazja, warto przedstawić inną propozycję. Wildstein to człowiek na miarę nie tylko honorowego obywatelstwa stolicy, ale najwyższych odznaczeń. Np. orderu Orła Białego. I mam nadzieję, że nowy prezydent, nowe władze, ten mój pomysł podchwycą.

Przy okazji przypomnienie: Lech Kaczyński przyznawał odznaczenia za udział w dawnej antykomunistycznej opozycji bez politycznych skrzywień. Jeśli nie dał orderu Michnikowi to wyłącznie z obawy przed skandalem, jakim byłaby odmowa jego przyjęcia przez krewkiego redaktora. Pamiętam nawet pewną niesymetrię w kierunku środowisk odległych od tamtego prezydenta.

Ta niesymetria w drugą stronę, ku swoim, wkradła się w decyzje orderowe Bronisława Komorowskiego. Co gorsza ten prezydent rozdawał odznaczenia na lewo i prawo, już nie za dzielność w czasach komunizmu. Kiedy przyznawał je choćby dziennikarzom, nagradzał wyłącznie swoich. Tomasz Lis, Jarosław Gugała czy rozliczni przedstawiciele redakcji na Czerskiej nie słyszeli, że są jednostronni. Wildstein i ludzie o podobnym wkładzie w polską publicystykę jakby nie istnieli.

Nie namawiam do odwetu. Chcę jedynie żeby doceniony został ktoś, kogo życiorys na to zasługuje. Kogo przyzwoitość może być wzorem dla młodszych pokoleń.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych